Życie jest dobre

O powieści Rubena Gallego, "Na brzegu"

Najnowsza książka Rubena Gallego - mimo swej wstrząsającej treści - jest hymnem na cześć życia. I tym razem pisarz powraca do wspomnień, w których okrucieństwo miesza się z desperacką wolą, by żyć mimo wszystko.

„Każde stworzenie na

ziemi,

każde ździebełko trawy,

każdy robaczek

chce żyć.

Nawet Ruben".

Kim jest Ruben, że napisał taki wierszyk? Oczywistość, że każdy człowiek ma prawo żyć, przestaje być taka pewna, gdy przypomnimy sobie tragiczną historię Terri Schiavo, gdy wspomnimy zupełnie niedawne pomysły brytyjskich lekarzy, prestiżowej uczelni medycznej, uśmiercania upośledzonych niemowląt i nie-wyimaginowane przecież lęki starych ludzi w Holandii. Ruben Gallego jest po prostu częściowo sparaliżowany, nie może chodzić. Tylko tyle.

Upośledzenie fizyczne zadziwiająco często nie idzie w parze z upośledzeniem umysłowym. Historia zna wiele wybitnych osobowości: twórców i naukowców, których zaraz po urodzeniu niektórzy chcieliby poddać dziś eutanazji. Historia życia Christy'ego Browna znana jest wielu ludziom na świecie z filmu „Moja lewa stopa". Ten malarz, pisarz i poeta urodził się w wielodzietnej ubogiej rodzinie w Dublinie. Od najmłodszych lat zmagał się z paraliżem powstałym na skutek porażenia mózgowego. Jego autobiograficzna powieść stała się światowym bestsellerem. Mimo że nie chodził (miał władzę tylko w lewej stopie) i nie mówił, nauczył się czytać, malować i pisać na maszynie. Jest autorem kilku powieści. Alan Marshall to także niepełnosprawny pisarz, na podstawie jego opowiadań również nakręcono film („Tajemnice Alana") z Russellem Crowe w jednej z ról. Mieszkał w Australii, w małym miasteczku Noorat. Gdy miał 6 lat, zaraził się polio i doznał paraliżu obu nóg.

Najbardziej znany jest bez wątpienia Stephen William Hawking, autor „Krótkiej historii czasu", astrofizyk, kosmolog i jeden z najwybitniejszych fizyków teoretyków na świecie. Jest całkowicie sparaliżowany, porozumiewa się za pomocą syntezatora mowy. Bierze jednak aktywny udział w życiu naukowym, pisze książki, a niedawno świat obiegła wiadomość, że wkrótce zamierza wziąć udział w komercyjnym locie w kosmos.

Rosyjski Booker

Historia Rubena Gallego wstrząsnęła światem niedawno. Jego pierwszą książkę „Białe na czarnym" uznano za najlepszą powieść rosyjską 2003 roku, dwa lata temu wydano ją w Polsce. Opowiada historię kalekiego dziecka oddanego do domu dziecka. To tylko suchy fakt, a prawda jest znacznie trudniejsza: to historia odrzucenia, ciągłego poniżania, upokarzania i samotności. „Doświadczyłem zbyt dużo ludzkiego okrucieństwa i nienawiści. Opisywanie tego, jaką podłością są ludzkie upadki i ludzkie bestialstwo, oznacza pomnażanie i tak już niekończącego się łańcucha wzajemnie ze sobą powiązanych wybuchów zła. Nie chcę tego. Ja piszę o dobroci, zwycięstwie, radości i miłości" - pisze w przedmowie do angielskiego wydania „Białe na czarnym" Ruben Gallego. I chociaż trudno w to uwierzyć, czytając pozbawione emocji wspomnienia dziecka zdanego na siebie, to jednak tak jest: wola życia i przekonanie, że tak naprawdę, zupełnie w głębi, człowiek jest jednak dobry, przebija z każdej kartki książek Gallego.

Od ofiary do bohatera

Ruben Gonzales Gallego urodził się w 1968 roku w ZSRR, w Moskwie. Choć może zabrzmi to nieprawdopodobnie, jego matka Hiszpanka i ojciec Wenezuelczyk nie mieli pojęcia o tym... że syn żyje. Dziadek Rubena, Ignacio Gallego, był w tamtych czasach sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Hiszpanii, ukrywał się w Moskwie przed reżimem generała Franco i troszczył się o równe prawa dla wszystkich, jednak nie dla swego wnuka. Gdy dowiedział się, że jego córka urodziła niepełnosprawne dziecko, przekonał lekarzy, by ogłosili śmierć Rubena. Oficjalnie nie przeżył porodu. Jego matka złamana cierpieniem wkrótce wyjechała z Rosji, a Ruben rozpoczął pełną cierpienia wędrówkę po szpitalach i domach dziecka. Miał dziecięce porażenie mózgowe, niedowład nóg, posługiwał się jako tako rękoma. Swoją historię o tym, jak przeżył piekło, opisał w dwóch książkach: wspomnianej „Białe na czarnym" i najnowszej „Na brzegu". Trauma, jaką zgotowali mu ludzie, będzie obecna w jego życiu już zawsze. Wskazującym palcem lewej ręki przekłada ją na wysokiej klasy literaturę.

W książkach spotykamy chłopca, który uczy się trudnej prawdy: jest zły, bo nie może chodzić. Sowiecka rzeczywistość jest wstrząsająca: z domu dziecka nastolatkowie, którzy są nieposłuszni trafiają do domu dla psychicznie chorych. Posłuszne, ale nie-chodzące umieszcza się w domu starców. W każdym przypadku umierają w przeciągu dwóch miesięcy. Gallego miał szczęście, wywieziono go do domu starców w Nowoczersku, który miał opinię najlepszego w ZSRR, pod warunkiem, że nie dostanie się na trzecie piętro - tam tylko można leżeć i powoli umierać w brudzie i głodzie. Ruben był zadowolony - umie poruszać się na wózku. Samodzielne korzystanie z toalety urasta w tej rzeczywistości do wygranej walki o życie.

„Na brzegu" to wzruszająca książka o trudnej przyjaźni i wchodzeniu w dorosły świat. „Nie miałem rodziców. Miałem braci" - napisał w swej pierwszej powieści Gallego. Chory na miopatię Misza był jednym ze starszych braci. Gdy cały świat od urodzenia wmawiał kalekiemu dziecku, że jest nikim, że nie warto poświęcać mu czasu, nie warto go myć, karmić i przebierać, nie warto go leczyć i rozmawiać z nim, bo nie jest człowiekiem tylko dlatego, że nie chodzi, on doświadczył przyjaźni szczerej i prawdziwej. „Chcieliśmy żyć, po prostu chcieliśmy żyć, nic więcej" - napisał. Miszy się nie udało. Jednak historia Rubena ma ciąg dalszy. Dziś ma żonę i dzieci, w 2000 roku po raz pierwszy spotkał się ze swoją matką. Wyjechał z Rosji. Mieszka w Niemczech, we Freiburgu. I pisze.

Jestem szczęśliwym wiekiem. Powiodło mi się. Mieszkam w nowoczerskim domu starców i inwalidów. Kiedy byłem mały. miałem wielkiego pecha. Porażenie mózgowe przeszkodziło mi stać się takim jak wszyscy. Moje nogi w ogóle się nie ruszają. Jednak miałem szczęście. Rękami mogę robić prawie wszystko. Potrafię przewracać kartki książek, podnosić łyżkę do ust. Umiejętność podnoszenia łyżki do ust ma w moim świecie znacznie większą wartość niż umiejętność czytania. Mówiąc zupełnie szczerze, umiejętność czytania nie jest mi do niczego potrzebna. Wiem, że Ziemia jest okrągła, wiem, o czym pisali Newton i Szekspir, ale wszystko to jest jedynie bezsensownym balastem zbędnych informacji. Nie dlatego jestem szczęśliwy. Jestem szczęśliwy dlatego, że mogę sam zdejmować spodnie i kręcić kołami mojego wózka, Możliwości dosięgnięcia kół fotela inwalidzkiego nie da się przecenić. Czasami kiedy budzę się rano, zupełnie nie chce mi się żyć. Jest mi źle, bardzo źle. W takie dni powtarzam sobie jedno i to samo. Jestem szczęśliwym człowiekiem, mogę sam chodzić do ubikacji. Jestem szczęśliwy, bo jestem potrzebny Miszy. Jeśli umrę, Miszy będzie bardzo źle. Jeśli umrę, Misza nie będzie płakać - on nigdy nie płacze. Ale będzie mu źle, wiem o tym. On też o tym wie".

Fragment książki Rubena Gallego

„Na brzegu"

Znak 2007

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama