Budowa internatu w Malawi

W Malawi w miejscowości Nkhotakota trwa budowa internatu. Ksiądz Józef Czerwiński wyjaśnia, dlaczego ten budynek jest potrzebny i jak wygląda sytuacja młodzieży pochodzącej z okolicznych wiosek.

W Malawi w miejscowości Nkhotakota trwa budowa internatu. Pracuje tam ks. Józef Czerwiński, który zwrócił się do nas z prośbą o pomoc w wykonaniu instalacji elektrycznej i sieci wodno-kanalizacyjnej w budynku. Uruchomiliśmy zbiórkę na ten cel. Ksiądz Józef wyjaśnia, dlaczego ten budynek jest potrzebny i jak wygląda sytuacja młodzieży pochodzącej z okolicznych wiosek.

Dlaczego w Nkhotakota budujecie internat?

Ksiądz Józef Czerwiński: Postanowiliśmy budować internat, gdyż nie mamy innego wyjścia. Bez internatu bardzo ciężko będzie, żeby funkcjonowała szkoła. Taki tymczasowy internat już działa. To znaczy teoretycznie i praktycznie jest tak, że dzieci mieszkają w wynajętych domach. My staramy się sprawować nad nimi opiekę, jak również organizujemy żywność. Ale ponieważ jest to kilka domów, to stwarza niesamowite problemy, jeśli chodzi o opiekę, jak również inne: higiena, uczenie się, bezpieczeństwo mieszkania w tych miejscach, droga do szkoły. Także, aby szkoła funkcjonowała poprawnie, musimy mieć internat. Po wizytacji prowincjał widział, jaka jest sytuacja i zgodził się, aby internat został zbudowany. Dostaliśmy pieniądze od Ángela Fernándeza Artime, naszego generała w zeszłym roku, ale dom generalny nie ma nieograniczonej ilości środków. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni.

Potem pojawił się koronawirus i inne problemy, które staraliśmy się rozwiązywać po drodze. Kilka tygodni temu zaczęliśmy budowę. Szybko zorientowaliśmy się, że tych pieniędzy nie jest wystarczająco. Zrobimy fundamenty, ściany i dach. Prosimy Was o środki na wykonanie instalacji elektrycznej i wodno-kanalizacyjnej. Jeśli te pieniądze otrzymamy to jesteśmy wstanie dokończyć budowę.

Kto mieszka już w tym czasowym internacie?

Ks. Józef: W internacie jest pół na pół. Część młodzieży jest z wiosek, a część z Lilongwe. Sami byliśmy tym zaskoczeni, bo mamy dużo aplikacji z Lilongwe. Rodzice mają zaufanie do salezjanów i szkół katolickich. Następna część młodzieży to młodzież z okolicznych wiosek. Do tych wiosek jeździmy z posługą, odprawiamy Msze Święte, sprawujemy sakramenty, błogosławimy plony, odwiedzamy chorych. Rodzice z tych wiosek chcą przysłać dzieci do naszej szkoły. Wiedzą, że u nas dzieci zdobędą wykształcenie, a my dbamy też o wychowanie.

Jakie są aspiracje i marznie młodych ludzi mieszkających na wsi?

Ks. Józef: Młody człowiek mieszkający na wsi chce się stamtąd wydostać. Uważam, że to jest taka naturalna tendencja. Czy to jest dobre czy złe czas pokaże. Na pewno młodzi ludzie chcą iść do szkoły, chcą założyć rodzinę i chcieliby mieć pracę w mieście, jeśli to jest możliwe. Uciekają ze wsi do miasta, gdzie popadają w jeszcze większą biedę, dla wielu to tragedia. Dlatego, że w mieście są bardzo wyzyskiwani, nie ma pracy, nie ma żywności, nie ma wody, nie ma gdzie spać. Tworzą się niesamowite problemy.

Ale młodzi ludzie marzą, żeby to się zmieniło i po ukończeniu szkoły, mieli normalne życie z rodziną, gdzie jest wystarczająco pieniędzy na opłacenie światła, wody, na motocykl, a niektórzy marzą o samochodzie. Młode kobiety marzą również o rodzinie i samodzielności.

Problemem są wczesne małżeństwa. Staramy się to zmieniać zarówno my, jak i rząd. Dużo młodych dziewczyn wcześnie wychodzi za mąż. Jak urodzą dzieci, to nie mogą dokończyć szkoły, nie mogą zdobyć zawodu. Uważam, że to jest duży problem dla tych dziewcząt. Jest tu dużo informacji w radiu i telewizji. Jest cała akcja, aby nie pozwalać na te przedwczesne małżeństwa.

Jaka jest sytuacja młodych ludzi na wsiach?

Ks. Józef: Pierwszym problemem są małe i przeludnione domki. Wszyscy mieszkają razem, chociaż czasami starsi są w jednym domu, a dzieci w oddzielnych. Często również, jeżeli chodzi o dzieci i młodzież, jest dużo kuzynów i krewnych, którym rodzice zmarli i nie ma się, kto nimi opiekować. Mieszkają oni z najbliższą rodziną. Także dzieci na wsi jest bardzo dużo. Następnym problemem jest brak funduszy. Rodzice czy opiekunowie nie mają wystarczająco pieniędzy, żeby kupić im ubrania, przybory do szkoły, buty. Czasami również brakuje żywności. Teraz skończyły się zbiory i jest wystarczająco jedzenia. Tego prostego, bo tutaj nie mamy jakiś wymyślnych potraw. Później, jak przyjdzie styczeń, luty i marzec pojawia się problem braku żywności. Czasami jest widmo głodu.

Dzieci chodzą jeszcze do szkoły podstawowej, do szkoły średniej już niewielu. Nie mają wystarczająco funduszy i problemem jest dystans. Nie stać ich na umieszczenie dziecka w internacie.

Czy pracują oni na polu?

Ks. Józef: Każdy pracuje w polu. Głównie kobiety i dzieci, ale również mężczyźni. Widzę dużą zmianę, bo na początku pracowały głównie kobiety i dzieci, teraz się to zmienia. Malawi jest raczej krajem rolniczym, tu nie ma innego wyjścia. Jeśli ktoś mieszka na wsi, to musi pracować w polu, bo nie będzie żywności. W styczniu będzie problem, widmo głodu każdego roku wisi nad nami. Przez ostatnie kilka lat było spokojnie, w tym roku zobaczymy, jak to będzie.

Czy uczniowie z biedniejszych rodzin będą mieć zapewnione wsparcie i możliwość darmowej edukacji i mieszkania w internacie?

Ks. Józef: Edukacja w Malawi teoretycznie jest bezpłatna. Teoretycznie, bo system dzieli się na dwie części. Szkoły państwowe i prywatne. Jednak nawet w szkołach państwowych trzeba płacić, chodzi o książki, przybory szkolne i szczególnie buty. Każde dziecko musi mieć buty, bez niech nie zostanie przyjęte do żadnej szkoły. Jeżeli w rodzinie jest dużo dzieci, to te wydatki jednak rosną.

Czy biedni mają możliwość bezpłatnego mieszkania? U nas mają taką możliwość. Prowadzimy program Adopcji na Odległość i w części po to, aby te najbiedniejsze dzieci mogły mieszkać w internacie. Oczywiście, jeśli chcą się uczyć. Rzadko się zdarza, żeby młodzież nie chciała kontynuować edukacji. Są również inne organizacje, w parafii mamy Grupę Miłosierdzia. Oni organizują się i pomagają tym dzieciom, które nie mają możliwości zapłacenia za edukację.

Jakie warunki będą mieć uczniowie w nowym internacie?

Ks. Józef: Budynek jest duży, więc kosztowny. Całość jest zaplanowana na 150 uczniów, nawet może dojść do 160. W jednym pokoju będzie maksimum 16 uczniów, będą piętrowe łóżka, cztery po jednej i cztery po drugiej stronie. Potem są też takie mniejsze pokoje po 8 lub 10 osób w pokojach. Jest też szpitalik, świetlica, szafy na ubrania, biblioteka. Budynek jest dobrze zaprojektowany na afrykańskie warunki.

Bardzo Was zachęcamy do wsparcia uczniów szkoły w Nkhotakota. Dokończmy dla nich budowę internatu. Opłaćmy budowę instalacji elektrycznej i wodno-kanalizacyjnej.

opr. M.T.

Projekt 617 można wesprzeć tutaj. Więcej zdjęć do artykułu znajduje się na stronie misjesalezjanie.pl

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama