Pielgrzym w czasach wygody

Mimo panującego dziś wygodnictwa i medialnego zgiełku pielgrzymi coraz chętniej wybierają grupy pokutne, wyciszone, nastawione na medytację

Pielgrzym w czasach wygody

Opatrywanie odcisków jest stałym elementem wszystkich pielgrzymek. Foto: Krzysztof Kusz

 

Mimo panującego dziś wygodnictwa i medialnego zgiełku pielgrzymi coraz chętniej wybierają grupy pokutne, wyciszone, nastawione na medytację.

Choć liczba praktykujących w Polsce w ostatnich latach nieco się zmniejszyła, na pielgrzymkach tego nie widać. Tylko w sierpniu na Jasną Górę wejdzie 147 pielgrzymek. W największych, takich jak warszawska czy krakowska, bierze udział 7—8 tysięcy osób. Czego szukają Polacy w drodze do świętych miejsc? Czy współczesny model pielgrzyma różni się od tego, który dominował dwadzieścia, trzydzieści lat temu?

W pielgrzymkowej sieci

— Radykalna zmiana nastąpiła po roku 1989 — twierdzi ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry warszawskiej, wieloletni organizator Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitalnej. — Do tego czasu silnie akcentowano patriotyczny, niepodległościowy charakter pielgrzymek. Uczestnicy wspominają, że była to dla nich wielka przestrzeń wolności. Mogli usłyszeć o cudzie nad Wisłą czy Katyniu, a więc tematach wówczas zakazanych. Był to jednak także czas wielkiej inwigilacji przez służby bezpieczeństwa. Pielgrzymki godziły przecież w interesy Polski Ludowej — uśmiecha się przewodnik.

Tuż po wybuchu wolności rozpoczął się prawdziwy boom pielgrzymkowy. — W 1991, a więc w roku Światowego Dnia Młodzieży, liczba młodych pielgrzymów wzrosła trzykrotnie — wspomina ksiądz Bartołd.

W ostatnich latach przed pielgrzymami otworzyły się nowe możliwości, związane z rozwojem techniki. — Wydaje mi się, że samo pielgrzymowanie się nie zmienia, ale istnieje większa potrzeba świadectwa, komunikowania się pątników ze światem przy pomocy współczesnych mediów — twierdzi Krzysztof Piądłowski, koordynator internetowego projektu e-Pielgrzymka.pl. — Stąd pomysł naszego serwisu. Nie ma on zastąpić pielgrzymek, tylko opowiadać o nich. Chodzi o to, by zachęcić innych, dotrzeć do nich z przesłaniem wiary.

Dla samych pątników strona ma także znaczenie praktyczne. To tutaj uczestnicy pielgrzymki zapoznają się w sieci przed jej rozpoczęciem. Dzięki Wirtualnej Mapie Pielgrzymek można określić, gdzie aktualnie znajduje się dana pielgrzymka. — To pomoc dla mediów, kierowców i służb zaopatrujących pielgrzymki w żywność i napoje — podkreśla Piądłowski.

Serwis pomaga towarzyszyć duchowo rodzinom i znajomym znajdującym się w drodze, a nawet rozważać wraz z nimi treści zawarte w konferencjach. Dodatkową atrakcją są mikroblogi, na których uczestnicy umieszczają zdjęcia, opisy tekstowe i nagrania audio zrobione telefonami komórkowymi. Wystarczy wysłać wiadomość SMS lub MMS na odpowiedni numer, by taką relację „na żywo” umieścić w internecie. Jeśli dodamy do tego tzw. służbę elektryczną Plusa, która pozwala pątnikom naładować po drodze baterie telefonów komórkowych, możemy stwierdzić, że dzisiejszy pielgrzym jest w pełni skomunikowany ze światem.

Bliźni uwiera

Czy jednak w pielgrzymce nie chodzi o coś innego? Czy nie powinna być ona raczej oderwaniem od zgiełku tego świata, pozwalającym na usłyszenie głosu Pana Boga? Czy wszechobecne komórki nie są właśnie symbolem dzisiejszego zniewolenia mediami; tego, że człowiek nie jest już w stanie wytrzymać sam ze sobą i z tymi uwierającymi bliźnimi, którzy akurat znaleźli się obok? Artur Nowaczewski, poeta i krytyk literacki, tak opisuje swoją pieszą pielgrzymkę do Wilna: — Nieustanna obecność innych ludzi, nieraz tak skrajnie różnych, dla mnie, zamkniętego w sobie indywidualisty, również była wyzwaniem. Obok szli zarówno starsi, słuchacze Radia Maryja, jak i rozkrzyczana gimnazjalna młodzież, studenci, inteligenci i robotnicy, a więc ludzie ze środowisk, które tylko na pielgrzymce mają okazję się lepiej poznać. Pierwsze dni były dla mnie osobistą lekcją pokory. Marsz w grupie kosztował mnie więcej sił niż kilometry połykane na górskich szlakach.

Dzisiejszy człowiek niezbyt chętnie podejmuje takie wyzwania. Komórka, internet, pilot od telewizora pozwalają uciec od niewygodnych elementów rzeczywistości. Wystarczy zmienić kanał lub wykręcić inny numer. Tymczasem pielgrzymka zmusza do zmierzenia się ze światem, odsłania nasze prawdziwe relacje — z Bogiem, samym sobą, innymi ludźmi. — Trud, zmęczenie, niepogoda weryfikują nasze chrześcijaństwo — twierdzi ksiądz Bartołd.

Dlatego przed wyruszeniem w drogę warto zastanowić się, czego tak naprawdę oczekujemy: — Jedne pielgrzymki są bardziej otwarte na nowinki, inne mniej — ocenia Krzysztof Piądłowski. — Na przykład na dominikańskich istnieją grupy ciszy. Tam wyłącza się komórki, a uczestnicy narzucają sobie większy rygor. Ale są też grupy bardzo rozśpiewane, niemal imprezowe.

— Młodzież poszukuje radosnego chrześcijaństwa, entuzjazmu, emocji, stąd na pielgrzymkach młodzieżowych więcej jest piosenek i tańców — mówi ks. Bogdan Bartołd. — Studenci zwracają już większą uwagę na słowo. Wiele pielgrzymek akademickich obywa się bez instrumentów muzycznych.

Paradoksalnie, w czasach powszechnego wygodnictwa, coraz większym zainteresowaniem cieszą się grupy o charakterze pokutnym. — Ludzie szukają wyciszenia, dobrych konferencji, medytacji — zauważa ksiądz Bartołd. — Na co dzień bombardowani informacjami, hałasem, krzykiem, nagle odkrywają wartość ciszy. Wreszcie mają czas, by pomyśleć nad własnym życiem, odsłania się przed nimi cała sfera duchowa, której wcześniej nie dostrzegali.

Najlepszy sprawdzian

Ojciec Jerzy Tomziński, były generał zakonu paulinów i przeor Jasnej Góry, twierdzi, że pielgrzymka to najlepszy sprawdzian człowieka: — Dziewczyna po dwóch dniach wie, kim jest ten chłopak, który z nią idzie, czy to obibok, czy ktoś porządny. Tu kojarzą się małżeństwa, dojrzewają powołania.

Swoją pierwszą pielgrzymkę przeżył w wieku dziesięciu lat. — Nie było żadnego hotelu — wspomina. — Cała Częstochowa to był jeden wielki hotel. Mieszkańcy przyjmowali pielgrzymów. Spaliśmy w piętnastu chłopców na podłodze, w jednym pokoju. Warunki były prymitywne, myło się na podwórku, ale nikomu to nie przeszkadzało.

Na współczesnego pielgrzyma czeka o wiele więcej udogodnień niż na tego sprzed wojny, ba, nawet tego sprzed dwudziestu lat. Spanie po stodołach czy poranna toaleta w strumieniu należą już do rzadkości. Częściej miejscem noclegu są prywatne kwatery, plebanie, szkoły, pola namiotowe. Ciężkie plecaki wiezione są przez samochody, a odciski opatruje czujna służba medyczna. Czy znaczy to, że dzisiejszych pątników opanował duch wygodnictwa? — Ułatwień jest sporo, ale trzeba to wyważyć — twierdzi Krzysztof Piądłowski. — Proszę pamiętać, że większy plecak to dwa razy dłuższy czas pielgrzymki, co przy dzisiejszych krótkich urlopach byłoby trudne do realizacji. Trudno też zrezygnować ze służb porządkowych czy medycznych. Natomiast na pewno warto poczuć zmęczenie. Do zmęczonego człowieka często docierają rzeczy, których wcześniej nie zauważał. Zaczyna lepiej siebie rozumieć, dociera do głębi swoich problemów. To czas szczególnych przemyśleń i rozmów. Ważne, by w tym wszystkim było miejsce dla Pana Boga.

Rocznie odwiedza nasz kraj nawet milion pielgrzymów z zagranicy — mówi prof. Antoni Jackowski

Jesteśmy narodem pielgrzymów

O zmianach zachodzących w polskim pielgrzymowaniu mówi prof. Antoni Jackowski* w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim.

Bogumił Łoziński: Czy współcześnie Polacy nadal chętnie pielgrzymują?

Prof. Antoni Jackowski: — To ewenement, ale mimo obserwowanej od kilku lat laicyzacji, pielgrzymowanie wciąż się rozwija i to nie tylko w Polsce, ale także w krajach Europy Zachodniej. W naszym kraju do różnych sanktuariów udaje się rocznie nawet do 8 mln ludzi, co stawia nas na pierwszym miejscu w Europie.

Dlaczego pielgrzymujemy?

— Człowiek potrzebuje pewnego wyizolowania się od świata zewnętrznego, skupienia się na Bogu, w połączeniu z wyrzeczeniem płynącym z wysiłku fizycznego.

O co modlą się pielgrzymi?

— Przede wszystkim są to intencje dziękczynne, prosimy także Boga o zdrowie, szczęście, błogosławieństwo dla rodziny czy pracę. To się nie zmienia od lat. Zdarza się, że w pielgrzymce idą ludzie niewierzący, którzy szukają Boga.

Kiedy w Polsce narodziła się tradycja pielgrzymowania?

— Ona sięga początków polskiej państwowości. Mieszkańcy naszych ziem pielgrzymowali jeszcze w czasach pogańskich, na przykład na górę Ślężę, czy na Łysą Górę. Tę tradycję przejęli chrześcijanie. Pierwszą chrześcijańską pieszą pielgrzymkę po naszych ziemiach odbył cesarz Otton III — do grobu św. Wojciecha w 1000 roku.

Kto dziś udaje się na pątniczy szlak?

— W pielgrzymkach pieszych zdecydowanie dominuje młodzież, stanowiąc nawet do 80 proc. uczestników. Idą członkowie ruchów religijnych, inteligencja, a nawet elity intelektualne. Z kolei w pielgrzymkach autokarowych środowisko społeczne jest bardzo różnorodne i nie ma jakichś dominujących grup.

Jakie są najpopularniejsze miejsca pielgrzymowania?

— W statystykach wciąż na pierwszym miejscu jest Jasna Góra, dokąd rocznie przybywa średnio od 4 do 5 mln osób. Kolejne miejsce zajmują sanktuaria Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach oraz Matki Bożej w Licheniu i Kalwaria Zebrzydowska, do których rocznie przybywa po około 2 mln osób.

Fenomenem jest niebywały rozwój Łagiewnik. Według mnie, wkrótce frekwencja przekroczy tam 3 mln osób. Charakterystyczny dla tego sanktuarium jest jego międzynarodowy charakter. Odwiedza je najwięcej gości z zagranicy, bo aż ok. 500 tys. osób ze 100 państw. To największy zasięg geograficzny ze wszystkich sanktuariów świata.

A jak wytłumaczyć fenomen popularności sanktuarium w Licheniu?

— To na pewno zasługa charyzmatycznego budowniczego bazyliki ks. Eugeniusza Makulskiego. W tej części Polski nie było dużego ośrodka pielgrzymkowego, a to sanktuarium powstało przy miejscu objawień maryjnych.

Czy Polacy pielgrzymują do grobów osób jeszcze nie wyniesionych na ołtarze?

— Takim miejscem jest grób ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie. W czasach komunistycznych odwiedzało go nawet ponad milion osób, a obecnie ok. 800 tys. Miejscem pielgrzymowania jest też grób Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Na południu Polski chętnie odwiedzany jest grób ks. Józefa Tischnera w Łopusznej.

Gdzie, zdaniem Pana Profesora, będzie główny ośrodek kultu Jana Pawła II po wyniesieniu go na ołtarze?

— Mam nadzieję, że w miejscu jego pochówku — w Rzymie, a w Polsce w Krakowie, gdzie spędził najwięcej czasu. Bardzo niedobrze by się stało, gdyby doszło do jakiegoś rozdrobnienia geograficznego tego kultu. Doświadczenia historyczne pokazują, że umiejscowienie wielu relikwii w różnych miejscach osłabiało kult danego świętego.

Jakie pielgrzymki są popularniejsze: piesze czy autokarowe?

— Dominują autokarowe. Jeśli na Jasną Górę w pieszych pielgrzymkach przychodzi rocznie ok. 200 tys. pątników, to ok. 4 mln przyjeżdża autokarem. Ubolewam nad tymi proporcjami, bo z punktu widzenia duszpasterskiego na pewno większe znaczenie mają piesze. Są też inne formy pielgrzymowania, na przykład koleją czy samolotem, albo bardziej oryginalne: na rolkach, rowerami, motocyklami czy nawet konno.

Czy Polska jest atrakcyjna dla pielgrzymów z zagranicy?

— Nawet bardzo. Według naszych badań rocznie odwiedza nasz kraj nawet milion pielgrzymów z zagranicy. Najwięcej przybywa Niemców, Włochów i Francuzów, a także Hiszpanów. Są sanktuaria, które mają swoich pielgrzymów z zagranicy. Na przykład do Kalwarii Zebrzydowskiej przybywają pielgrzymi z dawnej monarchii austro-węgierskiej, bo w tamtych czasach odgrywała bardzo ważną rolę, stąd obecność pątników z Austrii, Bawarii czy Czech. Z kolei Łagiewniki upodobali sobie Słowacy, którzy stanowią nawet 30 proc. tamtejszych pątników.

A czy Polacy pielgrzymują do sanktuariów za granicą?

— Najczęściej jeździmy do sanktuariów maryjnych w Lourdes we Francji oraz w Fatimie w Portugalii, a także do miejsca kultu św. o. Pio w San Giovanni Rotondo we Włoszech oraz do sanktuarium św. Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii. Najwięcej pielgrzymów udaje się do Lourdes — nawet blisko 100 tys. rocznie. Od 10 lat bardzo popularne są wśród nas piesze pielgrzymki do Santiago de Compostela. Oczywiście one rozpoczynają się nie w Polsce, tylko u podnóża Pirenejów.

* kierownik Zakładu Geografii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama