Moc Boża nie wietrzeje

O sanktuarium św. Mikołaja w Pierśćcu (k. Skoczowa)

Już tyle razy uciekał z różnych miejsc i wracał na bagniste rozstaje, że katolicy z Pierśćca koło Skoczowa obawiali się nie na żarty. Ryzyko było poważne, a nie chcieli, żeby stąd także uciekł. Sposób był tylko jeden: dwadzieścioro dzieci w białych komeżkach...

To najprawdziwsza historia o tym, jak dzieci wysłano po 60-centymetrową figurkę chyba najdobrotliwszego ze świętych - św. Mikołaja.

Mikołaj Mikoły

"Właściwej" legendy figurka św. Mikołaja, czczona w Pierśćcu od 400 lat, doczekała się dopiero w 1938 r., a jej autorką jest Zofia Kossak. Jak głosi opowieść, działo się to wieki temu na podmokłym terenie. Kto nie znał drogi, łatwo mógł tu utonąć w bagnie, co nieraz się zdarzało. Figurę swojego patrona wyrzeźbił Mikoła, prosty pasterz. Kiedy skończył, zostawił ją na środku stajni i poszedł spać. Obudziły go krzyki alarmujące o pożarze stajni. Zbiegli się mieszkańcy całej wioski, by gasić ogień. Nie był to jednak pożar. Blask bił od Mikołowej rzeźby. Ludzie postanowili postawić figurę na bagnistym rozstaju, by rozjaśniała drogę. Gdy zapadał mrok, rozświetlała się, co przyciągało tłumy z całej okolicy. Tylko Mikole nie wyszła ta sprawa na dobre. Zapatrzony w swoje dzieło, zaniedbał obowiązki, aż któregoś dnia znaleziono go nieżywego pod figurą.

Symbol "zabobonnej" wiary

Po stu latach - jak głosi legenda - znowu zaczęło się coś dziać w Pierśćcu. Przyszedł czas wojen religijnych. Jak pisze Zofia Kossak, "świątek siejący nocami poświatę, nie był w smak nowo nawróconym. Polali kiedyś słup smołą, podpalili i nie odeszli, aż dębowy pień zagorzał. Alić następnej nocy blask znów niesie się po gaju. Świątek po dawnemu stoi, nawet niesczerniały". By się blasku figury pozbyć, przewieziono ją do klasztoru w pobliskiej Rudzicy. Ale nocą stamtąd zniknęła. Tego samego wieczoru pierśćczanie zobaczyli ją znowu świecącą u siebie. Nowy następca tronu zadecydował, by figurę zamknąć w pobliskich lochach w Grodźcu, ale kasztelan się nie zgodził. Wyrzucono więc ją do parowu, ale i stąd wróciła na rozstaje. W końcu złoczyńcy zdecydowali się porąbać symbol "zabobonnej" wiary: "Rąbią żołdaki stare lipowe drzewo. Nagle odskoczą, opuszczą toporzyska ze strachem: z odrąbanych ramion, nóg - krew płynie niby z żywego człowieka" - pisze Zofia Kossak. Kiedy uciekali do domów, niespodziewanie ogarnęła ich mgła. Zabłądzili. Nie mieli czym rozświetlić drogi. Wtem ktoś spostrzegł światło. Radość jeźdźców nie miała granic. Blask bił od starego świątka. Pomógł im wrócić bezpiecznie do domu. Od tego dnia św. Mikołaj stał tu nietknięty.

Dzieciom nie odmawia...

W tym momencie legendę uzupełniają fakty: - Kiedy w 1888 r. święcono nowy kościół, wierni zastanawiali się, co zrobić, żeby św. Mikołaj nie uciekł z nowej świątyni - opowiada ks. Jerzy Horzela, proboszcz parafii w Pierśćcu. - Przez miesiąc gorliwie uczestniczyli w rekolekcjach, przystąpili do sakramentów. Potem na biało ubrano dwudziestu chłopców. To oni przenieśli figurkę do kościoła. Katolicy z Pierśćca myśleli: jeśli zrobią to dzieci, na pewno tu zostanie. Przecież dzieciom niczego nie odmawia. Nie odmówił. Do dziś stoi w świątyni. Nie świeci. "Przed świętym Mikołajem palą się świece, teraz jeszcze i lampki elektryczne - to na co miałby sam świecić. Gdyby przyszła znów zła pora, że Śląsk zalegną ciemności, począłby świecić na nowo, bo moc Boża nie wietrzeje". Pierśćczanie są dumni, że Święty już nie uciekał. - Spotkałem rodziny, które do dziś szczycą się tym, że ich dziadek szedł w tej procesji - dopowiada ks. Horzela.

Z Mikołajem w tle

Historia Pierśćca na stałe związała się z kultem św. Mikołaja, przedstawionego w niepozornej figurze. Wioska istniała najprawdopodobniej już w XIII wieku. Pierwsza kaplica poświęcona Świętemu powstała w XIV w. W 1616 r. pożar strawił całą wieś - ocalała jedynie figura. W czasie wojen religijnych straciła ramiona i nogi. Ręce dorobiono, a nóg nie trzeba. Od 200 lat wierni ubierają ją w szaty zależne od okresu liturgicznego. W 1618 r. protestanci wybudowali nowy kościół pw. św. Mikołaja, co jest ewenementem w historii reformacji na Śląsku Cieszyńskim - luteranie nie dedykują świątyń świętym. W 1718 r. przeszedł on w ręce katolików. Samodzielna placówka duszpasterska powstała tu w 1785 r. Rozwój wiosek przynależnych do Pierśćca, a także wzrost ruchu pielgrzymkowego spowodowały potrzebę postawienia większej świątyni. Kościół wybudowano w ciągu roku i konsekrowano w 1889 r. W 1964 r. do Pierśćca z Bari kardynał Kominek przywiózł relikwie Świętego, które trafiły tam z tureckiej Miry w czasie wypraw krzyżowych.

Dary wciąż przychodzą

Choć figura już nie świeci, wierni wierzą w jej nadprzyrodzoną moc. "Wspomożycielu ubogich, Obrońco dziewic, Opiekunie żeglujących, Wskrzesicielu umarłych, Ucieczko chorych, Walczący ze zbrodniami, Zdrowie niemocnych, Podporo więźniów, Szczodry jałmużniku, Opiekunie sierot, Opiekunie rodzin" - śpiewają klęcząc przed nią w poniedziałki w Litanii do św. Mikołaja. Każdy pielgrzym ma też szansę nauczyć się tu pieśni ku czci Świętego (autorką kilku z nich jest Bogumiła Dunikowska, grająca tu na organach). Pielgrzymów przyciąga też tradycyjny wystrój świątyni. Mówią: "Tu się naprawdę można skupić i pomodlić".

Wciąż dzieją się cuda

- Cudowność najtrudniej wytłumaczyć, bo jest niemodna - mówi Ksiądz Proboszcz. - Ale kiedy widzę ludzi, którzy przychodzą dziękować tu za łaski, jestem przekonany, że to Święty je wyprasza. Ludzie modlą się za chorych krewnych. Potem ten człowiek przychodzi po latach i mówi z przekonaniem: "To jednak św. Mikołaj mi pomógł". Czują się wdzięczni, i to już jest cud. "Plecy" figury są gładko wypolerowane od pocierania chusteczkami, którymi następnie dotyka się chorych miejsc, wierząc, że zostaną uzdrowione. Zdarzają się cuda. Jak choćby uzdrowienie chłopca chorego na raka żołądka, którego chirurg tak szybko zaszył, jak otworzył, wypisując od razu akt zgonu. Ktoś podarował dziecku chusteczkę z Pierśćca. Lekarze byli w szoku. A chłopak od pół wieku dziękuje tu Mikołajowi za życie.

Bez plastra na ustach

- Jedź to Pierśćca, może dobrego męża wymodlisz - żartują pielgrzymi. A tu nie ma co żartować. - Mam nawet specjalną modlitwę o wybór drogi życiowej. Mikołaj jest przecież także patronem dobrego wyboru stanu - więc dlaczego się nie modlić. Obcowanie świętych, to przecież żywa wspólnota. Jak kto jest świętym, to mu nikt w niebie ust plastrem nie zalepia i potrafi u Pana Boga coś wyprosić, prawda? - mówi na pożegnanie ks. Horzela




Jak dojechać?

Samochodem

Najprościej przez Skoczów. Na głównym skrzyżowaniu drogi dwupasmowej Katowice-Wisła; Bielsko-Cieszyn, skręcamy na Bielsko, przejeżdżamy przez most na Wiśle, po czym skręcamy w lewo. Dalej jedziemy prosto ok. 5 km i dojeżdżamy do Pierśćca.

Autobusem

Z dworca w Skoczowie. Informacja o odjazdach pod numerem telefonu (0-33) 853 32 88.

Pociągiem

Wsiadamy w Skoczowie do pociągu jadącego do Katowic, wysiadamy na następnym przystanku (Pierściec). Jadąc do Skoczowa od strony Katowic wysiadamy jeden przystanek przed Skoczowem. Informacja o odjazdach pociągów pod numerem telefonu (0-33) 853 39 12.

Msze św.: w niedziele i święta o godz. 6.45, 9.00, 11.00, soboty - 18.00, w tygodniu - 7.00 i 18.00. Msze św. dla dzieci - w czwartki o godz. 16.00.

Odpusty: niedziela po 6 grudnia i przed 24 czerwca (Znalezienie relikwii św. Mikołaja).

Duszpasterze sanktuarium w Pierśćcu proszą, by pielgrzymki zgłaszać telefonicznie:

Parafia św. Mikołaja, Pierściec 56, 43-430 Skoczów, tel. (0-33) 853 34 35, e-mail: piersciec@bielsko.opoka.org.pl.


opr. mg/mg



Copyright © by Gość Niedzielny (35/2001)

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama