Częstochowa po amerykańsku

O sanktuarium maryjnym w Doylestown

Nazwa Doylestown brzmi trochę dziwnie dla naszego ucha. A jednak Doylestown to jedno z miejsc najbardziej znanych i najchętniej odwiedzanych przez Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych. To tu znajduje się amerykańska Częstochowa - sanktuarium Matki Bożej Jasnogórskiej.

Początki sanktuarium łączą się z przybyciem w 1951 roku do Stanów Zjednoczonych ojca Michała M. Zembrzuskiego z zakonu ojców paulinów. Już od pierwszych chwil swojego pobytu na ziemi amerykańskiej nosił się on z zamiarem stworzenia miejsca, które jednoczyłoby Polonię mieszkającą w USA, a zarazem umacniało życie religijne Polaków i podtrzymywało narodowe tradycje.

Pierwsze kroki

Początki nie były oczywiście łatwe. Jednak ojciec Michał znalazł wokół siebie wielu życzliwych ludzi, którzy wsparli jego ideę i razem z nim wytyczali kierunki przyszłych działań. W maju 1953 roku, po uzyskaniu zgody kardynała Johna F. O'Hara, arcybiskupa Filadelfii, w której to diecezji miało powstać sanktuarium, rozpoczęto poszukiwania odpowiedniego terenu. Po znalezieniu i wykupieniu odpowiedniej działki w pobliżu Doylestown w stanie Pensylwania, 6 listopada 1953 roku za zgodą Stolicy Apostolskiej został erygowany pierwszy klasztor zakonu paulinów na ziemi amerykańskiej.

Ta ważna decyzja pozwoliła na rozpoczęcie konkretnej pracy zmierzającej do realizacji poczynionych wcześniej planów. W 1954 roku do Doylestown przyjechali kolejni zakonnicy, a w 1955 ojciec Michał zaczął propagować ideę amerykańskiej Częstochowy poprzez audycje radiowe w Nowym Jorku i Filadelfii. Notabene ta forma kontaktu sanktuarium z rodakami przetrwała do dziś w postaci audycji radiowych „Głos Amerykańskiej Częstochowy".

Na pierwszą kaplicę, która mogłaby służyć do odprawiania Mszy Świętych i wspólnej modlitwy, zaadaptowano starą pofarmerską stodołę, w której już w 1955 roku odprawiono pierwszą Eucharystię. Może była uboga i prymitywana, jak zauważył ojciec Zembrzuski, ale przecież - to już słowa kardynała O'Hara - „wielkie rzeczy powstają z małych. Nasze zbawienie rozpoczęło się w stajni w Betlejem".

Wizerunek Matki

Polacy wyjeżdżający z ojczyzny, czy to do Ameryki, czy w jakikolwiek inny zakątek świata, zabierali z sobą zawsze wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Także sercem sanktuarium stał się wizerunek Jasnogórskiej Pani. Tak jak w każdej rodzinie zajmował on szczególne miejsce i był nie tylko znakiem wiary, ale i narodowej przynależności, tak i tutaj stał się zaproszeniem do wspólnej modlitwy, odnowienia tych więzi, które łączą Polaków między sobą i z ojczystą ziemią. I na początku, kiedy do sanktuarium przybyła pierwsza grupa pielgrzymkowa z Filadelfii, i dzisiaj tym, co wszystkich porusza są oczy Matki. To do Niej przybywają pielgrzymi, by prosić o wstawiennictwo i przez Jej ręce powierzać Bogu swoje sprawy.

Pomnik Tysiąclecia

W miarę jak do Doylestown przybywało coraz więcej pielgrzymów, okazało się, że kaplica jest za mała i trzeba będzie w jakiś sposób odpowiedzieć na coraz większe potrzeby związane z napływem wiernych. Wielki ruch pielgrzymkowy stał się inspiracją, by w duchu wdzięczności za Milenium Chrztu Polski wybudować nowe, wielkie sanktuarium maryjne.

Prace związane z budową świątyni na 1.800 miejsc i dolnej kaplicy, w której miała się znaleźć kopia ołtarza z kaplicy na Jasnej Górze, ruszyły na dobre w 1965 roku, a już w następnym roku, 16 października, dokonano uroczystej dedykacji nowego sanktuarium. Uroczystościom przewodniczył kardynał Jan Król z Filadelfii, a popołudniu sanktuarium nawiedził prezydent Stanów Zjednoczonych Lyndon B. Johnson z rodziną, który podkreślił wielką rolę, jaką w historii USA odegrali polscy emigranci.

Pielgrzym w sanktuarium

Pielgrzymki do miejsc świętych każdy przeżywa na swój sposób. Z pewnością również w Doylestown inaczej czuje się ktoś, kto od lat mieszka w Ameryce, a inaczej każdy, kto znalazł się tu tylko na chwilę, jako gość na amerykańskiej ziemi. To, co zdaje się jednak szczególnie ważne, to ciągłe odkrywanie, jak bardzo wiara zakorzenia się w człowieku przez rodzinny dom i ojczyste tradycje, i jak bardzo ich potem potrzebuje, by się rozwijać i przez cale życie kształtować serce człowieka.

Patrząc trochę z boku na Polaków mieszkających za oceanem, nietrudno zauważyć, że to właśnie w kościołach, a w szczególny sposób w amerykańskiej Częstochowie, inaczej bije polskie serce. To właśnie w świątyniach odprawia się po polsku Msze Święte, przy parafiach działają polskie szkoły, które uczą kolejne pokolenia ojczystego języka, a dzieci przyjmują sakramenty święte z rąk polskich kapłanów. Choć istnieje wiele polskich organizacji i działają polskie służby dyplomatyczne, ostatecznie prawdziwe i głębokie więzi podtrzymuje się dzięki rodzinie i Kościołowi.

Więcej informacji w Internecie: www.czestochowa.us

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama