W kuchni z mamą i tatą

Poradnik - jak przygotowywać posiłki wspólnie z dziećmi

W kuchni z mamą i tatą

Federica Buglioni

W kuchni z mamą i tatą

Jak nauczyć dzieci bezpieczeństwa, dobrych manier i zdrowego odżywiania.

Poradnik dla rodziców

Wydawnictwo Bratni Zew
ISBN: 978-83-7485-124-4
Rok wydania: 2010
Imprimatur: Posiada Imprimi potest

Domowa kuchnia to wyjątkowe laboratorium, w którym dzieci w wieku od 2 do 12 lat pod naszym pełnym miłości przewodnictwem mogą poznawać świat jedzenia i badać go wszystkimi zmysłami. Wspólne gotowanie z dziećmi to nie tylko dobra zabawa i ciekawy sposób na spędzanie wolnego czasu. To przede wszystkim działanie o dużym znaczeniu wychowawczym i emocjonalnym. Przebywając w kuchni razem z dziećmi rodzice zyskują możliwość poznawania, obserwowania oraz odkrywania nowych aspektów osobowości własnych dzieci. Dzieci natomiast - uczestnicząc w przygotowywaniu posiłków - uczą się, eksperymentują, doświadczają, a przez co nabierają prawidłowych przyzwyczajeń w zakresie żywienia, sposobu zachowania przy stole oraz zasad bezpieczeństwa.

Poradnik dla rodziców w którym znajdziemy:

  • opis przyborów kuchennych dostosowanych do dziecięcych rączek
  • wskazówki jak zadbać o pozytywną atmosferę przy stole
  • zestaw specjalnie opracowanych przepisów kulinarnych
  • opis błędów jakich rodzice nie powinni popełniać
  • elementarz dobrych manier
  • zasady higieny i bezpieczeństwa w kuchni
  • wskazówki jak zapobiegać wypadkom kuchennym
  • informacje pomocne w rozwiązywaniu konfliktów
Spis Treści:
Wstęp
W kuchni rękoma, umysłem i sercem
Atmosfera przy stole
PRZYBORY RĘCZNE I NARZĘDZIA KUCHENNE
- Maszyna do makaronu
- Praska do ziemniaków
- Łyżki i łyżeczki
- Miarki kuchenne i łopatki
- Cedzak, sitko i lejek
- Nożyczki i noże
- Foremki do wykrawania ciasta
- Radełka do cięcia ciasta
- Miski
- Moździerz kuchenny
- Waga
- Wyciskarka do cytrusów
- Deska do krojenia
- Tarka
- Przecieraki
- Blender
- Wałek
- Worek dekoratorski i szpryca
- Ubijaczka i trzepaczka
- Wirówka
Jak fajnie jest się brudzić, jak fajnie jest sprzątać
RĘCE W CIEŚCIE
Mleko i produkty nabiałowe
- Masło
- Jogurt i...
- Krem z sera ricotta
- Parmezan i inne sery
Z ryżem i mlekiem
- Ciasto ryżowe
Z owocami
Sałatki z owoców i świeże soki
Nadziewane suszone owoce
Pszenica i mąka pszenna
- Makaron z pszenicy twardej
- Chrupiąca przystawka
- Chleb
- Chleb focaccia
- Pizza
- Suchy chleb i bułka tarta
Z warzywami
- Sałatka z fasolki szparagowej
- Suchary friselle zwykłe lub z pomidorami
- Sałatka sezonowa
- Kluski ziemniaczane
- Przecier z warzyw
- Pinzimonio
Z mięsa
- Pulpeciki
- „Frytki” z kurczaka
- Pieczona kiełbasa
Z rybą
- Sardele i sardynki
- Rybne zawiniątka
Z jajkiem
- Nadziewane jajka na twardo
- Kruche ciasteczka
Z cukrem i czekoladą
- Polewy i dekoracje
Wokół stołu
Ogród warzywny na balkonie
W poszukiwaniu dzikich owoców
Piknik
Przyjęcie urodzinowe
INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE
Elementarz dobrych manier
Sezonowe warzywa i owoce
Bezpieczeństwo w kuchni
Różne metody gotowania

 


FRAGMENT

 

W KUCHNI RĘKOMA, UMYSŁEM I SERCEM

Dobre powody do tego, aby gotować z dziećmi

Gotowanie jest dla dzieci sprawą poważną, jest piękną zabawą pozwalającą na dokonywanie interesujących odkryć, na zdobywanie umiejętności logicznych i zręcznościowych, na mierzenie się z własnymi siłami i na angażowanie się w działania wspólnie z rodzicami. W kuchni można posługiwać się wszystkimi zmysłami, czyli tak jak dzieci najbardziej lubią — można dotykać, obserwować, wąchać, smakować, słuchać. Ma się w kuchni do czynienia z różnie wyglądającymi, różnie pachnącymi i posiadającymi różną konsystencję składnikami, które są owocem kolejnych cykli naturalnych. Ma się w kuchni również do czynienia z reakcjami chemicznymi i fizycznymi, które wyglądają jak magia. Są tam smaki, które wybieramy w zgodzie z naszymi tradycjami, z naszymi wyborami etycznymi i politycznymi, z historią naszej cywilizacji. Dzieci mogą to wszystko odkrywać razem z nami, pomagając w przygotowywaniu prawdziwego jedzenia, codziennego i prostego. Jego przygotowywanie jest dużo bardziej interesujące niż pomoc przy zwyczajowych torcikach i przekąskach, z którymi zwykle pozwalamy im mieć do czynienia, pozbawiając je w ten sposób podstawowej wiedzy dotyczącej codziennego życia, tak jakby dzieci były w stanie robić coś jedynie dla zabawy czy na niby.

Dzieci wchodzą do kuchni z chęcią wystawienia samych siebie na próbę, z chęcią zmierzenia się z trudną czynnością, świadome ryzyka porażki. „Mogę spróbować? Ja chcę to zrobić!” Propozycja ta zasługuje na przyjęcie, ponieważ pogodna atmosfera domowej kuchni, nasze towarzystwo i nasze emocjonalne przewodnictwo są idealnym kontekstem do poznawania przyjemności wynikającej ze świadomości bycia przydatnym w działaniu robienia czegoś ważnego dla siebie i dla własnej rodziny, przezwyciężając przy tym drobne niepewności.

W przeciwieństwie do tego, co zwykło się uważać, dzieci bardzo lubią robić coś na poważnie, mają one ogromną potrzebę odczuwania, że są „zdolnymi dziećmi, zdolnych rodziców”. Niegdyś dorośli wykonywali prace, które dzieci mogły obserwować, prace najczęściej fizyczne, które następnie były imitowane w zabawie przez dzieci i w ten sposób przez nie rozumiane. Łatwiej było o stwierdzenie: „Jaki mój tata jest zdolny!”. Dziś natomiast dzieci najczęściej nie wiedzą, na czym dokładnie polega nasza praca, która jest zbyt skomplikowana i zbyt odległa od ich rzeczywistości. Chciałyby wiedzieć o niej więcej, chciałyby móc nas obserwować przy pracy, aby zrozumieć kim tak naprawdę jesteśmy. Dlatego też, w ich oczach, tata, który jest w stanie wymienić zepsuty zamek w drzwiach jest dużo zdolniejszy od odnoszącego sukcesy dyrektora przedsiębiorstwa, który musi dzwonić z takim problemem do ślusarza. W ten sposób kuchnia staje się miejscem, w którym dzieci mogą być naprawdę świadkami naszej kompetencji, w którym mogą obserwować nasze gesty, gdzie mogą zrozumieć to, co robimy, a następnie mogą próbować uczyć się u nasze-go boku, aż odkryją, że są równie zdolne i kompetentne. Będzie to mały krok w budowaniu ich tożsamości.

Nabieranie prawidłowych przyzwyczajeń żywieniowych to podstawowy plus wspólnego gotowania. Z mojego doświadczenia wynika, że dzieci, które pomagają w kuchni, które znają różne składniki i potrafią się z nimi obchodzić, dzieci, które pomagają w robieniu zakupów — szczególnie w przypadku warzyw i owoców — wykształcają bardziej dojrzałe podejście do jedzenia, potrafią odróżnić, wybrać, i nie dają się zwieść reklamom, gadżetom i barwnym opakowaniom. Stają się, innymi słowy, bardziej uważnymi i świadomymi konsumentami. Fakt, że wszystko to naprawdę zachodzi na przestrzeni kilku lat dowodzi, że wychowanie żywnościowe działa, jeżeli podchodzi się do niego z systematycznością, w rodzinie, a nie tylko w szkole. Dzieci uczą się doceniać zdrowe jedzenie dobrej jakości, jeżeli my, jako pierwsi je doceniamy, starannie przygotowujemy i z radością zanosimy je na stół.

Wspólne gotowanie z dziećmi przydaje się również nam, rodzicom. W ten sposób możemy bowiem dzielić chwile z naszymi dziećmi, cieszyć się ich towarzystwem, możemy je obserwować i odkrywać nowe aspekty ich osobowości. Gdy bowiem razem robi się coś pięknego, odczuwa się wzajemną bliskość, ma się ochotę opowiadać, czasem przyjdzie na myśl jakiś żart, albo obawa do wy-jawienia. Obserwując ich gesty — spokojne lub pospieszne, pewne lub niepewne — oraz ich czas koncentracji, odkrywając ich zdolności i ich słabe punkty, możemy zebrać cenne wskazówki, tak aby je lepiej zrozumieć, aby móc sobie je wyobrazić w szkole, aby dodawać im otuchy w trudnych chwilach.

Na koniec, nie zapominajmy, że tak jak my obserwujemy nasze dzieci, również one nas obserwują. Może się zdarzyć, że chwila ich zdenerwowania naszą niecierpliwością, lepsze od naszego twórcze rozwiązanie lub zwykła pogawędka pozwolą nam odkryć, że wśród zagniatanych ciast i patelni również my może-my się rozwijać, dzięki naszym dzieciom.

ATMOSFERA PRZY STOLE

ATMOSFERA PRZY STOLE, czyli innymi słowy humor naszych współbiesiadników, często warunkuje nasz apetyt i nasz smak. Dlatego też rozgotowany makaron zjedzony w towarzystwie najdroższego przyjaciela może się nam wydać dużo smaczniejszy od niezwykle wyszukanej potrawy podawanej na służbowym, pełnym napięcia obiedzie. To samo dotyczy naszych dzieci. Nasza pogoda ducha lub nasza nerwowość, nasza zdolność do słuchania lub rozkojarzenie mogą głęboko wpłynąć na ich smak i przyzwyczajenia żywieniowe, w dobrym i złym znaczeniu.

Tak jak z uwagą wybieramy najzdrowsze pokarmy, używamy bezpiecznych przyborów i urządzeń, staramy się dobrze nakryć stół, w ten sam sposób powinniśmy zwracać uwagę na nasze emocje i na emocje naszych dzieci.

Jeżeli zdołamy uczynić z posiłku pogodną i przyjemną chwilę spotkania, a nie starcia, chwilę słuchania i dzielenia się, lekkości i wesołości, dzieci będą mogły lepiej poczuć prawdziwy smak potraw, rozwinąć ciekawość i zainteresowanie jedzeniem, i będą mogły nauczyć się doceniać wspólne spożywanie posiłków. Innymi słowy, będą w stanie nawiązać dobrą relację z jedzeniem, zamiast „używać go”, aby się pocieszać, aby inscenizować małe szantaże, aby oddawać głos złemu samopoczuciu czy problemom. Zdrowe przyzwyczajenia żywieniowe pojawią się więc jako „efekt uboczny”.

DZIECI, KTÓRE JEDZĄ NIEWIELE, DZIECI, KTÓRE JEDZĄ NIEWŁAŚCIWIE

Niektóre dzieci zjadają bardzo niewielką ilość pokarmów lub wręcz „nie jedzą” i zdają się żyć powietrzem, to ze zrozumiałych powodów wywołuje zaniepokojenie i frustrację rodziców. Wiele może być powodów, dla których dzieci odmawiają przyjmowania pokarmów i trzeba czasu, aby zrozumieć, jaki jest ten prawdziwy problem, który często nie ma żadnego związku z ich preferencjami smakowymi (na nic nie zda się więc wysiłek wkładany w przygotowywanie alternatywnych potraw), i którego nie da się rozwiązać, jeżeli każdy posiłek sprowadzany jest do zmagania się z dzieckiem.

Niekiedy zaistniały problem jest błahy i prosty do rozwiązania. Niektóre dzieci na przykład nie lubią ciemnych pokarmów, inne nie przepadają za określoną ich konsystencją, jeszcze inne boją się odejść od sztywnych przyzwyczajeń, na przykład od jedzenia w zasadzie samego makaronu i niewielu innych rzeczy. Niekiedy wystarczy okres nerwowości czy zmęczenia, przeziębienie, które nie pozwala na odczuwanie zapachów, chęć naśladowania kolegi ze szkoły, który ma kieszenie pełne przekąsek... I tak przy stole buzia się zamyka. Tego typu sytuacje zdarzają się często i nie należy się przesadnie nimi martwić. Ważne, aby starać się je stopniowo rozwiązywać.

W innych przypadkach, problem jest bardziej złożony i dotyczy delikatnych aspektów naszych relacji rodzinnych. Dzieci są bowiem wzruszającym odbiciem naszych ograniczeń i niepewności, do tego stopnia, że właśnie dzięki ich „buntom” zyskujemy niekiedy motywację do ryzykowania i polepszania samego siebie. W takich przypadkach trzeba więcej czasu niezbędnego do tego, aby zebrać i spokojnie przeanalizować wiele drobnych sygnałów wysyłanych do nas przez nasze dzieci, aby je zrozumieć i wreszcie znaleźć na nie skuteczne odpowiedzi.

DO STOŁU Z UŚMIECHEM

O jakikolwiek problem by chodziło i również wtedy, kiedy nie ma żadnego problemu, właściwe przyzwyczajenia żywieniowe buduje się w pogodnej atmosferze. Zamieszczone poniżej małe vademecum jest owocem codziennego doświadczenia wielu rodziców (oraz ich dzieci), ich wysiłków i ich postępów w rozwiązywaniu trudności dużych i małych. To „koszyk pomysłów”, w którym każdy, podchodząc do niego z właściwą dozą zmysłu krytycznego, może znaleźć przydatne inspiracje dla własnej rodziny, warto czasem spróbować czegoś innego, tak aby naprawić zbyt często powtarzające się niemiłe sytuacje. Postępy dadzą się stopniowo zauważyć.

VADEMECUM POGODNEJ ATMOSFERY

BĄDŹMY KREATYWNI!

ZAWIESZENIE BRONI. Jeżeli naprawdę musimy się kłócić, albo wyciągać na wierzch jakiś problem, zanim „wybuchniemy” postawmy sobie pytanie, czy rzeczywiście nie można odłożyć danej dyskusji na przykład o pół godziny. Dla naszych dzieci świadomość, że przy stole ogłaszane jest zawieszenie broni, że to chwila spotkania w pogodnej atmosferze, również w momentach napięcia i trudności, będzie bardzo uspokajająca.

WYŁĄCZMY TELEWIZOR. Jedynymi składnikami naprawdę niezbędnymi przy stole są, wzajemne towarzystwo, słowa, żarty, opowieści i smak potrawy przygotowanej i podanej z miłością. Nie zawsze stać nas na wesołość, zdarza się, że nie jest się w stanie komunikować, ale jeżeli telewizor jest zawsze włączony ryzykujemy, że nawet tego nie zauważymy. Oczywiście, w dniu, kiedy w telewizji pokazują jakiś szczególny program, którego nie można absolutnie przegapić, możemy zorganizować wyjątkową kolację właśnie przed telewizorem. Będzie to wtedy małe, dopuszczalne wykroczenie.

ROZMOWA TAK, PRZESŁUCHANIE NIE. Przy stole możemy rozmawiać o wielu rzeczach, oczywiście również o jedzeniu, które może być punktem wyjścia do przywoływania rodzinnych wspomnień lub zastanowienia się nad następnym przepisem, jaki można będzie wspólnie zrealizować. Możemy pomyśleć też o zabawie, jaką chcielibyśmy zorganizować po kolacji lub opowiedzieć jakieś wydarzenie, które miało miejsce w ciągu dnia. Unikajmy narzekania na problemy w pracy, jak również słynnego pytania „Jak tam poszło w szkole?”. Jeżeli w szkole nie idzie najlepiej, porozmawiajmy o tym przed lub po posiłku, a nie w trakcie... Chyba że dziecko samo spontanicznie wyciągnie ten temat.

JE SIĘ PRZY STOLE. Aby zasmakować przyjemności stołu trzeba być... przy stole. Przekąski między posiłkami i jedzenie roznoszone po całym domu negatywnie wpływają na chwile wspólnego posiłku.

POZOSTAŃMY PRZY STOLE PRZEZ ROZSĄDNY CZAS. Niektóre dzieci wierzgają przy stole, wytrzymują przy nim zaledwie kilka minut. Jedną nogą są zawsze gotowe do ucieczki. Wyjaśnijmy im, bez uciekania się do szantażu emocjonalnego, że bardzo cieszymy się za każdym razem, kiedy siadają z nami do stołu, stwórzmy pogodną atmosferę i pracujmy nad małymi postępami. Zadajmy sobie oczywiście również pytanie, czy to przypadkiem nie my narzucamy zbyt długie biesiadowanie. Dwadzieścia minut to zupełnie wystarczający czas.

JESTEŚMY WIARYGODNYMI WZORAMI DO NAŚLADOWANIA? W związku z faktem, że nasze dzieci nas kochają, obserwują nas i obierają nas jako wzorce w tym, co dobre i w tym, co złe. Zanim zaczniemy od nich wymagać jakiegoś rodzaju zachowania, przyjrzyjmy się nam samym. Czy zawsze jemy w sposób zdrowy i właściwy w ich obecności? Traktujemy się uprzejmie i z wzajemnym szacunkiem? Niewielka poprawa w naszym zachowaniu może zaowocować dużymi zmianami w dzieciach, bez potrzeby uciekania się do wydawania im rozkazów.

WARTOŚCI PRZY STOLE

DUMA Z NASZEJ ROLI. Jeżeli gotujemy w zdenerwowaniu, z myślą „Co też ja muszę robić!”, nie możemy wymagać, żeby nasi współbiesiadnicy siadali do stołu z radością. Przygotowanie pachnącej kolacji dla własnej rodziny, nakrycie stołu z prostotą i dobrym gustem, podanie smakowitej potrawy (nawet jeżeli to zwykła sałatka) jest dużą odpowiedzialnością, jest pełnym godności zadaniem, jest zaszczytem.

WSPÓŁPRACA. Od czasu do czasu, stopniowo w coraz bardziej regularny sposób, zaznajamiajmy dzieci ze sprzętem kuchennym, z przygotowywaniem posiłków, wciągajmy je do dyskusji nad wyborem menu i do sprzątania, podkreślając za każdym razem, że pomoc, jakiej nam udzielają jest dla nas bardzo cenna i że jesteśmy dumni z ich postępów. Z biegiem lat zdobędą ważne zdolności. Wspólne życie oznacza również dzielenie się wysiłkiem, a ten, bardziej niż obowiązkiem, staje się wartością.

RÓŻNORODNOŚĆ I ZŁOŻONOŚĆ. Nie przygotowujmy za każdym razem jednakowych rzeczy myśląc, że w ten sposób zadowolimy naszych najbliższych. Jeżeli ustępujemy wobec ich zachcianek nie pomagamy im w rozwijaniu otwartej mentalności i ciekawości względem jedzenia. Stół jest również sposobem na zapoznanie się z nowymi składnikami, z nowymi ideami, z nowymi smakami, z nowymi kulturami.

MIŁOŚĆ I SZACUNEK DLA SIEBIE SAMEGO. Dbajmy o własne zdrowie przy stole. Nauczymy w ten sposób nasze dzieci miłości do samych siebie.

CZEGO NIE NALEŻY ROBIĆ

NIE ZACHOWUJMY SIĘ JAK POLICJANCI. Nie krytykujmy w kółko dzieci. Jak mogą jeść w pogodnej atmosferze, jeżeli mają u boku dwie osoby niezmiennie gotowe je skrzyczeć, jeżeli krzywo siedzą, jeżeli nie są czyste czy nie zachowują się idealnie? Nawet nam by się to nie udało.

NIE BĄDŹMY SĘDZIAMI. Jeżeli przy stole siedzi więcej niż jedno dziecko, spory są nieuniknione. Pozwólmy dzieciom na to, aby czasem rozwiązały swoje problemy między sobą, nawet gdyby miało to oznaczać przemilczenie jakiejś małej niesprawiedliwości. Interweniujmy jedynie wtedy, gdy naprawdę nie możemy sytuacji zignorować, jeżeli to możliwe odkładając wychowawczy wykład na później. Skoncentrujmy się na słuchaniu i cieszmy się posiłkiem na tyle, na ile to możliwe. Damy w ten sposób dobry przykład.

NIE DLA POGRÓŻEK I PERTRAKTACJI. „Jeśli nie zjesz mięska to mama się rozpłacze!”... „Jak zjesz warzywa, to później dostaniesz ciasto”... „Za mamę, za tatę”. Uwaga! Tego typu stwierdzenia uczą dzieci „używania” jedzenia jako narzędzia handlu, szantażu, stając się powodem niebezpiecznych nieporozumień. Dzieci niejadki zaczynają w ten sposób wierzyć w to, że mama będzie je kochać pod warunkiem, że będą się zmuszały do jedzenia. Tak jakby uczucie było proporcjonalne do ilości pochłanianego jedzenia. Należy zawsze unikać szantażu przy stole, ponieważ rozwiązując natychmiastowy problem (dziecko ustępuje i zaczyna jeść) wywołuje się problem dużo większy (wypaczoną relację z jedzeniem). Jedzenie to tylko jedzenie, a jeżeli dziecko nie chce jeść musimy wysilić się, aby zrozumieć dlaczego.

„JEDZ, BO TO ZDROWE”. Przyznajmy, że podobne zdanie nigdy nikogo nie przekonało. Jest to zdanie prawdziwe, ale nieskuteczne. Jeżeli chcemy, żeby dzieci jadły w inny sposób, spróbujmy stworzyć przyjemną atmosferę i postarajmy się o to, aby nie czuły, że cały czas jest na nie wywierana presja.

NIE WYPEŁNIAJMY TALERZA. Dzieci-niejadki mogą przestraszyć się na widok pełnego talerza, postrzeganego na kształt ogromnej i niemożliwej do zdobycia góry. Lepiej przygotowywać małe porcje i później zaproponować dokładkę. „Smakosze” muszą nauczyć się odróżniać kiedy są najedzeni, a kiedy przejedzeni. Również dla nich lepiej jest porcje najpierw ograniczyć, a dopiero później pomyśleć o dokładce.

NIE POPRZESTAWAJMY NA „NIE”. Nieuniknione „Nie smakuje mi to” nie powinno być końcem rozmowy, ale jej początkiem: „Wyjaśnij mi dlaczego nie smakują ci gotowane marchewki? Nie odpowiada ci ich smak czy ich konsystencja? Spróbuj skosztować kawałka surowej i chrupiącej marchewki i powiedz mi, co o niej myślisz”. Pomóżmy dzieciom nie poprzestawać na pierwszym wrażeniu, pomóżmy im w bardziej dojrzałym, w bardziej „naukowym” rozumowaniu, skorzystaniu z ich własnych zmysłów do odkrywania świata. Na początku, mogą być trochę zdezorientowane tym nowym podejściem, ale krok po kroku przekonają się do niego. Okazujmy za każdym razem zainteresowanie dla ich odczuć. Im bardziej dziecko czuje się szczerze wysłuchane, w tym mniejszym stopniu ucieka się do kaprysów.

NIE OBWINIAJMY DZIECKA, KTÓRE JE ZBYT DUŻO LUB ZBYT MAŁO. Nie kontrolujmy obsesyjnie ilości zjadanego jedzenia oraz wagi dziecka. Nasze dzieci, niezależnie od tego czy są trochę puszyste czy zbyt chudziutkie, nie powinny odczuwać ciężaru naszych obaw, o których powinniśmy natomiast porozmawiać z pediatrą. Jeżeli chcemy, aby nie tyły, myślmy o tym więcej, gdy jesteśmy w sklepie, a mniej gdy siedzimy przy stole. W każdym razie, nie rozmawiajmy o jedzeniu w taki sposób, jakby chodziło o lekarstwo. Przy stole jakość i piękno jedzenia liczą się w równym stopniu co witaminy i minerały.

NIE TWÓRZMY SPOTÓW REKLAMOWYCH. „Skosztuj, jakie to dooooobre! Mmmmm, wyśmieniiiite!”. Nie jest to dobry sposób na przekonanie dziecka o smaku danej potrawy, wręcz przeciwnie, tworząc „spoty reklamowe” wystawiamy się na pośmiewisko i ryzykujemy utratę wiarygodności. Lepiej ograniczyć się do stwierdzenia „Mnie bardzo smakuje, a ty co o tym myślisz?”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama