Socjologiczne i religijne wyjaśnienia śmierci dziecka poczętego

Rodzice dziecka, które umiera przed porodem, mówią o docenieniu wartości życia dziecka i znaczenia, jakie dla nich ma dziecko i miłość do niego

Rodzice dziecka, które umiera przed porodem, mówią o docenieniu wartości życia dziecka i znaczenia, jakie dla nich ma dziecko i miłość do niego

Socjologiczne i religijne wyjaśnienia śmierci dziecka poczętego

Socjologiczne aspekty postawy wobec dziecka

Dziecko – według badaczy takich, jak P. Aries, Le Goff, L. de Maus czy E. Key – nie pojawiało się jako wartość do czasów odrodzenia. Tym bardziej dziecko poczęte. Dzieci rodziły się tak często i tak łatwo umierały, zwłaszcza w pierwszym roku życia, że przyjście na świat dziecka nie było wydarzeniem czy świętem, lecz szarą powszechnością. Dzieci często zabijano tuż po porodzie lub skazywano na śmierć wskutek głodu, agresji lub braku dbałości o jego potrzeby. Gdy przeżyły, stawały się wartością instrumentalną – pracowały na roli, były przeznaczane do stanu rycerskiego, zakonnego lub wysyłano je do niań i mamek, gdzie przebywały do czasu założenia własnej rodziny. Wychowanie dziecka w czasach średniowiecza było podporządkowane zbawieniu duszy, grzeszną naturę dziecka należało okiełznać w celu osiągnięcia świętości. W dokumentach historycznych można znaleźć z jednej strony dowody całkowitej obojętności wobec dziecka – brak objawów żałoby, zabijanie dzieci, grzebanie dzieci nieochrzczonych pod progiem domu czy wraz z padłym bydłem w ogrodzie, porzucanie dzieci i wysyłanie do mamek na wieś, na tzw. rychłą i pewną śmierć. Z drugiej strony można też natknąć się na ślady modlitw o zdrowie dla dzieciątek i zapisy intencji Mszy św. za zdrowie dziecka. Odrodzenie pokazywało dziecko jako małego dorosłego, posiadającego swoje prawa, jednakże traktowanego równie ozięble i bezpodmiotowo. Większość ówczesnych wizerunków przedstawiało chłopca lub dziewczynkę ubranych w szaty takie, jakie nosili dorośli, i przyjmujących dorosłe pozy. Śmierć dziecka nie była opłakiwana ze względu na powszechność i niską wartość życia dziecka. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Literatura polska zachowała zapis tragedii ojca po śmierci ukochanej córeczki.

Orszula Kochanowska tu leży, kochanie
ojcowe albo raczej płacz i narzekanie.
Opakeś to, niebaczna śmierci, udziałała:
nie jać onej, ale mnie ona płakać miała.
Jan Kochanowski, Tren XIII

Jednakże według świadectw historyczno-literackich dzieciństwo, dziecko czy idea dziecka nie była postrzegana jako wartość – znaczenie narodzin i śmierci dziecka było niewielkie.

Dopiero zmiany w wieku XVIII pozwoliły na ujawnienie potrzeb dziecka, unaoczniły konieczność edukacji i uświadomiły, jaki wpływ na jego los ma społeczeństwo. Rousseau firmuje tezę, że dziecko jest wartością samą w sobie, że wszelkie jego naturalne popędy są dobre, a nie, jak do tej pory sądzono, obciążone grzeszną naturą. Zmienia się także percepcja związku małżeńskiego. Małżeństwo ma być zawierane z miłości, kobieta ma zaś z poświęceniem oddawać się roli matki: przede wszystkim skoncentrowanej na dobru swoich dzieci – przyszłych obywateli.

Śmierć dziecka jest problemem społecznym i emocjonalnym – stanowi porażkę matki, wiąże się z bólem rodziny i pamięcią o tym, które odeszło. Społeczeństwo stara się też o obniżenie śmiertelności wśród niemowląt. W Anglii pojawiają się stowarzyszenia odpowiedzialne za chronienie bezbronnych psychicznie i fizycznie dzieci przed okrutnym traktowaniem ich przez rodziców i innych dorosłych (Szczepska-Pustkowska, 1997). Wiek XX staje się czasem najwyższej wartości – moralnej i społecznej (Badinter, 1998) dziecka oraz apoteozy miłości macierzyńskiej. Przełomowy jest rok 1900, kiedy to szwedzka feministka Ellen Key napisała Stulecie dziecka. Według autorki zadaniem rodziców jest wychowywać dziecko w kochającej się rodzinie. Kobieta jest powołana do wypełniania zadania pielęgnacji ogniska domowego, a najwyższym wyrazem bycia kobietą jest urodzenie dziecka i poświęcenie się jego wychowywaniu. Dziecko, podmiot troski macierzyńskiej, może w takich warunkach stawać się podstawą przyszłego odrodzonego społeczeństwa. Dziecko ma duszę, własne potrzeby, prawa i ujawnia swoje zainteresowania oraz przekonania. Dziecko należy traktować w sposób zgodny z jego naturą.

Dzieciństwo zatem to wytwór kultury, efekt powstających i rozwijających się miast i struktur społecznych (mieszczaństwa). Jednakże warto zauważyć, że tak rozumiane powinności wobec dziecka skazują kobietę bardziej na byt niewolnicy niż szczęśliwej strażniczki domowego ogniska. Jej główną aktywnością ma być wychowywanie dzieci; na nią spada odpowiedzialność za atmosferę w domu i moralność dzieci.

Key przestrzegała rodziny przed wychowywaniem dzieci w zinstytucjonalizowanych ośrodkach, uważając, iż specyfika oddziaływań wychowawczych zniszczy psychikę dziecka. Rodzina jest najwłaściwszym miejscem do wychowywania. Już w latach 70. pojawił się w Polsce podziemny nurt rewolucyjny, nakłaniający kobiety do porzucenia pracy domowej i wychowawczej i wyzwolenia się z więzów bycia matką. Pojawiała się alternatywa niebycia matką zamiast bycia matką oddającą dzieci do przedszkoli czy matką siedzącą w domu. Ukształtowany już feminizm nawołuje do podejmowania świadomych decyzji o dziecku. Ostatnie dziesięciolecie pokazuje kolejne zmiany „od rodziny nuklearnej” do rodziny postmodernistycznej z wszystkimi jej wariantami: związkami nieformalnymi, samotnym macierzyństwem, homoseksualnymi parami wychowującymi dzieci.

Kobieta wyzwala się od „obowiązku moralnego” rodzenia dzieci, mając do dyspozycji z jednej strony skuteczne metody regulacji poczęć, a z drugiej – atrakcyjne cele zawodowe i społeczne. Współczynniki dzietności spadają z roku na rok, zwłaszcza w obszarze urodzeń w związkach małżeńskich. Kobieta może podejmować świadome decyzje w obszarze macierzyństwa, wydaje się jednak, że odraczanie decyzji o dziecku lub niezdecydowanie się na dziecko jest bardziej świadomą decyzją niż decyzja o rodzicielstwie.

Badania Anny Titkow (1993) nad postrzeganiem dziecka i funkcją dziecka w rodzinie wskazują, że postrzeganie wartości dziecka jest bezrefleksyjne. Respondenci, odpowiadając na pytania otwarte, udzielali odpowiedzi, które ułożyły się w pewną hierarchię częstości czy też popularności. Najczęściej wybieraną kategorią odpowiedzi było stwierdzenie, że dzieci to „sens i cel życia” (32 proc.), że „dzieci dostarczają wielu pozytywnych doznań i przeżyć” (27 proc.) i że stanowią „pomoc dla rodziców” (24 proc.). Najmniej popularną okazała się kategoria „wartość sama w sobie” (3,5 proc.). Kategorie te w żaden sposób nie różnicowały badanej populacji, co oznaczać może, że posiadanie dzieci jest działaniem tak uniwersalnym i powszechnym, że rodzice, decydując się na dziecko, nie wykonują żadnej specyficznej pracy nad pogłębieniem czy zrozumieniem własnej motywacji i postawy „ku dziecku”. Po prostu w pewnym momencie dziecko się ma. Czasem dzięki decyzji, czasem dzięki przypadkowi. Ze statystyk wynika, że najczęstszym motywem jest klasyczna wpadka. W badaniach A. Titkow okazało się także, że tylko model rodziny oparty na tradycji pozytywnie koreluje z chęcią posiadania dzieci. Pozostałe warianty modelu rodzinnego, ukierunkowane na samorealizację partnerów czy konsumpcję dóbr materialnych i czerpanie przyjemności z bycia razem nie przystają do chęci posiadania dziecka. Co oznacza, że tylko konserwatyści decydują się na dziecko i dążą do jego posiadania, reszcie raczej się „to” przydarza. Z badań tych wynika, że już w latach 90. zarysował się określony kierunek zmian w rodzinie polskiej. Dążenie do stabilizacji i odniesienia sukcesów zawodowych zaczęło stanowić konkurencję dla zakładania rodziny. Posiadanie dzieci jest postrzegane pozytywnie, jednak zostało przesunięte na późniejszy etap rozwoju rodziny – już bezpiecznej materialnie i niezależnej ekonomicznie, składającej się ze zrealizowanych zawodowo i mających własne pasje partnerów. Mamy dzieci mniej, później, często odkładając decyzję o dziecku na optymalny i bliżej nieokreślony czas. Dziecko ponownie staje się wartością instrumentalną – „mamy” dzieci. Trudno w to uwierzyć, że w Polsce ujawnia się taka konsumpcyjna tendencja w stosunku do dziecka.

Jeżeli jednak uznać za wiarygodne wyniki powyżej opisywanego badania, to wówczas należałoby opisywać utratę dziecka w kategoriach sytuacji doprowadzającej do znaczącej zmiany percepcji wartości dziecka. Rodzice dziecka, które umiera przed porodem, mówią o docenieniu wartości życia dziecka i znaczenia, jakie dla nich ma dziecko i miłość do niego. Dziecko przestaje być wartością przyjętą za oczywistą i dostępną, a staje się wartością osobiście ważną i pożądaną. Wartością, ku której rodzice zdążają, przezwyciężając poczucie straty i braku kontroli nad własnym życiem. Szukanie sensu w śmierci dziecka czy traktowanie jej jako niepowodzenie rodzicielskie zmusza rodziców do poszukiwania szerszego kontekstu dla swoich rozważań. Pojawia się perspektywa wartości życia w ogóle, wartości związku, rodziny, priorytetów. Utrata dziecka jest doświadczeniem, które pozwala na zbudowanie świadomej, refleksyjnej postawy „ku dziecku” lub weryfikację poglądów na posiadane wartości. Potocznie taką zmianę komentuje się słowami: „Cierpienie uszlachetnia”.

Śmierć dziecka poczętego w odbiorze społecznym nadal nosi na sobie piętno okrutnej i obojętnej postawy świata wieków średnich. Bagatelizowanie cierpienia matek po stracie dziecka poczętego, traktowanie przedmiotowe pacjentek z poronieniami i całkowita dehumanizacja doświadczenia straty oraz „społeczne zaprzeczanie stracie” (McFarleane, 2000) współwystępują w naszej kulturze obok deklarowanej troski o poczęte życie, liberalizacji statusu dziecka i humanizacji jego wychowania. Konieczność odpowiedzenia na cierpienie matek po stracie dziecka i walka o godne warunki kobiet roniących w szpitalach jest zadaniem i lekcją dla społeczeństwa. Czy będziemy potrafili sprostać oczekiwaniom rodzin tracących swoje dzieci?

Wciąż całość za wielka i maleńkie sprawy
czas jak druga przestrzeń i barwinek w cieniu
Księżyc nie doleczony i kminek przydrożny
rozpacz i dzieci co bawią się w klasy
przy cierpieniu sam Pan Bóg stanął jak milczenie
i serce jak szczegół stale niespokojne
boi się, że małe więcej od wielkiego boli.
ks. J. Twardowski, Szczegół

Socjologiczne i religijne wyjaśnienia śmierci dziecka poczętego

Jest to fragment książki:

Izabela Barton-Smoczyńska, O dziecku, które odwróciło się na pięcie

Wydawnictwo: Edycja Świętego Pawła
Książka jest >>TUTAJ<<

Dziś wielkim problemem społecznym jest dehumanizacja życia poczętego. Autorka – psycholog specjalizująca się w psychologii stresu, zwłaszcza w radzeniu sobie ze stresem traumatycznym – pragnie to zmienić. Chce, aby poronienie oznaczało śmierć dziecka, a nie „obumarcie płodu”. Dlatego też publikacja ma formę podręcznika i poradnika – zawiera podstawowe teoretyczne zagadnienia związane z żałobą i radzeniem sobie z kryzysem oraz praktyczne wskazówki dla osób dotkniętych śmiercią dziecka.

Jest to książka dla osób, które chcą świadomie przeżyć żałobę po śmierci dziecka poczętego oraz tych, którzy wspierają innych w rozstawaniu się ze zmarłym dzieckiem.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama