Ucieszyły mnie słowa Papieża Leona XIV. Papież zaapelował o szacunek, pomoc i sprawiedliwość dla ofiar, z których wiele nosi ranę nadużycia przez całe życie. Zwrócił jednak także uwagę, że istnieją przypadki fałszywych oskarżeń niszczących kapłanów. Nie brakuje przypadków, które pokazują, że w sprawach dotyczących księży zapomina się o elementarzu – pisze ks. Dariusz Kowalczyk SJ.
W jednym z tekstów na Opoce o. Jacek Salij napisał: „Kiedy jeden z kapłanów podległych świętemu Augustynowi, niejaki Bonifacy, spowodował głośny skandal, święty biskup zareagował na to listem pasterskim do diecezjan. Napisał tam między innymi:
«Kiedy tylko jakiś biskup, kapłan, mnich lub mniszka dopuści się czegoś złego, natychmiast pojawiają się sądy, zarzuty, spory, że oni wszyscy są tacy, a tylko w przypadku niektórych wychodzi szydło z worka. A przecież ci sami ludzie, kiedy dowiadują się o cudzołóstwie jakiejś mężatki, nie zarzucają tego grzechu swym żonom ani nie oskarżają swych matek» (List 78, 6)”.
No cóż! Wspomniany Bonifacy wywołał zgorszenie. Ale ilu zgorszyło się autentycznie, w czystości swego serca, ilu natomiast rozdarło szaty obłudnie, próbując wrzaskiem rzekomego oburzenia zniszczyć kogoś, a być może przykryć własne grzechy i usprawiedliwić swoje oddalenie się od Kościoła.
Słuszne i niesłuszne cudzołóstwo
W ewangelii Łukasza czytamy „Nie jest możliwe, żeby nie przyszły zgorszenia, lecz biada temu, przez którego przychodzą! Lepiej byłoby dla niego, gdyby zawieszono mu u szyi kamień młyński i wrzucono go do morza, niż żeby miał zgorszyć jednego z tych małych” (Łk 17,1-2). To mocne słowa Jezusa. Obok bardzo surowej oceny gorszyciela, uderza stwierdzenie, że – niestety – zgorszenia muszą przyjść. Z drugiej strony Jezus równie mocno potępia obłudę, a obłudnicy udają niekiedy zgorszonych upadkami innych. Nie chodzi im o rzeczywiste napiętnowanie grzechu, zła czy o stanięcie w obronie pokrzywdzonych, tym bardziej nie chodzi im o nawrócenie grzesznika. Chcą zniszczyć tego, którego uważają za wroga, wykorzystując jego słabości, upadki. Przy czym w tego rodzaju działaniach obłudnik, by wzmocnić efekt, miesza fakty z oszczerstwami. Rzeczywiste upadki przedstawia w sposób kłamliwy, wyolbrzymiony, by tym mocniej uderzyć w tego, który upadł.
Obłudne zgorszenie widzimy w perykopie o kobiecie schwytanej na cudzołóstwie (J 8,1-11). Faryzeusze nie troszczą się o duchowe dobro kobiety ani o sprawiedliwość. Co więcej, tak formułują swe pytania, by Jezus mógł zostać oskarżony niezależnie od swojej odpowiedzi. A ukamienowanie miało być raczej pokazówką, uderzająca pośrednio w Jezusa, niż sprawiedliwym wyrokiem.
Dziś cudzołóstwo nie robi na nikim wrażenia z wyjątkiem osoby zdradzonej. A cudzołożnice są nawet w modzie. W różnych czasopismach można poczytać ich zwierzenia, jak to cudzołożenie daje im satysfakcję i niezależność. Są jednak wyjątki.
Obłudnicy gotowi są rozerwać szaty, kiedy to ksiądz ma relację z cudzołożnicą. Wówczas chwytają za „kamienie” mass-mediów, by walić, jeśli tylko jest społeczne zainteresowanie. Niektórzy takiego „kamienowania” nie wytrzymują i odbierają sobie życie. Ciekawe, jak się czują dziennikarze różnych portali internetowych i wielkich redakcji, którzy doprowadzają do takiego finału… Uśmieszki nie schodzą im z twarzy choćby na moment?
I zgorszenie minęło...
Obłudnicy gorszyli się na różne sposoby samym Jezusem. Byli zgorszeni, kiedy Jezus uzdrawiał w szabat, bo w ten sposób – ich zdaniem – łamał przepisy szabatowe. Byli oburzeni tym, że Jezus jadał wspólnie z celnikami i grzesznikami. Przepełniało ich zgorszenie, kiedy Jezus wypędził kupców ze świątyni jerozolimskiej. Dzisiejsi zideologizowani obłudnicy też by zaatakowali Jezusa, że taką agresją kompromituje wiarę w Boga, a przecież wierzący maja uśmiechać się do wszystkich, szczególnie jeśli są z właściwej partii. Faryzeusze bywali tak bardzo oburzeni, że dochodzili do wniosku, iż Jezus „wyrzuca złe duchy mocą Belzebuba, władcy złych duchów”. Te „świątobliwe” zgorszenia doprowadziły ich do decyzji, że Jezusa trzeba zabić. I tak zrobili! Prawdopodobnie zgorszenie im wtedy minęło.
A zatem raz jeszcze przypomnijmy „dobrym” katolikom, a szczególnie tym „otwartym”, cechy prawdziwego i obłudnego zgorszenia.
Prawdziwe (Boże) zgorszenie cechuje troska o nawrócenie grzesznika, miłosierdzie połączone ze sprawiedliwością, pomoc w duchowym powstaniu i rozwoju, otwartość na przebaczenie. Cechy obłudnego zgorszenia to: chęć zniszczenia osoby, wykorzystanie winy do manipulacji, narzucanie kontroli i zależności, trwałe piętnowanie i wykluczenie.
Elementarz sprawiedliwości
W tym kontekście zgorszonych obłudników, którzy wykrzykują: „zero tolerancji”, „pełna przejrzystość”, „zawiesić we wszystkim”, „wyrzucić”, „odciąć się” itp., ucieszyły mnie słowa Papieża Leona XIV, który w wywiadzie, udzielonym Elise Ann Allen, watykańskiej korespondentce amerykańskiego portalu Crux, wypowiedział się m.in. na temat tzw. nadużyć w Kościele. Papież przede wszystkim zaapelował o szacunek, pomoc i sprawiedliwość dla ofiar, z których wiele nosi ranę nadużycia przez całe życie. Zwrócił jednak także uwagę, że istnieją przypadki fałszywych oskarżeń, które niszczą kapłanów. Podkreślił, że oskarżenie nie unieważnia domniemania niewinności. Dlatego również kapłani muszą być chronieni, prawa oskarżonego muszą być szanowane. Papież przypomniał tym samym elementarz praworządności i sprawiedliwości. I jest to bardzo potrzebne, bo nie brakuje przypadków, które pokazują, że w sprawach dotyczących kapłanów o tym elementarzu się zapomina.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.