Syndrom

Film "Syndrom" przypomina o często pomijanej stronie aborcji: o jej wpływie na samą kobietę

W październiku miała miejsce premiera filmu "Syndrom" poświęconego syndromowi poaborcyjnemu. Film opowiada historię Tomasza i Lidki, którzy musieli sobie poradzić z traumą poaborcyjną. Jest on bardzo dobrze zrealizowany, opatrzony piękną muzyką Michała Lorenca i naprawdę dotyka serca. Zarazem temat jaki porusza jest bardzo ważny. Z pewnością warto obejrzeć ten film. Mnie skłonił on także do refleksji.

O dramacie osób dokonujących aborcje i uczestniczących w procederze mówi się mało. Lewica ze zrozumiałych względów udaje, że nic takiego nie ma miejsca, ponieważ to w dużej mierze odbierałoby rację bytu postulatom jakie głosi. Kobiety, które walczą o prawo do zabicia swojego dziecka, są bohaterkami lewicowych aktywistów i mediów, ale tylko do czasu aż dokonają aborcji. Potem nikt już nie interesuje się traumą jaką mogą przechodzić. Tak było choćby w głośnym dwa lata temu przypadku 14-letniej "Agaty", gdy w wyniku akcji „Gazety Wyborczej” zmuszono dziewczynkę do „pozbycia się ciąży”, do czego ona wcale nie była przekonana. Po „zabiegu” „Gazeta” straciła zainteresowanie sprawą, a tym bardziej tym co się działo w psychice nastolatki.

Także jednak i strona pro-life oraz Kościół czasami zapomina o tym, że osoby dokonujące aborcji to też są ofiary. Przekonujemy świat o tym, że płód to człowiek, toczymy ostre spory z aborcyjnymi ideologami i nieraz gdzieś umyka nam dramat uczestników aborcyjnego procederu. Ba! Takich rodziców najczęściej odsądzamy od czci i wiary. A przecież rodzice zabijający swoje dziecko nieraz nie mają do końca świadomości tego co robią, tego że ten niby bezimienny płód to ich własne dziecko; potrafią znaleźć tysiąc usprawiedliwień dokonywanego czynu i dopiero po czasie może dopaść ich prawda. Tomek w pewnym momencie filmu „Syndrom” mówi o aborcji jakiej dokonał z żoną: "Wtedy myślałem, że to było wielkim heroicznym czynem miłości, a teraz myślę że prawdziwym heroicznym czynem miłości byłoby powiedzenie Lidce stop. Będziesz wspaniałą mamą, będziemy mieć wspaniałe dziecko. To byłaby prawdziwa miłość"

Ks. Marek Gancarczyk polecając film „Syndrom” zaryzykował nawet tezę, że aborcja ma groźniejsze konsekwencje dla osób które ją dokonują niż dla zabijanych dzieci. "Zabijane dzieci tracą coś bardzo wielkiego — zaplanowane i chciane przez Boga życie ziemskie. Ale niezagrożona pozostaje ich wieczność. Jan Paweł II w „Evangelium vitae” napisał, że one „żyją w Bogu”. Inaczej wygląda sytuacja sprawców — rodziców, lekarzy czy personelu pomocniczego. Oni mogą przegrać nie tylko życie doczesne, ale i wieczne" napisał. Warto więc modlić się za osoby dotknięte syndromem poaborcyjnym i starać się je wspierać w drodze pojednania z Bogiem i światem. Oraz przede wszystkim pokazywać światu prawdę o wielkim dramacie jakim jest aborcja - nie tylko w stosunku do zabijanego dziecka ale też i jego rodziców, bliskich, czy lekarzy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama