Na naszych oczach spełnia się wizja Orwella, jednak rolę Ministerstwa Prawdy spełnia nie państwowy urząd, tylko medialni giganci
Media potrafią z miernoty zrobić celebrytę, a z porządnego człowieka przestępcę. Sterują naszym osądem dotyczącym wielu spraw politycznych, społecznych czy gospodarczych. Z drugiej strony — bez ich interwencji często nie udaje się zaradzić czyjejś biedzie, nieszczęściu czy krzywdzie. W Dniu Środków Społecznego Przekazu pytamy ludzi mediów, kto tak naprawdę rządzi światem.
W trójpodziale władzy jedna władza kontroluje drugą. Wolność mediów natomiast opiera się — z wyjątkiem drogi sądowej — na braku jakiejkolwiek kontroli czy mechanizmów zabezpieczających. Czy w obecnej rzeczywistości jakaś forma kontroli mediów byłaby dobrym pomysłem?
Wizja Orwella z powieści Rok 1984 ziszcza się na naszych oczach. Pełna kontrola obywateli i monitorowanie ich na każdym kroku, narzucanie, co mają myśleć, ponura wizja wszechobecnej cenzury, nagradzanie donosicielstwa i szczucie jednych przeciwko drugim. Władza kontroluje obywateli przez wielkie ekrany (obecne na każdym kroku) i tworzy olbrzymie bazy danych, w których znajduje się każdy szczegół z ich życia. W erze internetu i wszechobecnej komputeryzacji świata wizja ta stała się rzeczywistością. Miejsca publiczne są cały czas pod okiem kamer, dane z telefonów komórkowych pozwalają na pełną kontrolę, gdzie jesteśmy w ciągu dnia przez funkcję geolokalizacji, a większość osób nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że jest inwigilowana. Orwellowskie Ministerstwo Prawdy przypomina jednak coraz mocniej nie władzę w sensie administracyjnym, a dzisiejszych gigantów internetowych, udostępniających usługi serwisów społecznościowych: Facebooka, Google i Amazona. Firmy te od wielu lat pozwalają na istnienie kont społecznościowych dyktatorom i mordercom, a usuwają konta organizacji prawicowych, ostatnio nawet urzędującego jeszcze przecież prezydenta USA. Giganci medialni to prywatne konsorcja, które kierują się zyskiem, układem politycznym i możliwością przywództwa, i stają się właściwie pierwszą władzą, często wymuszającą na rządzących określone decyzje polityczne.
W części krajów europejskich kwestia regulacji treści internetu jest unormowana, np. we Francji czy w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów to minister sprawiedliwości może arbitralnie podjąć decyzję, które treści trzeba z internetu wyeliminować, i taka decyzja jest bezwzględnie egzekwowalna. W Polsce prace nad ustawą dotyczącą regulacji treści publikowanych w internecie dopiero się toczą. Dotyczą kwestii wyważenia zysków i strat odnośnie do ograniczeń oraz troski o zachowanie wolności wypowiedzi. Wolność słowa ma jednak także swoje granice: kończy się tam, gdzie wchodzi zagrożenie czyjegoś życia lub pojawiają się sprawy karne. Niezwykle trudno natomiast wymóc na właścicielach mediów elektronicznych i społecznościowych mechanizmy chroniące wolność słowa w sposób równy dla wszystkich, a z drugiej strony — przestrzeganie obowiązującego prawa. Jak widać po przejęciu kontroli finansowej nad częścią periodyków prasy lokalnej przez Orlen, mają znaczenie zarówno kapitał medialny, jak i decyzje dotyczące przyznawania koncesji prywatnym podmiotom, a także udział w rynku reklam danego medium Spółek Skarbu Państwa. Ustawowo istniejące urzędy kontroli, np. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, niestety w praktyce takiej kontrolnej funkcji nie piastują, co pokazują bardzo małe grzywny nakładane na media za naruszenie Ustawy o radiofonii i telewizji. Dotychczasowe formy kontroli mediów są nieskuteczne. Regulacje dotyczące internetu i sposobu funkcjonowania cyfrowych gigantów w Polsce są jednak pilnie potrzebne, choć wątpliwe jest, ażeby były egzekwowalne.
„Bardziej boję się trzech gazet niż trzech tysięcy bagnetów” — mawiał Napoleon Bonaparte.
Na ile współczesne środki społecznego przekazu przejęły władzę nad naszym myśleniem? Na ile mediami rządzi polityka? A może to media rządzą polityką?
Napoleon wiedział, co mówi. Dziś można dodać do tych słów refleksję, że przestrzeń informacji stała się jeszcze jedną domeną zupełnie realnej walki — nie tylko politycznej, ideologicznej, ale również czysto militarnej. Ostatnia wojna na Ukrainie, wojna w Gruzji czy Smoleńsk to sprawy, które rozgrywały się w przestrzeni informacyjnej. Podobnie jak obecnie sprawa pandemii COVID-19, spowodowanej przez koronawirusa pochodzącego z komunistycznych Chin, która również powinna być analizowana z perspektywy prowadzonych przez to państwo działań dezinformacyjnych. Zmieniają się jedynie technologie i skala działania. Wielkie koncerny władające siecią nie różnią się co do zasady od starych koncernów przemysłu medialnego. Ale to sprzężenie zwrotne: dokładnie tak samo media kształtują nasz sposób myślenia, jak i my swoim sposobem myślenia i zachowania je kształtujemy. Obraz dzisiejszych mediów — w tym społecznościowych — jest więc odzwierciedleniem ducha naszej epoki.
Z całą pewnością każde tradycyjne medium prowadzi swoją politykę. Ale inaczej jeszcze wygląda rzeczywistość w mediach społecznościowych, co pokazały ostatnie przykłady cenzury urzędującego prezydenta USA Donalda Trumpa. Okazało się, że konstytucje, zapisy o wolności słowa nic nie znaczą, jeśli istnieje porozumienie polityków i wielkiego biznesu medialnego o łamaniu tej wolności. Cenzura w mediach społecznościowych USA oznacza przecież zamknięcie ust prawie 50% wyborców.
Nowoczesne technologie niosą ze sobą jednocześnie i wielkie możliwości, i wielkie zagrożenia. W USA widzimy cenzurę wprowadzoną przez wielkie internetowe korporacje, a w Unii Europejskiej ciągle powraca temat ACTA 2, czyli instytucjonalnej i politycznej cenzury internetu. Zarówno jedna, jak i druga cenzura są nie do przyjęcia z punktu widzenia wolnych ludzi i wolnych obywateli.
Nikt już chyba nie wierzy w bezstronność mediów. Rzetelność dziennikarską, uczciwość, poczucie misji zastępują manipulacja, fake newsy i kreowanie rzeczywistości. Czy w tej sytuacji jedynie media katolickie stają się źródłem niezmanipulowanych informacji?
Media są dziś największym areopagiem, największym forum wymiany myśli. Pojawiają się w nich, tak jak na areopagu: wielka mądrość i wielka głupota. Media rozumiane podmiotowo w ich właściwym sensie są przestrzenią działań ludzi, którzy tworzą i urzeczywistniają dobro i, niestety, także zło. Dlatego wszelka naprawa i odnowa, również mediów, może się dokonać tylko przez odnowę człowieka. Media katolickie powinny na pierwszej linii frontu tej medialno-kulturowej batalii o wartości walczyć o prawdę i uczciwość w mediach.
Prawda jest podstawową wartością, wokół której koncentrują się zarówno funkcjonowanie mediów i komunikacja społeczna, jak również misja dziennikarska. Ta powinność dziennikarska realizowana jest przede wszystkim przez informacje i opinie. Wyrazem i narzędziem kompetencji informacyjnych jest rzetelne i oparte na prawdzie przekazywanie informacji. Powinność dziennikarska realizuje się także przez medialne opinie, które powinny być uczciwe, czyli nie powinny zaprzeczać lub fałszować faktów i danych. Prawda i uczciwość są tymi wartościami, które stanowią wyznacznik i probierz prawdziwych mediów.
Współczesne media nie tylko odzwierciedlają rzeczywistość, ale także kreują ją przez informacje, opinie i komentarze. We współczesnej przestrzeni medialnej obserwujemy z niepokojem negatywne zjawiska określane terminami: postprawda, fake news, hejt itd. Pojęcie postprawdy pretenduje do kategorii nowej wartości prawdy, co niestety nie mieści się w ramach racjonalności i logiki ludzkiego poznania. Bezkarne fałszowanie rzeczywistości i manipulacyjna stronniczość opinii nie tylko naruszają standardy prawdy, ale także podważają fundamenty ludzkiej uczciwości. Ta negatywna tendencja musi być zatrzymana przez etykę mediów. Podstawowym problemem etycznym jest to, czy wszyscy współtworzący media i uczestniczący w komunikowaniu społecznym działają w prawdzie i czy działają uczciwie: prawdziwie na poziomie informacji, uczciwie na poziomie subiektywnych opinii i komentarzy.
Dlatego w trosce o poprawę jakości współczesnej mediosfery należy przywrócić należny szacunek dla prawdy i uczciwości we wszelkich działaniach medialnych oraz wyzwolić konieczny i skuteczny mechanizm etycznego sprzeciwu wobec zjawisk ironizowania i lekceważenia prawdy, a także przyzwyczajania się do nieuczciwości. Nie ma profesjonalizmu dziennikarskiego bez etyczności. „W dojrzałym i odpowiedzialnym korzystaniu z wolności nadrzędne kryteria prawdy i sprawiedliwości stanowią horyzont, w którym mieści się autentyczna deontologia, regulująca posługiwanie się nowoczesnymi potężnymi środkami przekazu”. Te słowa napisał św. Jan Paweł II w ostatnim swoim dokumencie — liście apostolskim do odpowiedzialnych za środki społecznego przekazu Szybki rozwój (n. 3), dokumencie profetycznym na nowe tysiąclecie, na czas cywilizacji medialnej. Prawda i sprawiedliwość w dojrzałym korzystaniu z wolności i odpowiedzialności to podstawa etyki dziennikarskiej. Uczciwość jest wartością będącą miarą realizacji tych czterech wartości stanowiących ramy przestrzeni, w której się rozgrywają decyzje, wybory i działania dziennikarskie. Uczciwość bowiem dotyczy prawdy, sprawiedliwości, wolności i odpowiedzialności oraz sposobu, w jaki człowiek te wartości poznaje, interioryzuje i realizuje.
Działalność mediów katolickich powinna się wzorcowo wpisywać w promocję nowej kultury medialnej, opartej na prawdzie i uczciwości. W działalności tej trzeba z odwagą i zaangażowaniem podejmować wyzwania tej kultury — nie tylko na zasadzie odkrywania i piętnowania jej negatywnych trendów, ale raczej na pozytywnym przenikaniu w nią ze zbawczym orędziem. Głównym wsparciem dla tych działań jest etyka mediów, której zadaniem jest to, by ogromny potencjał dobra tkwiący w mediach otwierać dla integralnego dobra każdego człowieka w prawdzie i uczciwości.
opr. mg/mg