Czy przetrwa Telewizja Trwam?

Odmowa przydzielenia TV Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym wywołała "pospolite ruszenie" - czy wpłynie to na decyzję KRRiTV?

W parafiach wierni zbierają podpisy, listy otwarte piszą posłowie nawet do Brukseli, stowarzyszenia podejmują w proteście uchwały, a głosów przeciwnych tym działaniom prawie w ogóle nie słychać. Podobne zdanie wygłasza poseł PiS-u, PSL-u, a nawet Ruchu Palikota, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i coraz bardziej głośno przedstawiciele Episkopatu. I kto by pomyślał, że to zbiorowe pospolite ruszenie wywoła obrona jednego z filarów, jak to nazywa największa opiniotwórcza gazeta w Polsce, „imperium Rydzyka”?

Ale ironiczne komentarze odłóżmy na bok, bo sprawa jest poważna, a dla katolików w naszym kraju wręcz fundamentalna i to bez względu na to, czy jesteśmy widzami TV Trwam, czy też nie. Również w tej sprawie katolicy w Polsce powinni mówić jednym głosem i murem stanąć za tą jedyną katolicką telewizją w kraju, domagając się miejsca dla niej na tzw. multipleksie. Jest to po prostu dostęp do nowszej i bardziej powszechnej technologii nadawania programu telewizyjnego, która każdemu posiadaczowi telewizora zapewni możliwość oglądania nawet kilkudziesięciu programów telewizyjnych wysokiej jakości za darmo. Dlaczego wśród nich ma nie być Telewizji Trwam, która jako jedyna stacja w kraju transmituje wiele ważnych wydarzeń z życia Kościoła, o których milczą inne media?

Nawet przeciwnik staje w obronie

Poranna audycja niedzielna w Radiu Zet. Prowadząca prosi o komentarz do decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o nieprzyznaniu koncesji dla Telewizji Trwam. Nieoczekiwanie stacji o. Rydzyka bronią jego najzagorzalsi przeciwnicy. Andrzej Rozenek, poseł Ruchu Palikota, nazywa decyzję Rady „skandalem”. Mówi: „Dzisiaj KRRiT zabroni temu nadawcy, jutro tamtemu — a siłą demokracji jest pluralizm. Chcę jeszcze powiedzieć, że Radio Maryja oraz TV Trwam robią bardzo dobre rzeczy dla ludzi obłożnie chorych; ich audycje oraz programy są dla nich ogromną pociechą. Dajmy szansę, aby istniało całe polityczne spectrum w mediach — ja nie widzę powodu, aby komuś zamykać usta”. Wspiera go nawet Marek Siwiec z SLD. Eurodeputowany przyznał, że choć sam nie ogląda telewizji o. Rydzyka i w przeszłości były na nią skargi, to „jeśli 10 proc. ludzi w Polsce chce słuchać takiej stacji, to obowiązkiem władzy jest stworzenie takiej ramy, aby ta stacja działała”. Nawet na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się komentarz, w którym czytamy, że protestować w sprawie Telewizji Trwam powinni nie tylko zwolennicy „toruńskich mediów”. Protest powinien być szerszy — pisze publicysta — zaprotestować powinni wszyscy ci, którym bliska jest wielokulturowość, pluralizm i wolność. Nie dlatego, żeby bliskie im były pomysły o. Rydzyka — ale dlatego, że nawiązując do maksymy Woltera — nienawidzimy jego poglądów, ale powinniśmy zrobić wszystko, by mógł je głosić. Celowo przytaczam wypowiedzi tych, których można posądzić o wiele, ale nie o sympatię dla Kościoła. Nawet oni widzą jednak jawną dyskryminację jedynego w kraju telewizyjnego nadawcy społecznego, któremu odmawia się dostępu do multipleksu, a więc odmawia się po prostu technicznej możliwości dotarcia z przekazem do szerszej grupy widzów.

Dlaczego multipleks jest tak ważny

Cyfryzacja nadawania naziemnego telewizji to proces, na który rynek telewizyjny w Polsce czekał od lat kilku, a co najmniej od roku 2006, w którym przyjęto rok 2015 jako obowiązującą dziś w całej Europie datę wyłączenia wszystkich analogowych nadajników. Polska nie spieszyła się z tym wcale i w rezultacie tego stoickiego spokoju byliśmy przedostatnim krajem w naszym regionie, który wchodził w cyfryzację, za nami jest tylko Rumunia. W ustawie zapisano więc datę końcową analogu w Polsce — lipiec 2013. Wiedząc, że cyfryzacja jest nieunikniona, KRRiT od lat nie udzielała nowych koncesji na nadawanie naziemne programu telewizyjnego, poza TVP, TVN i Polsatem nie było więc podmiotu, który mógł dotrzeć do wielomilionowej widowni, bo po prostu nie miał takich możliwości technicznych. Zmienić to może właśnie cyfryzacja — dzięki kompresji sygnału telewizyjnego wszyscy Polacy za darmo w miejsce dotychczasowych 3—4 kanałów odbieranych przez domowe odbiorniki otrzymają kilkanaście. Szanse równej walki o widza, przynajmniej teoretycznie, dostaną wszyscy. Pod warunkiem że się ich z tej rywalizacji nie wyeliminuje już na starcie. A właśnie to dzieje się teraz z Telewizją Trwam.

Koncesje tylko dla swoich?

Jak nie wiadomo o co chodzi, to najczęściej chodzi o pieniądze. Zastanówmy się więc przez chwilę, gdzie tu jest „kasa” i gdzie są „lody”, jak mawiają ci znający się na tym biznesie. Zauważyć trzeba przede wszystkim, że powoli przestaje się rozwijać w Polsce rynek telewizji płatnych, tzn. kablówek i platform satelitarnych. Po prostu liczba osób, które stać na comiesięczne płacenie 50 czy więcej złotych za telewizję, jest już mniej więcej stała. Ale w Polsce, jak w niewielu krajach Unii Europejskiej, istnieje jednak spora grupa ludzi odbierających w domu tylko i wyłącznie telewizję naziemną, tę z anteny analogowej, za którą nie trzeba nic płacić (abonament to zupełnie inna płatność i nie o nią w tej batalii chodzi). Szacuje się, że jest to nawet 4—5 mln gospodarstw domowych! To armia ludzi, którzy w najbliższym czasie staną się potencjalnymi nowymi klientami stacji, które do tej pory były poza ich zasięgiem. Kogo wybiorą? Której telewizji wzrosną udziały w rynku, a co za tym idzie, przychody z reklam? Ta armia telewidzów jest jednak specyficzna, z reguły to osoby biedniejsze, mieszkające w małych miastach i na wsiach, rodziny wielodzietne i osoby samotne, często starsze, emeryci, renciści i bezrobotni. Ci, dla których do tej pory 50, 70 zł w miesiącu na telewizję było absolutnie zbyt luksusowym wydatkiem. Za rok cyfrowa telewizja dostępna będzie w całym kraju. Także oni będą więc na nowo dokonywać wyboru, co chcą, a czego nie chcą oglądać. Czy czasem nie jest to w jakiejś części potencjalna widownia Telewizji Trwam, jej tzw. główna grupa docelowa? Wygląda na to, że Krajowa Rada nie chce o. Rydzykowi nawet dać szansy dotarcia do tych, dla których de facto nadaje program już od blisko 10 lat.

Nic więc dziwnego, że w kołach Rodziny Radia Maryja zawrzało. Znów mozolnie wypełnia się tabelki, znów wpisuje swoje adresy i PESEL-e, protestując przeciwko tej dyskryminacji. Poczucie wykluczenia wzmaga bowiem przy tym lista podmiotów, którym koncesje przyznano. Poza wszystkimi, którzy obecni są na rynku, koncesje przyznano absolutnym debiutantom — jak Eska TV (ma nadawać programy muzyczne), grupa ATM (program rozrywkowy), spółka Stavka (program informacyjno-poradnikowy) i Lemon Records (program PoloTV z polską muzyką, przede wszystkim disco polo). Nawet laik dostrzeże, jak zbliżony gust (a pewnie i światopogląd) będą mieli odbiorcy tych stacji. Nic więc dziwnego, że Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nazwało decyzję o nieprzyznaniu koncesji Telewizji Trwam zaprzeczeniem fundamentalnych zasad państwa demokratycznego — wolności słowa, pluralizmu poglądów, swobody ich głoszenia oraz równego dla wszystkich podmiotów dostępu do środków technicznych zapewniających możliwość prezentowania tych poglądów społeczeństwu. Fundacja Helsińska Praw Człowieka pyta zaś w liście do przewodniczącego KRRiT: „Jak przyznano koncesję na cyfrową TV naziemną?”. Jej zastrzeżenia budzi brak transparentnych kryteriów w konkursie, w którym „odmówiono takiej koncesji m.in. Telewizji Trwam”. W pierwszych dniach stycznia, czyli tuż po rozpoczęciu zbiórki podpisów, do KRRiT dotarło 6 tys. protestów, o czym poinformowała sama rzecznik prasowa Rady. Sprzeciw wobec dyskryminacji tej katolickiej stacji wyraziły kolejne organizacje: Stowarzyszenie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, Europejskie Towarzystwo Otwartości Społecznej ETOS i Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy. Głosy oburzenia wobec wykluczenia Telewizji Trwam z procesu przydziału miejsc na multipleksie cyfrowym, który, przypominam, będzie od 2013 r. jedynym naziemnym systemem nadawania, wyrażają także parlamentarzyści. Eurodeputowani z Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski interweniowali w tej sprawie także w Parlamencie Europejskim. Oburzenie decyzją Rady wyraził także bp Wojciech Polak, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski. A podpisy zbierane są nadal. Czy będą skuteczne? Nie wiem, ale czy najważniejszy i konstytucyjny przecież organ władzy państwa nad mediami elektronicznymi może w tak ważnej sprawie zlekceważyć opinię publiczną? A może raczej, czy my pozwolimy, by tak nas lekceważono?

Za rok cyfrowa telewizja dostępna będzie w całym kraju. Polacy na nowo będą więc dokonywać wyboru, co chcą, a czego nie chcą oglądać. Wygląda na to, że Krajowa Rada nie chce o. Rydzykowi nawet dać szansy dotarcia do tych, dla których de facto nadaje program już prawie 10 lat

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama