Rozpoczynając Synod poświęcony młodzieży Papież wskazuje wyraźny związek między nim a Soborem, którego wizja wciąż nie jest w pełni zrealizowana
Nie jest oczywistością ani też retoryką spostrzeżenie, że to Sobór jest tłem Synodu poświęconego młodzieży, który został zainaugurowany Mszą św. na placu św. Piotra i przemówieniem Papieża. Dwukrotnie Bergoglio nawiązał dziś do proroków nieszczęścia, krytykowanych ostro przez Roncallego w słynnym przemówieniu na otwarcie Soboru Watykańskiego II, natomiast zakończył homilię inauguracyjną długim cytatem z przesłania soborowego, które Montini skierował do młodzieży w dniu, kiedy po czterech latach kończyło się największe zgromadzenie biskupów, jakie do tej pory zostało zwołane.
W ten sposób zatem Papież chce wskazać wyraźny związek między tym Synodem a Soborem, który odbywał się pół wieku temu, ale który z pewnością nie wyczerpał się co do potencjału swojej wizji, pomimo nieuchronnego przezwyciężenia niektórych jego aspektów, przemijających, bowiem związanych z kontekstem czasów. „W obecnej sytuacji społeczności ludzkiej nie są oni zdolni widzieć nic innego, jak ruiny i kłopoty”, czytał po łacinie Jan XXIII. „Mówią, że nasze czasy, jeżeli porównać je z minionymi wiekami, okazują się całkowicie gorsze; i dochodzi do tego, że zachowują się tak, jak gdyby nie mieli się czego nauczyć od historii”, kontynuował z mocą i subtelną ironią, jak ktoś, kto ją naprawdę studiował.
Na koniec niepowtarzalnego okresu Paweł VI postanowił podsumować Sobór siedmioma przesłaniami. Ostatnie było skierowane do ludzi młodych, aby im wyjaśnić, że Sobór Watykański II był „rewizją życia”, przez którą chciał zapalić właśnie dla nich „światło, to, które rozświetla przyszłość, waszą przyszłość”, powiedział Montini. Tym to przesłaniem Papież powierzał młodym ludziom żarliwy apel („bądźcie wielkoduszni, czyści, pełni szacunku, szczerzy. I z entuzjazmem budujcie świat lepszy tego, który jest teraz”), który podjął jego następca i przekazał Synodowi.
Jak zazwyczaj, Franciszek będzie śledził debatę, przysłuchując się; i właśnie słuchanie zalecał, ukierunkowując je na rozeznanie, które nie jest „modą tego pontyfikatu”, ale metodą opartą „na przekonaniu, że Bóg działa w historii”, zauważył. A wezwanie Papieża nie było oczywiście ogólnikowe: „Rozeznanie wymaga przestrzeni i czasu. Dlatego zarządzam, aby podczas obrad na zgromadzeniu plenarnym i w grupach po każdych pięciu wypowiedziach zachowana była chwila milczenia, około trzech minut, ażeby każdy mógł zwrócić uwagę na to, jaki oddźwięk wywołuje w jego sercu to, czego wysłuchał”, uściślił.
Jest to rozporządzenie nowe i wymowne, dla wykazania również w ten sposób, że Kościół naprawdę przyjmuje „należytą postawę słuchania”, jak Papież już zauważył otwarcie w Tallinie, wobec tysięcy młodych ludzi, prawie wszystkich niekatolików, a w znacznej części dalekich od jakiejkolwiek wiary. Bowiem jeżeli nie będzie poważnie wysłuchiwał ludzi młodych, świeckich, zwłaszcza kobiet, które są pokaźną większością w chrześcijańskich wspólnotach, i nie zaangażuje się w praktykę bez wątpienia uciążliwą, ale niezbędną i palącą, taki Kościół „nie będzie mógł okazać się wiarygodny”, powiedział Papież. W tej historycznej chwili, którą trzeba odczytywać bez zamykania oczu na rzeczywistość i bez łagodzenia jej szorstkości, przezwyciężając autoreferencyjne lęki, jednak zawsze z ufnością.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano