Fragmenty książki
Jak przezwyciężyć życiowy kryzysDowns AlanWstęp Nie tak dawno temu moje życie kompletnie się rozsypało. Związek, który pielęgnowałem przez dziesięć lat, z nadzieją, że będzie trwać wiecznie, rozpadł się. Nastąpił kryzys w mojej praktyce, a ja nie miałem dość motywacji, aby coś z tym zrobić. Byłem zmęczony i zagubiony. Za każdym razem, gdy próbowałem poprawić moje życie, miałem wrażenie, że dzieje się coraz gorzej. Przestałem interesować się pracą, wszystkie moje związki kończyły się katastrofą, a ja mieszkałem tysiące kilometrów od mojej rodziny. „Na Boga” — powiedziałem sobie — „Jesteś psychologiem! Wiesz, jak wydostać się z tego bagna”. Pomagałem klientom przebrnąć przez głębokie kryzysy, pomogłem nawet kilku kolegom, ale czułem się zażenowany tym, że teraz przydarzyło się to mnie. I oto trafiło na mnie. Nie mogłem sobie pomóc. Moje życie wymknęło się spod kontroli. Zdawało się, że bez względu na to, co robiłem, nic nie zmieniało się na lepsze. Kiedy myślałem, że już gorzej być nie może, pojawiało się coś, co dostarczało jeszcze więcej cierpienia. Teraz doskonale rozumiem desperację, która sprowadza tak wielu klientów do gabinetów terapeutów. Wciąż zadawałem sobie pytanie: „Co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie potrafię z tego wybrnąć?”. Nie zrozumiesz, o czym mówię, dopóki sam przez to nie przejdziesz, ale w jakimś momencie życia i ciebie to spotka. Skoro jednak wybrałeś tę książkę, pewnie dokładnie wiesz o co mi chodzi. Bez względu na to, co byś zrobił, i tak nic nie zmieni się na lepsze. Wciąż musisz się zmagać z życiem, zamiast po prostu normalnie żyć. Ta książka jest właśnie dla ciebie. Zmiany na dobre nadejdą, jeśli potraktujesz tę książkę poważnie. To, czym dzielę się z tobą w tej książce, nie jest jakąś teoretyczną doktryną ani psychologiczną paplaniną. Są to praktyczne rady będące efektem moich trudnych doświadczeń. Wiem co robić, ponieważ musiałem się tego nauczyć. Jeśli obecnie przechodzisz kryzys, wiesz, co mam na myśli. Nie może już być gorzej. Jaki jest sens takiego życia? Oto pomoc. Możesz przetrwać swój kryzys. Możesz wrócić na właściwą ścieżkę. Możesz zapanować nad swoim życiem.
Kiedy historia wciąż się powtarza „Dlaczego faceci, za których wychodzę, zawsze okazują się beznadziejni?” Czy nie dręczy cię to, że twoje życie kręci się w kółko, zamiast posuwać się do przodu? Czy nie przeraża cię możliwość, iż ten łańcuch powtarzających się sytuacji może nie mieć w ogóle końca? Tym razem miało być inaczej. Wszystko miało lepiej się ułożyć. Myślałeś, że już się czegoś nauczyłeś, ale dziwnym trafem znów wylądowałeś w tym samym miejscu i to bolało. Ile razy już to mówiłaś? Tym razem nie wyjdę za takiego drania jak ostatnio. Następnym razem upewnię się przed podjęciem pracy, czy nowy szef nie jest tyranem. Teraz nie narobię takich długów. A potem, mimo twoich starań, okazuje się, że znowu wplątałeś się w to samo. Nowy związek jest dokładnie taki sam jak poprzedni, nowy szef jest jeszcze gorszy od tego, przez którego się zwolniłeś albo znowu masz debet na koncie. Co się dzieje? Co nie pozwala ci odejść od starego, bolesnego modelu postępowania. Dlaczego nie potrafisz zapanować nad swoim życiem i zmienić go na lepsze? Nie jesteś wyjątkiem. Gabinety terapeutów na całym świecie przepełnione są ludźmi sfrustrowanymi tym, że w ich życiu powtarza się wciąż ten sam, bolesny scenariusz. Mimo wielu prób, wciąż walą głową w mur i nie udaje im się zmienić sposobu postępowania. Zadają oni to samo pytanie co ty: „Dlaczego wciąż mi się to przytrafia?”. Ta książka pomoże ci znaleźć odpowiedź na to pytanie i co ważniejsze, wskaże ci sposób na uwolnienie się z więzów trzymających cię przy starym, przysparzającym cierpienia modelu postępowania. To nie czary, ani cudowne recepty, lecz solidne rady, które udało mi się zebrać przez lata pracy z ludźmi takimi jak ty. W rzeczywistości ta książka oferuje coś, co odkrył każdy człowiek, który znalazł w życiu spokój i spełnienie — ja tylko staram się to ubrać w słowa, aby ułatwić ci dojście do tej prawdy. Nic ci nie dolega, nie jesteś załamany ani chory psychicznie. Nie jesteś nieudacznikiem. Nie brakuje ci siły woli. Nie jesteś skazany na nieszczęście. To, co przeżywasz obecnie, spotyka każdego. Od tego, jak poradzisz sobie z tą sytuacją, zależy, czy uda ci się uwolnić, czy utkniesz w tym beznadziejnym kołowrocie zdarzeń. Ta książka ma cię poprowadzić przez ból do lepszego, bardziej satysfakcjonującego życia. „Skoro ze mną jest wszystko dobrze, dlaczego czuję się tak okropnie?”. Dobre pytanie. Spróbujmy więc na nie odpowiedzieć. Po pierwsze, to, co teraz przeżywasz, nazywamy kryzysem. Kryzys nie zagraża życiu, lecz sprawia ból i jeśli trwa dłużej, może być wyczerpujący. Jeśli tkwisz w nim po uszy, to trudno o gorsze położenie. Kryzys pojawia się, kiedy zaczynasz odczuwać bolesną pustkę w swoim życiu. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, lecz znowu wszystko skończyło się tak samo, chociaż obiecywałeś sobie, że to się nigdy nie powtórzy. I oto jesteś znów w sytuacji, jakiej nigdy byś sobie nie życzył. Wszyscy przechodzą kryzysy. Zarówno dyrektorzy, ministrowie i terapeuci, jak i zdobywcy nagród literackich. Dotyczy to ludzi zdolnych, bogatych, szczęśliwych w małżeństwie i samotnych, starych i młodych, wszystkich. Bardzo się mylą ci, którzy sądzą, iż ludzie utalentowani lub osoby, którym dobrze wiedzie się w życiu, nie doświadczają kryzysów. Pieniądze, inteligencja, władza i powodzenie nie stanowią ochrony przed kryzysami, często wręcz powodują, że stają się one bardziej dotkliwe. Każdy może się spodziewać kryzysu. Kryzysy mogą się objawić w twoim życiu na cztery sposoby. Istnieją kryzysy utajone, zaognione, tłumione i zażegnane. Pierwszy kryzys w życiu ma postać utajoną. Znaczy to, że jego obecność nie powoduje przykrych doznań. Na przykład, mimo świadomości, jak ważna w życiu jest duchowość, możesz nie odczuwać pilnej potrzeby znalezienia rozwiązań kwestii duchowych. W takim wypadku, twój kryzys duchowy ma charakter utajony. Jeśli jednak twój partner niespodziewanie umiera, możesz nagle odczuć gwałtowną potrzebę znalezienia odpowiedzi dotyczących duchowości, sensu życia i wieczności. Nagle twój utajony kryzys ulega zaognieniu. Odczuwasz ból i potrzebę znalezienia konkretnych odpowiedzi. Zaognienie to najbardziej przykra i niebezpieczna forma kryzysu. Co powoduje przekształcenie się kryzysu utajonego w zaogniony? Prawie zawsze jest to bolesne lub traumatyczne wydarzenie, które uaktywnia utajony kryzys i wywołuje przykre odczucia. Tracisz pracę. Twój stały związek rozpada się. Dostajesz zawału serca i musisz ograniczyć aktywność życiową. Twój syn nie radzi sobie w szkole. Twój najlepszy przyjaciel zrywa znajomość z tobą. Każde przykre wydarzenie może zaktywizować energię utajonego kryzysu i zaczynasz wtedy bardzo cierpieć. To więcej niż ból spowodowany rozstaniem z partnerem lub utratą pracy — zaczynasz zadawać sobie poważne i bolesne pytania na temat swojego życia. Pytania te nie pozwalają ci w nocy spać i osaczają cię w ciągu dnia. Przed zaognionym kryzysem nie ma ucieczki. Zaczynasz odczuwać istnienie kryzysu w momencie, gdy ulega on zaognieniu. Kiedy jest w stanie utajenia, nie czujesz, że przechodzisz kryzys, faktycznie możesz w ogóle nie mieć świadomości jego istnienia. Dopiero jakieś silne przeżycie sprawia, że kryzys przybiera postać zaognioną i w pełni dociera do twojej świadomości. Kiedy kryzys ulega zaognieniu, masz dwie możliwości: albo go stłumić (na przykład natychmiast po rozwodzie umówić się na randkę ze swoim chłopakiem ze studiów i wyjść za niego po trzech miesiącach), albo krok po kroku rozwiązać swój kryzys — tego procesu nauczy cię ta książka. Jeżeli nie potrafisz wyzwolić się z powtarzającego się schematu zachowań, przyczyną jest jeden powód: tłumisz kryzys, zamiast szukać rozwiązania. Stłumienie kryzysu występuje wtedy, gdy wiedząc o pojawieniu się kryzysu, zamiast się z nim zmierzyć i poszukać rozwiązania, odsuwasz myśli o nim do najdalszych zakamarków mózgu, próbując uniknąć związanego z nim bólu. Istnieje wiele sposobów zagłuszania kryzysu. Możesz na przykład rzucić się w wir pracy, wpaść w jakiś nałóg lub popaść w tłumiącą wszelkie odczucia depresję. Niezależnie od obranego sposobu, tłumienie kryzysu cechuje się jednym bardzo znaczącym efektem ubocznym: powoduje, że tkwisz wciąż w tych samych, powtarzających się okolicznościach. Ponieważ przyjmujesz postawę lękową i unikasz konfrontacji, nie posuwasz się naprzód, lecz pozostajesz w tym samym przykrym położeniu. Tłumienie kryzysu pochłania mnóstwo energii. Stopniowo wyczerpują się twoje psychiczne zasoby i nie jesteś w stanie się rozwijać, podejmować ryzyka ani podążać naprzód. W swoim życiu doświadczysz siedmiu podstawowych rodzajów kryzysu. Każdy człowiek, niezależnie od rasy, wykształcenia, czy pochodzenia, musi to przeżyć. Bardzo możliwe, że doświadczasz jednej z form kryzysu właśnie teraz. Twoja reakcja na kryzysy — tłumienie lub stawienie im czoła — decyduje o tym, czy uda ci się posunąć swoje życie do przodu. Jeśli utknąłeś, powtarzając wciąż ten sam bolesny scenariusz, oznacza to, że przechodzisz obecnie jeden z siedmiu rodzajów kryzysu i nie stajesz do walki. Ta książka pomoże ci rozpoznać nierozwiązane i tłumione przez ciebie kryzysy oraz nauczy cię, jak z nimi walczyć i jak je rozwiązać. Na dalszych stronach tej książki znajduje się test, który pomoże ci zidentyfikować rodzaj kryzysu i wskaże rozdział, w jakim znajdziesz pomoc w rozwiązaniu swoich problemów. A zatem, jakie rodzaje kryzysu czekają w życiu każdego z nas? Oto one, w dowolnej kolejności.
Niektóre osoby tłumią kryzys natychmiast, gdy ulega on zaognieniu, narzucając sobie surowe reguły, dzięki którym chcą uniknąć załamania, czyhającego tuż pod powierzchnią starannie kształtowanego zewnętrznego wizerunku. Inni nieustannie żyją w stanie zaognionego kryzysu, nie potrafiąc go stłumić i nie wykazując chęci, by się z nim zmierzyć. Są też tacy, którzy rozpoznają pojawiający się kryzys, a następnie zabierają się do pracy nad znalezieniem skutecznego sposobu wyjścia z niego. Celem tej książki jest ułatwienie ci poznania tego procesu, tak abyś potrafił poradzić sobie z pojawiającymi się kryzysami. Poniżej przedstawię przykłady tego, jak niektórzy z moich klientów doświadczali kryzysu. KRYZYS MARIANNE Kiedy weszła do mojego gabinetu, frustracja wprost z niej emanowała. Ciężki chód, wymuszony uśmiech i spuszczony wzrok zdradzały stan jej duszy. Jej wygląd powiedział mi więcej niż dziesięć sesji terapeutycznych. Frustracja, której doświadczała przerastała jej siły. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie kobiety sukcesu. Była atrakcyjna i dobrze ubrana. Wąska aktówka Marianne i stanowczy uścisk jej wyciągniętej na powitanie ręki świadczyły bez wątpienia o tym, że ta kobieta wie, czego chce. Później dowiedziałem się, że Marianne zrobiła błyskotliwą karierę. Jednak tego dnia, kiedy przyszła do mnie, problemem nie była jej kariera. Marianne miała trzydzieści pięć lat i nigdy nie była zamężna, chociaż podczas studiów była przez pewien czas zaręczona. Nie odczuwała potrzeby utrzymywania tradycyjnego związku i lubiła niezależność. Nie marzyła o mężu czekającym na nią w domu. Powodem ciężkiego przygnębienie Marianne było coś, co uzmysłowiła sobie nagle, przed kilkoma dniami. Uświadomiła sobie, że wiąże się wyłącznie z żonatymi mężczyznami, a jej znajomości przebiegają zawsze według tego samego schematu — namiętne spotkania, nigdy niezrealizowane obietnice rozwodu, wreszcie zrywanie związku przez nią w stanie frustracji. Wciąż powtarzała się ta sama historia. Ten kryzys był tak przytłaczający, że zniszczył charakteryzujące ją pewność siebie i entuzjazm. Zaczęła długo sypiać, zapominała o ważnych terminach i nie była w stanie robić nic, poza rutynowymi czynnościami. Jej zdaniem ten stan nie był depresją, lecz przypominał lunatyczny trans. Była w stanie się poruszać, lecz niczego nie czuła. „Co takiego we mnie tkwi?” — pytała. — „Dlaczego nie mogę związać się na dłużej z nieżonatym mężczyzną?”. Pod koniec naszej pierwszej wspólnej godziny Marianne powiedziała mi, że może „po prostu nie nadaje się” do życia we dwoje. Poza tym, w życiu zawodowym odnosiła sukcesy, więc prawdopodobnie uważała, że dla kobiety osiągnięcie takiej pozycji w dziedzinie zdominowanej przez mężczyzn jest dużym osiągnięciem. Może to powinno jej wystarczyć. Marianne dopadł kryzys. Nie był on wynikiem rozpadu związku, problem tkwił głęboko w jej duszy. Przez lata negowała jego istnienie i wciąż wikłała się w takie same beznadziejne układy z mężczyznami. I teraz nagle ten ból, skumulowany przez cały czas, kiedy tłumiła go w sobie, uwolnił się i przytłaczał ją. Nieważne, co robiła, zawsze działo się to samo. W końcu jej kochanek nieodmiennie wracał do żony, a ona zostawała sama, zdana wyłącznie na siebie. ZŁAMANA KARIERA Kilka lat temu pracowałem z człowiekiem zatrudnionym na kierowniczym stanowisku, o imieniu Don, którego kariera, zdaniem dyrektora do spraw zatrudnienia w jego firmie, była zagrożona. Po serii słabych wyników kwartalnych i nieudanych projektów ten odnoszący niegdyś sukcesy kierownik opuścił się w pracy i przestał działać skutecznie. W czasie, gdy poproszono mnie o pomoc, Don był bliski zwolnienia. Don opisał mi swoją sytuację jako kryzys wieku średniego. W ciągu ostatnich paru lat zdał sobie sprawę, że nie znosi swojej pracy (chociaż całkiem nieźle mu szło)i że nie jest pewny, czy chce dalej być z żoną. Prawie co tydzień wyjeżdżał w delegację do Las Vegas, gdzie pozostawał na jedną lub dwie noce, aby prowadzić życie kawalera-hulaki, o jakim marzył. W tym czasie stawał się coraz bardziej przygnębiony i coraz mniej energii poświęcał swojej pracy. Początkowo odcinał kupony od swoich wcześniejszych sukcesów, ale po kilku latach zaniedbywania obowiązków jego szef zagroził, że jeśli się nie poprawi, może stracić pracę. Don był święcie przekonany, że jego problemy były „zbyt zagmatwane” i że jedynym wyjściem jest rozwód i zmiana pracy. Podczas naszej wspólnej pracy okazało się, że Don wcale nie przestał kochać swojej żony, lecz cały jego świat został naznaczony przez żal, jaki odczuwał. Był rozgoryczony, że nie jest tym, kim chciałby być, ale jednocześnie nie wiedział, czego tak naprawdę pragnął. Wiedział jedynie, że w jego życiu brakuje pasji, namiętności. Był pełen pretensji do całego otoczenia — do pracy, do firmy, do rodziców, do żony. Pewnego dnia, niespodziewanie dla Dona, jego żona wyprowadziła się z domu i poprosiła o rozwód. Można by pomyśleć, że taki obrót sprawy rozwiąże „zbyt zagmatwane” problemy Dona. Spowodowało to jednak, że Don wpadł w depresję, w wyniku której stracił pracę i większość przyjaciół. Teraz rzeczywiście był samotny i nieszczęśliwy. JENNIE ZNOWU BEZ GROSZA Jennie była energiczną osobą i miała mnóstwo pomysłów. Była obdarzona wielką wyobraźnią i uwielbiała podróżować. Wydało się jej więc, że po bolesnych przeżyciach związanych z bankructwem i rozwodem prowadzenie własnego sklepu będzie dla niej sensownym rozwiązaniem. Mając sklep, mogłaby kupować różne ciekawe ubrania i tworzyć niebanalne ekspozycje, aby zachęcić klientów. Mogłaby co roku jeździć na Daleki Wschód i do Europy i przywozić stamtąd wszystkie skarby, jakie udałoby się jej znaleźć, aby następnie sprzedawać je u siebie. Tak więc pożyczyła, ile tylko mogła, od każdego, kogo ośmieliła się o to prosić, i otworzyła swój sklep. Za wszystko, co miała, kupiła ubrania, aby zapełnić półki — była tam każda rzecz, jaką Jennie sama chciałaby nosić. Bardzo starannie przygotowywała ekspozycje, nie szczędząc wysiłków, aby jej sklep nie przypominał działu z damską odzieżą w jednym ze tych lśniących i bezosobowych domów towarowych. Po roku szarpania się, aby uzbierać na dzierżawę, Jennie musiała zamknąć sklep. Jej nieliczne klientki chyba jednak nie w pełni podzielały jej gust. Czasami zatrzymywały się i oglądały wystawę, kupując ewentualnie torebeczkę lub szalik, ale rzadko coś droższego. Siedząc na mojej kanapie, Jennie była sfrustrowana i przygnębiona. Zajmowała się tym, co było jej pasją, a to powinno „przyciągnąć pieniądze”. Tymczasem znów znajdowała się w punkcie wyjścia, tylko teraz było jeszcze gorzej. Nie tylko znowu była bankrutem, ale jeszcze straciła kilku najbliższych przyjaciół, którzy pożyczali jej pieniądze na otwarcie i prowadzenie sklepu. Po kolei wszyscy odsunęli się od niej, kiedy coraz częściej prosiła o pieniądze. Jennie czuła się totalnie przegrana. Ciążyło jej poczucie winy, że straciła dużą część pieniędzy przyjaciół. Określała siebie jako nieudacznika. Może po prostu nie była dość sprytna, aby zapewnić sobie w miarę dostatnie życie. Prawda jest taka, że Jennie nie była nieudacznikiem. Była rozdarta między swoją pasją a koniecznością zarabiania na życie. Wydawało się, że za każdym razem, kiedy szła za głosem serca, skazana była na niepowodzenie. Czy powinna wobec tego dążyć do zapewnienia sobie w przyszłości przyzwoitego poziomu życia, czy też iść za swoją pasją? Z czasem Jeannie odkryje, że istnieje inna możliwość, której wcześniej nie dostrzegała i zaaprobuje ją. Zrozumie, że nie była skazana na rozterkę: serce czy rozum, albo portfel czy talent. Tym, czego Jeannie naprawdę potrzebowała, było wyrwanie się z kryzysu, którego doświadczała. W PUŁAPCE, CZYLI ZNOWU TO SAMO Marianne, Don i Jeannie byli uwikłani w bolesne i stale powtarzające się ciągi wydarzeń. To tak, jakby biegnąc, nie ruszali się z miejsca, albo próbując wołać o pomoc, nie wydawali żadnego dźwięku. Ich życiowa przestrzeń, niegdyś oferująca wiele możliwych dróg, stała się wąską ścieżką pełną trudów i niebezpieczeństw. Wszyscy zabrnęli w życiowy ślepy zaułek i nie potrafią znaleźć wyjścia, więc tkwią tu bardzo nieszczęśliwi. Usiłują poprawić swoją sytuację tłumiąc kryzys, lecz mimo ich starań kryzys jedynie się zaostrza. Z czasem uda im się znaleźć metodę poradzenia sobie z tą sytuacją i skierować swoje życie na właściwe tory. Gdy będziemy śledzić losy tych ludzi (i wielu innych), zdziwienie może budzić fakt, że prawdziwe rozwiązanie ich problemu nie jest tym, które wydawało się im najbardziej prawdopodobne. Istota tego, co działo się z Marianne, Donem i innymi osobami wirującymi na tej psychicznej karuzeli, tkwiła znacznie głębiej. Proste diagnozy w rodzaju: „słabe zdolności interpersonalne” lub „kryzys wieku średniego” były dalece niewystarczające. W rzeczywistości osoby te tkwiły w żelaznych więzach nierozwiązanego i stłumionego kryzysu. Większość z nas znajdzie się w jakimś momencie życia w takiej sytuacji, odczuwając samotność i silną frustrację. Możliwy jest jednak ratunek. Istnieje sposób wydostania się z pułapki, w którą wpadliśmy. Trzeba stawić czoła kryzysowi i dotrzeć do jego sedna, aby znaleźć jego prawdziwą przyczynę. W tej książce pokażę ci, w jaki sposób rozpoznać kryzys, przeciwstawić mu się i osiągnąć pożądany przełom.
DLACZEGO KRYZYS? Możesz zapytać w tym momencie, dlaczego od razu musi nastąpić do kryzys? Czy nie można po prostu odkryć rozwiązania problemu i wprowadzić je w życie bez przechodzenia kryzysu? To ważna kwestia i szczerze mówiąc, stanowi istotną przyczynę niepowodzenia wielu działań związanych z pomocą samemu sobie. Istnieją tysiące książek i szkoleń, które obiecują wskazać drogę na skróty przez wszystkie trudności prowadzące do osiągnięcia satysfakcjonującego życia. Większość z nas próbowała już tych sposobów i wiemy, że nie sprawdzają się one na dłuższą metę. Wszystkie bajki o życiu (także te umieszczone w książkach i na kasetach z cudownymi receptami), mówią, że można je przeżyć, pozostając od pierwszego do ostatniego dnia w stanie bezgranicznej szczęśliwości. W porządku, przystańmy na chwilę i zastanówmy się nad tym. Ile spośród osób, które dobrze znasz, znajduje się w stanie permanentnego szczęścia? Jako terapeuta i autor książek znam wielu ludzi, ale nie znam nikogo, kto pasowałby do tego opisu. Założę się, że ty również nie znasz nikogo takiego. Od czasu do czasu będziesz się czuł nieszczęśliwy, będziesz odczuwał ból i nie unikniesz swojej porcji kłopotów. Nie musisz natomiast być nieustannie, wciąż od nowa nieszczęśliwy. Możesz przez całe życie być usatysfakcjonowany i czuć się spełniony. Co najważniejsze, nie jesteś skazany na życie w nieustannym smutku, z powtarzającymi się stanami frustracji. Pozwól, że wrócę teraz do pytania, czy kryzys jest konieczny. Tak, kryzys musi nastąpić. Niezbędna jest pewna doza zamętu i psychologicznego bólu. Bez tego zamętu i bólu niczego byśmy się nie nauczyli. Jeśli chce się zmienić swoje życie na lepsze, trzeba sobie przede wszystkim zdać sprawę z tego, że następowanie co pewien czas kryzysów jest nieuniknione. Kiedy się z tym pogodzisz, przestaniesz walczyć i zaczniesz kształtować swoje życie w najlepszy dla ciebie sposób. Gdy spotyka cię nieszczęście, pierwszym naturalnym odruchem jest pytanie: „Dlaczego spotkało to mnie?”. Świat odpowie ci twardo: „A niby dlaczego nie ciebie?”. W życie każdego z nas wpisane są przykre sytuacje i nikt nie uchroni się przed cierpieniem. To, ile psychicznego bólu spotka cię w życiu, nie zależy jedynie od tego, co ci się przydarzy, ale głównie od tego, jak radzisz sobie z kryzysami. Jeżeli je tłumisz, przez większość czasu będziesz odczuwał psychiczny ból. Jeśli jednak nauczysz się stawiać czoła kryzysom i nie oszukiwać się, uwolnisz się i będziesz mógł budować życie, jakiego pragniesz. Jakie jest źródło tego procesu wystąpienia kryzysu, a następnie powrotu do stanu równowagi? Myślę, że w ten sposób natura pomaga nam przebyć naszą drogę. Po latach pracy z cierpiącymi ludźmi z różnych środowisk, zyskałem przekonanie, że nic w naszym życiu nie zdarza się bez określonej przyczyny. Każdy kryzys dostarcza nam bardzo ważnej nauki na przyszłość. Może łatwiej ci będzie przedstawić to sobie w bardziej praktyczny sposób. Przyjmij, że ból jest twoim biologicznym nauczycielem. Przypomnij sobie, jak będąc dzieckiem, dotknąłeś gorącego piecyka. Co się działo? Poczułeś ból i to zmusiło cię do działania. Co ważniejsze, ból spowodował, że w twoim umyśle zakodowała się bardzo istotna informacja, że nie należy dotykać gorących przedmiotów. Dlatego właśnie natura wykorzystuje ból, aby nauczyć nas ważnych rzeczy. Twoje ciało czuje ból, gdy dzieje się coś złego i trzeba to zmienić. Ból jest bardzo użytecznym procesem biologicznym. Podobny mechanizm dotyczy stanu twojego umysłu — odczuwasz psychiczny ból, kiedy powinieneś coś w życiu zmienić. Trzymając się kurczowo poglądu, że jeśli nie czujesz się stale szczęśliwy, to jest z tobą bardzo źle, sam sobie zagradzasz drogę do bycia tak szczęśliwym, jak na to zasługujesz. W rzeczywistości jest to najpewniejszy sposób unieszczęśliwienia się. Jeśli, podobnie jak wielu innych, będziesz przez cały czas starał się czuć szczęśliwy, nigdy nie pozwolisz sobie na uczciwe zmierzenie się z kryzysem, gdy pojawi się on w twoim życiu. Zamiast tego, stracisz mnóstwo czasu, ukrywając związany z kryzysem ból pod maską uśmiechu. Wszyscy mamy apetyt na szczęście, a jednocześnie nigdy nie możemy go w pełni zaspokoić. Bycie szczęśliwym jest całkowicie uzależnione od twojej gotowości do zaniechania pogoni za szczęściem i do zmierzenia się z trudną prawdą o sobie samym. Aby nie było wątpliwości, możesz być w życiu bardzo szczęśliwy, pod warunkiem, że zmierzysz się z każdym kryzysem, jaki tylko się pojawi. Ból towarzyszący kryzysowi jest dla ciebie sygnałem, że musisz się uczyć i rozwijać. Jeśli nie zlekceważysz tego sygnału i zabierzesz się do rozwiązywania problemu, poczujesz się szczęśliwszy i bardziej spełniony. Jeżeli zaś problem pozostaje nierozwiązany, ból zaczyna się nasilać i podkopywać twoją pewność siebie. To prosta zależność — im dłużej trwa kryzys, tym staje się cięższy. Przypomnijmy przykład Marianne. Ma ona takie same kłopoty jak wiele innych osób żyjących w stanie nierozwiązanego kryzysu. Nie tylko związki, w jakie wchodziła, były dla niej niekorzystne, Marianne notorycznie powielała niewłaściwy schemat. Była ona bystrą, energiczną i pod każdym względem uroczą kobietą. Doradzenie jej, by po prostu wybierała innych mężczyzn, nie rozwiązałoby jej problemu — ona już wiedziała, że pragnie czegoś innego. Przez to, że tak długo pozostawała w stanie nierozwiązanego kryzysu, czuła się niezdolna do dokonywania innych wyborów. Już tyle razy popełniła ten sam błąd, że zabrakło jej odwagi, aby podjąć inną decyzję.
CZY TO JEST TWOJE ŻYCIE? Oto, w jaki sposób ważne kryzysy przyczyniają się do budowania satysfakcjonującego życia. Wyobraź sobie następującą sytuację... Wchodzisz do ciemnej sali kinowej i gdy twoje oczy przyzwyczajają się do ciemności, znajdujesz wolny fotel i zajmujesz miejsce na widowni. Sala jest pełna ludzi, a film powinien się za moment rozpocząć. Kurtyna rozsuwa się i zaczynają się zapowiedzi najnowszych produkcji. Jeden z filmów zwraca twoją uwagę i postanawiasz obejrzeć go, gdy wejdzie na ekrany. Zapada kurtyna, by ponownie odsłonić ekran w momencie rozpoczęcia projekcji filmu. Muzyka staje się głośniejsza, a publiczność ucisza się, gdy na ekranie pojawia się tytuł. Kiedy oglądasz pierwsze sceny, wszystko wydaje ci się dziwnie znajome. Chyba już widziałeś ten film? Nie, to niemożliwe, przecież niedawno wszedł na ekrany. Dlaczego więc tak dobrze znasz wszystkie postaci? Nagle wszystko staje się jasne — to historia twojego życia. Ty jesteś tym dzieckiem z ekranu, a pozostali bohaterowie to twoi rodzice i rodzeństwo. Zaczynasz się czuć nieswojo i zastanawiasz się, czy wszyscy ludzie na widowni wiedzą, że to film o tobie. I wtedy aż zaczyna cię ściskać w dołku — chyba nie pokażą wszystkiego! Wyobraź sobie przez chwilę, że to dzieje się naprawdę. Jeśli nie różnisz się od większości ludzi, siedziałbyś niczym wmurowany i chłonął każdy kadr filmu. To opowieść o tobie, a na ekranie wszystko jest jakby wyraźniejsze niż w życiu. A kiedy film się kończy, ostatnia scena pokazuje ciebie, jak siedzisz tu, na widowni kina. Teraz przez chwilę wyobraź sobie film o twoim życiu. Oczyma wyobraźni ujrzyj na ekranie wszystkie wydarzenia, które następowały kolejno, jedno po drugim. Zacznij od najwcześniejszego momentu, jaki pamiętasz, i powoli przejdź przez dzieciństwo, wczesną młodość i dorosłe lata, aż do dnia dzisiejszego... Załóżmy, że jesteś krytykiem filmowym, pracującym w szanowanej redakcji. Co musiałbyś powiedzieć o tym filmie? Czy zaczął się obiecująco, lecz druga połowa okazała się do niczego? Czy jest monotonny, ponieważ wciąż powtarzają się te same sytuacje? Czy pełno w nim pospolitych postaci, tworzących wciąż takie same związki? Czy przypomina on raczej operę mydlaną, w której jedna zdrada lub kłótnia goni drugą? Filmy opowiadają historie, a te historie to bajki o życiu. Instynktownie rozpoznajemy, która historia jest dobra. Czy pamiętasz, jak w dzieciństwie rodzice czytali ci przed snem? Nikt nie musiał ci mówić, które opowiadania były dobre — sam to wiedziałeś, nie potrzebowałeś wskazówek. Dlaczego? Ponieważ od urodzenia posiadasz wrodzoną wiedzę o tym, na czym polega udane, spełnione, pełne przygód życie. Najlepsze historie, takie, jakie lubisz czytać lub oglądać w kinie, przedstawiają tylko to, co twoim zdaniem jest prawdą o spełnionym życiu. A czy film twojego życia jest ciekawy? Czy są w nim dłużyzny? Czy na okrągło powtarzają się te same sceny? Czy nie odnosisz wrażenia, że brakuje jakiegoś wątku? Tym, co sprawia, że jakaś historia jest naprawdę dobra i ciekawa, są zwroty akcji. Są to momenty, kiedy akcja opowieści nagle dokonuje zwrotu i rozwija się w zupełnie nowym kierunku. To one właśnie stanowią zwykle szkielet interesującej fabuły i powodują, że dana historia jest naprawdę wspaniała. Jeżeli uważasz, że historia twojego życia nie jest w pełni satysfakcjonująca, to prawdopodobnie unikasz zwrotów akcji. Aby wprowadzić zmianę w swoim życiu, musisz ostro zahamować, a następnie ruszyć w inną stronę. Zwroty akcji całkowicie zmieniają twoje życie, a tym samym zmieniają ciebie. To może budzić obawy. Kryzys jest naturalnym sygnałem konieczności zwrotu akcji. Jest on dla nas wskazówką, że czas na zmiany i obranie nowego kierunku. Jeżeli nie stajesz do walki z problemem i nie rozwiązujesz go, twoje życie nie może się zmienić, a ty grzęźniesz w tych samych, powtarzających się sytuacjach. Zwroty akcji nigdy nie są łatwe. Zastanów się nad tym. Wyobraź sobie, jak musiała się czuć Scarlett O'Hara, kiedy podjęła decyzję o opuszczeniu Atlanty i powrocie do Tary. Musiała być przerażona — a miała jeszcze inne możliwości. Mogła zostać tam, gdzie była, albo uciec na północ. W momencie podejmowania decyzji nie miała żadnej gwarancji, że po powrocie do Tary zostanie czymś więcej niż biedną wieśniaczką z Południa. Pamiętasz historię Żydów w egipskiej niewoli (pokazano ją w filmie „Książę Egiptu”)? Historia ta obfituje w przerażające zwroty akcji. Co by było, gdyby Mojżesz nie chciał wrócić z pustyni, gdzie wiódł spokojne życie pasterza? A gdyby żydowscy niewolnicy nie wyszli z Egiptu za tym natchnionym i myślącym nieco idealistycznie przywódcą? „Wojna i pokój”, „Buszujący w zbożu”, „Wielki Gatsby” lub „Opowieść o dwóch miastach” również nie opowiadałyby tak wspaniałych historii, gdyby główni bohaterowie nie przeżywali co najmniej kilku zwrotów akcji. Zwroty akcji są w pewnym stopniu aktem ślepej wiary. To odejście od tego, co znasz, do nowych obszarów i nowych doświadczeń. Jeśli historia twojego życia balansuje na granicy zwrotu akcji, ale nigdy jej nie przekracza, zaczynasz odczuwać nudę i kompletny brak satysfakcji. Kto chciałby przeżywać taką historię? Kiedy zmagasz się z kryzysem, stajesz przed wyborem, czy dokonać zwrotu akcji. Kryzys jest odpowiednim momentem, by dokonał się jakiś przełom w twoim życiu. Jeśli zanegujesz istnienie kryzysu i odrzucisz możliwość zmian, utkniesz w pułapce stale powtarzających się tych samych sytuacji. Jeżeli taki stan potrwa dłużej, przestaniesz się interesować czymkolwiek, nawet sobą samym.
TO SPRAWIA, ŻE CZUJESZ SIĘ BEZRADNY Jeśli przez dłuższy czas tłumisz kryzys, pozostawiając go bez rozwiązania, zaczyna on niszczyć twoje poczucie własnej wartości i ogranicza zdolność do znalezienia właściwego wyjścia. Popadasz w stan zwany przez psychologów bezradnością. Do najbardziej wyrazistych przykładów bezradności należały wyniki eksperymentu przeprowadzonego przez znanego obecnie psychologa Martina Seligmana. W pierwszych latach pracy dr Seligman zajmował się badaniami behawioralnymi. Pracował z psami, próbując poznać proste formy zachowań, które wyjaśniłyby w pewnym stopniu bardziej złożone działania ludzkie. Młody dr Seligman uzyskał bardzo pouczające wyniki. Eksperyment przeprowadzony przez dr. Seligmana polegał na umieszczeniu psa w pomieszczeniu, w którym wyodrębniono dwa przedziały (istniało wiele wariantów tego doświadczenia, zatem opiszę po prostu ogólną zasadę). W obydwu przedziałach poprowadzono instalację elektryczną w taki sposób, by na zmianę pozostawały one pod niedużym napięciem (przez długi czas psychologów fascynowało rażenie prądem niewinnych zwierząt, ale to już inna historia). Gdy w jednym z przedziałów instalacja raziła prądem, pies mógł przeskoczyć do drugiego, aby tego uniknąć. Psy szybko nauczyły się przewidywać, kiedy zostaną potraktowane prądem, i zawczasu przeskakiwały na drugą stronę, aby uniknąć bólu. Po krótkim czasie psy zaczęły traktować to skakanie tam i z powrotem jak zabawę. Kiedy później zamknięto psy w klatce i uniemożliwiono im ucieczkę przed prądem, zwierzęta początkowo szarpały się, drapały i szczekały, próbując się wydostać, w końcu po kolejnych impulsach przestawały walczyć i poddawały się bólowi. U wielu psów rozwinęły się zachowania o charakterze neurotycznym i objawy niedostosowania, takie jak kręcenie się w kółko i ciągłe gryzienie ogona. I tu dochodzimy do najciekawszej części eksperymentu. Doktor Seligman ponownie umieścił psy w klatkach, które umożliwiały ucieczkę przed rażeniem prądem. Zgadnijcie, co się stało? Psy nawet nie próbowały uciekać. Jedynie kuliły się z bólu, gdy poddawano je działaniu prądu, tak samo jak w klatkach, z których nie było ucieczki. Doktor Seligman dowiódł, stosując dość makabryczne metody (jeśli nie tortury), że kiedy wszystkie starania psów okazują się nieskuteczne, poddają się one i zaprzestają prób działania. Zwierzęta po prostu stają się bezradne. Podobnie dzieje się z tobą i ze mną. Im dłużej znajdujemy się w stanie frustracji i bólu, tym mniej skłonni jesteśmy do walki z doświadczanym kryzysem. Ból warunkuje nasze działania i chociaż to nie jest przyjemne, przyzwyczajamy się do życia w nieszczęściu i frustracji. Krótko mówiąc, przestajemy podejmować próby. Podobnie jak psy Seligmana, ty też pewnie opracowałeś sposób radzenia sobie z ciągłą frustracją. Prawdopodobnie na skutek powtarzającego się w twoim życiu bólu działałeś defensywnie lub odczuwałeś depresję, nadwrażliwość emocjonalną lub niekontrolowany gniew. W taki sposób wyrażałeś swoją frustrację i poczucie bezradności. Jeśli żadne twoje działania nie mogą niczego zmienić, frustracja narasta, aż uwalnia się gwałtownie przez naturalne „zawory bezpieczeństwa”.
Nie chcesz i nie musisz czuć się bezradny. Pierwszym krokiem do wyleczenia jest zrozumienie, iż u podłoża tego poczucia bezradności leży stłumiony kryzys. Przyjrzyjmy się, więc procesowi tłumienia kryzysu i, co ważniejsze, dowiedzmy się w jaki sposób można temu zapobiec. O K Ł A D K A — (informacje, znajdujące się z tyłu książki)Nie mogę uwierzyć, że to przytrafiło się mnie... znowu! „Dlaczego wciąż mi się to przytrafia?” to pytanie najczęściej zadawane przez osoby, które po raz pierwszy zgłaszają się na psychoterapię. Kiedy wciąż spotykamy niewłaściwego partnera, podejmujemy nieodpowiednią pracę, na zmianę chudniemy i tyjemy lub wiecznie popadamy w długi, mamy w naszym życiu do czynienia z powtarzającym się schematem, który sprawia, że odczuwamy ból i frustrację. Teraz pisarz i psycholog, Alan Downs, pokazuje nam, jak możemy wyrwać się z takiego cyklu... na zawsze! Po piętnastu latach pracy z ludźmi ze wszystkich środowisk — włączając dyrektorów, osoby prowadzące dom, ludzi młodych i starszych — dr Downs zidentyfikował siedem rodzajów kryzysu, z którym każdy z nas zmierzy się w jakimś momencie życia. W książce „Dlaczego wciąż mi się to przytrafia?” Downs wykorzystuje swój rewolucyjny Test Kryzysowy, aby wskazać nam, który z rodzajów kryzysu leży u podstaw naszych powtarzających się zachowań. Downs dołącza testy, ćwiczenia i przykłady z życia, by pomóc nam rozwiązać uniwersalne problemy, między innymi: Z kim będę dzielić życie? ● Dlaczego nie mogę uwierzyć w siebie? ● Jak zacząć żyć dla siebie? ● Jaki to wszystko ma sens? Mądrze i ze współczuciem Downs prowadzi nas od rozpoznania do wyleczenia, pokazując nam, jak możemy zastosować w praktyce naszą nową wiedzę i zatriumfować nad niszczycielskimi wzorcami, wydostając się z powtarzającego się schematu raz na zawsze. „Tak wielu z nas czuje, że ciąży na nas jakieś zaklęcie i gdybyśmy tylko mogli jakoś je przełamać, bylibyśmy w stanie dotrzeć do naszych prawdziwych możliwości i do szczęścia, o jakim marzymy. Wrażliwy, mądry i inteligentny Alan Downs pokazuje nam, jak raz na zawsze przełamać te zaklęcia oraz autodestrukcyjne wzorce i zacząć podążać ku radości, która przez cały czas czekała na nas”.
Doktor Alan Downs jest psychologiem i autorem czterech wcześniej opublikowanych książek na temat psychologii i biznesu. Dawniej pracował jako psycholog w korporacji Hewlett Packard, a obecnie prowadzi prywatną praktykę jako terapeuta i konsultant w Santa Fe, gdzie również mieszka. opr. MK/PO |