Wywiad z Litzą (Robertem Friedriechem)

Wywiad z Litzą o 1. (wtedy) płycie arki Noego


Arka Noego na horyzoncie

W telewizyjnym programie "Ziarno" od kilku tygodni obserwujemy niezwykle ciekawe muzyczne i artystyczne zjawisko. grupa dzieci śpiewa (i tańczy) piękne proste piosenki o bogu ojcu, matce boskiej, świętych... ich autorem i "duszą" akcji jest gitarzysta z poznania - Robert Friedrich zwany Litzą. poprosiliśmy go o parę słów na temat tego projektu...

Bożydar: Doliczyłem się 16. płyt, które nagrałeś przez 10 lat z różnymi zespołami. Grałeś w TURBO, CREATION OF DEATH, ACID DRINKERS, FLAPJACK. Teraz widuję cię na scenie z 2 TM 2,3 i KAZIKIEM NA ŻYWO. Czy te wszystkie lata poświęcone muzyce metalowej były potrzebne, żeby teraz nagrywać piosenki dla dzieci do programu "Ziarno"?

LITZA: Okazuje się, że praca z dziećmi i dla dzieci jest w moim wypadku najtrudniejsza. Nie poradziłbym sobie z tym żywiołem, jakim są dzieciaki, gdyby nie "poligon", jaki przeszedłem z rockn'rollowcami w ACID DRINKERS. Nie potrafiłbym komponować piosenek, gdyby nie współpraca ze świetnymi muzykami i możliwość podglądania ich pracy. Doświadczenia, które zyskałem pracując w różnych studiach nagraniowych, też teraz się przydają. Żebym mógł robić proste rzeczy, proste piosenki, musiałem doświadczyć, że skomplikowane formy męczą nie tylko kompozytora, ale też odbiorcę. Na pewno te 10 lat nagrywania ostrej muzyki przydałysię.

Jak pisze się piosenki dla najmłodszych? Czy dla ciebie nie ma różnicy dla kogo piszesz?

Pisanie zawsze starałem się traktować serio i byłem ostrożny szczególnie przy układaniu tekstów. Teraz, pisząc dla dzieci, chcę w muzyce pokazać radość, a w tekstach pamiętać o "dziecięcym" spojrzeniu na świat. Ale nadal traktuję to bardzo poważnie i z dużą ostrożnością. Muszę powiedzieć, że jako ojciec piątki dzieci mam trochę doświadczeń z nimi na co dzień. Gdyby nie ich pomoc, nie odważyłbym się napisać żadnego tekstu. Pisząc je, myślę także o dorosłych i wsłuchuję się w to, czego uczy Ojciec Święty.

Kto wpadł na pomysł założenia zespołu dziecięcego i dlaczego nazwaliście go ARKA NOEGO?

Dostałem propozycję napisania piosenki o ojcu, która mogłaby być emitowana w TV podczas wizyty papieża. Jedynym sensownym rozwiązaniem było zaproszenie do tego naszych dzieci i dzieci naszych najbliższych przyjaciół, żeby zaśpiewały. Z Bożą pomocą udało się napisać tekst i muzykę. Myślę, że dobre przyjęcie tego debiutu zachęciło nas do dalszego działania. Potem była propozycja z programu dla dzieci "Ziarno", żebyśmy pisali dla nich piosenki. I tak dzisiaj mamy materiał na całą płytę, a większość jest już zarejestrowana w TV. (Myślę, że jak wszystko się uda, to w lutym będzie można kupić płyty i kasety w sklepach). Można powiedzieć, że zespół "założył się" sam i te wszystkie piosenki powstały spontanicznie. A nazwaliśmy się ARKA NOEGO, bo to jest symbol Kościoła, który ratuje nas przed potopem.

Kto z wami w tej ARCE płynie?

Producentem, a właściwie "baby sitter" (niańką) jestem ja, ale bez Maleo, bez Marcina Pospieszalskiego i Joszki nie odbilibyśmy od brzegu. Najważniejsze jednak są dzieci. Jestem zaskoczony ich zapałem i chęcią do pracy. W sumie jest ich czternaścioro, ale skład jest bardzo ruchomy. I tak Majka, Viki i Róża to trzy moje pociechy, Halszka i Malwina to dziewczynki "Ślimaka" (ACID DRINKERS, HOUK), który nagrywa u nas perkusję,

Kasia i Ola od Maleo (który pisze też dla nas teksty i muzykę), Dominik i Martynka to dzieci Izy Szczepaniak z DEUS MEUS. Kaja - córka Beaty Kozak (perkusja 2 TM 2,3), Marta - pociecha Edzia Sosulskiego (Studio PSALM) i Mikołaj, Marek i Szczepan Pospieszalscy. Czasami grają też z nami chłopaki z Lublina: Dominik (gitara), Filip i Franek Bujarscy. Myślę, że to wszystko. Uff!

Jak dzieci radzą sobie w studio i przed kamerami?

Nie jest łatwo! Czasami nie mam siły i przestaję widzieć sens, ale to tylko momenty. Staram się przed każdym nagraniem modlić z dziećmi i to daje nam siłę oraz uspokaja ich i mnie... Na początku, kiedy jest jeszcze zapał, nagrywamy wszyscy refreny, a z tych, którzy przy tym nie padną wybieram solistów. Nikt wcześniej nie wie, co będzie śpiewane i kto będzie śpiewał zwrotki. Staramy się złapać i utrwalić na taśmie najlepsze momenty. W studio telewizyjnym jest o wiele trudniej. 10 godzin pracy to dla tak młodych trochę za dużo... Trzeba naprawdę mocno się napracować, żeby producent programu był zadowolony. Dzieci traktują to jak zabawę, ale kiedy 20. raz trzeba powtórzyć podskoki albo uśmiechy - wymiękają... Na końcu wszyscy jednak są bardziej zadowoleni niż zmęczeni (oprócz mnie - ha, ha, ha).

Czy wcześniej komponowałeś coś dla najmłodszych i co cię inspiruje?

Inspiruje mnie moja rodzina, żona, dzieci, codzienne obowiązki. Słyszę o czym rozmawiają moje córki i co je interesuje, to pomaga mi kiedy szukam pomysłu na tekst. Staram się pisać prosto i zrozumiale dla dzieci i one też są pierwszymi recenzentami moich pomysłów. Przeważnie im się podobają. Sam jestem zaskoczony tym, co teraz robię, nie myślałem, że stanę się autorem piosenek dziecięcych. Staramy się z Marcinem traktować dzieci tak samo jak słuchaczy dorosłych i wkładamy w to wszystkie nasze doświadczenia i umiejętności.

Wiele z tego, co dziś proponuje się dzieciom - myślę nie tylko o muzyce, ale o grach komputerowych, książkach, filmach, zabawkach - jest mało przydatne dla rodziców w wychowywaniu maluchów, a często nawet niebezpieczne. Co myślisz o tym jako ojciec?

No właśnie. Nie łatwo jest znaleźć coś wartościowego. A mówiącego o Panu Bogu jeszcze trudniej. To część naszego trudu wychowawczego. Zamiast narzekać na innych, sami próbujemy zrobić coś dla naszych dzieci. Bardzo bym chciał, aby to, co robimy dla "Ziarna", służyło i cieszyło wszystkich i było odpowiedzią na wezwanie Ojca Świętego do ewangelizacji.


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama