Wywiad z Magdą Anioł i Adamem Szewczykiem
Wszystko zamienię na duszy zbawienie!Z Magdą Anioł i Adamem Szewczykiem rozmawia O. Andrzej Bujanowski OPMagda, od kiedy śpiewasz? Na poważnie - od siedmiu lat. Pierwsze moje doświadczenia to zespół grający country, standardy tej muzyki. Na początku to było hobby, od czasu Pikniku Country w Mrągowie, wszystko nabrało bardziej profesjonalnego charakteru. Uczyłaś się śpiewu w szkole muzycznej, czy śpiewałaś... tak po prostu? Podobno w śpiewaniu nie ma przypadków, ale to było nagłe zaproszenie mnie do zespołu. W zasadzie nie wiedziałam, że potrafię śpiewać. Dotąd śpiewałam tylko w chórze szkolnym. Wcześniej edukowałam się w podstawowej szkole muzycznej, było to granie na pianinie. Później zapisałam się na gitarę, bo ten instrument mi się podobał. Było to już w liceum muzycznym. Jeśli chodzi o śpiew, nie był on w żaden sposób szkolony. Gdy nagle zaproszono mnie do wspomnianego śpiewania, okazało się, że jakieś dźwięki potrafię z siebie wydobywać. Pochodzisz z Górnego Śląska i tam kończyłaś wspomniane szkoły? To było na Śląsku, studia wyższe też - chociaż na Śląsku Cieszyńskim. Studiowałam wychowanie muzyczne i pedagogikę artystyczną w Wyższej Szkole Muzycznej w Cieszynie. Ukończyłam studia, lecz nie napisałam jeszcze pracy końcowej, trochę brakuje mi czasu. Kto zaproponował Ci śpiewanie po raz pierwszy? Był to gitarzysta z Katowic, Staszek Podraza. Jest on wielkim pasjonatem muzyki country, od zawsze w niej zakochany. Zakładał wiele zespołów. Jego marzeniem było założenie grupy, która bardzo mocno angażuje się w to wszystko. Na zaproszenie radia katowickiego udało mi się nagrać z nim nawet jedną kasetę ze standartami country. Usłyszał mnie w radio Korneliusz Pacuda i rok później zaprosił mnie do Mrągowa. Było to dla mnie wielkim zaszczytem, bo na festiwal ten dostawali się ludzie po eliminacjach, a ja zostałam zaproszona tam "gratis". Od tamtego czasu zaczęło się tak jakoś układać, że znajdowali się ludzie, którzy chcieli ze mną występować. W 1995 roku pojawił się Adam Szewczyk. Poznałam go w ten sposób, że poszłam do niego do domu, prosząc go o to, by grał ze mną. Nie miałam wówczas gitarzysty, bo ten, który ze mną współpracował, wyjechał na kontrakt. Adam się zgodził i gramy razem do dzisiaj. Muzyka country rzeczywiście cię pasjonowała, czy wykonywałaś ją raczej na "zapotrzebowanie społeczne"? Śpiewanie country było bardziej sprawą przypadku. Stopniowo zaczęłam się wkręcać w tę "branżę". Wcześniej słuchałam zupełnie innej muzyki. Do country podchodziłam z lekkim przymrużeniem oka i uśmiechem, bo uważałam tę muzykę za trochę "wiejską". Masz jakiegoś ulubionego wykonawcę country? Czy ktoś cię inspirował? Bardzo oryginalną wokalistką, która mi się podobała była Wynonna Judd. Swego czasu śpiewała nawet gospel. Wiem, że teraz odeszła od ortodoksyjnego country, chociaż nigdy go tak naprawdę nie śpiewała. Jest też Tania Tucker, która ma charakterystyczny, zachrypnięty głos. Te dwie panie "zauważyłam". Śpiewałam jednak wówczas przeboje country, dopasowane do mojego głosu. Jak długo trwał "eksperyment" z tą muzyką? Adam, z którym stworzyliśmy zespół, nigdy nie był kompozytorem "country'owym". Pisał po prostu swoje piosenki tak jak je czuł. Muzyka, którą graliśmy zaczęła zatem nabierać innych barw i kolorów. Ortodoksyjni sympatycy muzyki country zaczęli nam zarzucać, że to już nie jest to. Wprowadzenie do zespołu saksofonu też było posunięciem mało związanym z tym stylem. i tak z biegiem czasu nasza muzyka ewoluowała w innych kierunkach. Był to bardziej pop-rock, nieraz z elementami jazzu. Ostatnio fascynacja Adama folkiem też zrobiła swoje. Muzyka country nigdy w moim sercu nie siedziała zbyt głęboko. Ja zaczęłam się rozwijać, a na pewnym etapie zaczęły mnie inspirować inne rzeczy. Jaka muzyka jest Ci najbliższa w tej chwili? Jeśli chodzi o wokalistykę, bardzo inspiruje mnie Sheryl Crow, jej barwa głosu i sposób śpiewania, jej piosenki, ich estetyka i brzmienie. Adam, jak powstają piosenki, o których mowa? Piszesz je od dobrych kilku lat... Sposób powstawania moich piosenek zmienił się od pewnego czasu. Jest to jakaś forma ewoluowania. Na początku zawsze pierwsza była muzyka. Potem była próba dopisania do tego tekstu. Nie zawsze było to zgrabne i udane. Ostatnio szczególnie doceniłem wartość tekstu i wartość motywu słownego, krótkiego i przemawiającego. I czasami komponując podporządkowuję muzykę tekstowi. Najpierw powstaje jakieś zdanie, jakaś myśl, będąca podstawą, motywem całej piosenki. W środowisku znany jesteś także jako świetny gitarzysta. Jak uczyłeś się gry na gitarze? Skończyłem najpierw średnią szkołę muzyczną w Chorzowie - na gitarze klasycznej. Potem dostałem się na V Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach. Ukończyłem tę uczelnię, a potem to już właściwie praca zawodowa... w różnych miejscach, formach i sytuacjach. Z Kościołem byłeś blisko związany już wcześniej, znana jest twoja płyta "Jezu, ufam Tobie", która pojawiła się kilka lat temu... Wychowałem się w katolickiej rodzinie, gdzie wszystko było typowe, jak na nasz kraj. Gdy dostałem się na wspomniany V Wydział przyszedł okres odejścia od Kościoła. Było to następstwem bycia w środowisku zamkniętym na życie religijne. Zacząłem kombinować, filozofować. Zaczęły się we mnie jakieś przemiany, które odciągnęły mnie od Kościoła, a potem od Boga. Byłem nawet w pewnym okresie ateistą, powątpiewałem w istnienie Boga. To trwało kilka lat. Potem spotkałem na swojej drodze człowieka, który z powrotem zwrócił moją uwagę na sprawy wiary, Kościoła, religii. Z wielkim hukiem wróciłem, jak syn marnotrawny. Teraz mogę powiedzieć, jest to wiara dużo bardziej dojrzała i świadoma. Moment mojego nawrócenia, to zarazem powrót do pisana piosenek, bo okres odejścia od Kościoła był czasem dla mnie jałowym, jeśli chodzi o twórczość. Kiedy wróciłem do wiary, pojawił się pomysł, aby założyć zespół. W wydaniu debiutanckiego materiału dopomógł mi Janusz Kotarba, którego wówczas spotkałem. Album składał się z piosenek jeszcze sprzed okresu odejścia od Kościoła, jak i z aktualnych. Zgromadziłeś wtedy przy sobie sporo znakomitych muzyków i śpiewaków. Jak znalazłeś tych ludzi? To byli przede wszystkim, jak wskazuje nazwa zespołu, rzeczywiście moi przyjaciele. Żadni wynajęci muzycy, którym się zapłaciło za pracę. Wszyscy zagrali i zaśpiewali za darmo, za co do dzisiaj jestem im bardzo wdzięczny. Przede wszystkim zabłysnęła na tej płycie Patrycja Gola, która zaśpiewała kilka piosenek. Była to moja przyjaciółka, pochodzi ze Śląska i współtworzyła zawsze tutejsze "środowisko" (chociaż, czy Sosnowiec to Śląsk?). Magda, wspomniałaś, że od pewnego czasu zaczęłaś bliżej interesować się piosenkami Adama. Co było tego przyczyną? To było wiosną trzy lata temu. Wcześniej nie brałam czynnego udziału w zespole Adama mimo, że tworzyli go ludzie grający również ze mną. Wtedy w moim życiu osobistym miały miejsce burzliwe przemiany, niemiła sytuacja, rozstanie... Moje nieudane małżeństwo jest jednym z owoców tego dramatycznego okresu. Poczucie pustki i tego, że czegoś naprawdę w moim życiu brakuje stawało się coraz większe. Zaczęłam wówczas często wracać do płyty Adama, którą miałam u siebie. Wiedziałam, że jest on osobą bardzo religijną i Bóg ma dla niego ogromne znaczenie. Stopniowo docierało do mnie to, że pustka, którą odczuwam, jest wynikiem braku wiary, jakiegoś punktu odniesienia, zaczepienia... Zaczęłam dostrzegać związek pomiędzy bałaganem w moim życiu a nieobecnością wiary w Boga. Wówczas Pan Jezus zaczął przez nie do mnie przemawiać przez wspomniane piosenki. Zaczęłam ich coraz częściej słuchać i uczyć się. Patrycja rzeczywiście pokazała tam swe najlepsze walory głosowe. Urzekły mnie też same kompozycje.... Później zaczęłaś sama śpiewać te piosenki i zastępować Patrycję na koncertach Adama... Dokładnie tak było. Kiedyś Adam jechał z Patrycją na koncert do Radomia i zapytałam, czy przypadkiem nie zabraliby mnie. Posłuchałabym chętnie ich piosenek na żywo... Zgodzili się. Wkrótce okazało się, że następny koncert jest na Gaude Feście w Ustroniu i druga wokalistka nie może na nim wystąpić. Adam zaproponował mi zastępstwo! Śpiewałyśmy razem: Patrycja i ja. Czułam się jak w 7. niebie. Znałam te piosenki i chciałam je już wcześniej śpiewać. Byłem na tym koncercie i występ głęboko utkwił mi w pamięci... Z grupy emanowała radość, pamiętam też wasze kolorowe stroje... Cały amfiteatr śpiewał z wami. Rozumiem, że wtedy zaczęła się stała współpraca z Adamem... Przede wszystkim moje nawracanie się, z czego jestem bardzo szczęśliwa. Dziś gramy razem piosenki Adama i gdy patrzę na to z perspektywy siedmiu czy ośmiu ostatnich lat, to co robimy teraz jest naprawdę od serca. Czy sama próbowałaś też pisać teksty piosenek? Tak, ale takie... "świecko-romantyczne". Było to na początku mojej działalności. Oddałam Adamowi pałeczkę, bo uważam, że on to robi dużo lepiej, jego teksty są proste. Nie mówią niekiedy wprost o rzeczy, ale trafiają w sedno sprawy. Myślę, że są oryginalne. Adam, jak powstają teksty twoich piosenek? Słuchając ich ma się wrażenie, że miałeś do czynienia z jakimś "kursem teologii". Czy tak było istotnie? Nie. Moje życie religijne to jest przede wszystkim codzienna Eucharystia, (w miarę możliwości), różaniec, stały spowiednik, czytanie Biblii. Obecnie przeżywam bardzo trudny okres, dopadły mnie tzw. życiowe problemy, z którymi nie bardzo sobie radzę. Z tym większą ufnością i nadzieją pochylam się przed Wszechmogącym, bo wiem, że tylko On może wyprostować moje pokręcone drogi. Jestem raczej typem samotnika religijnego, choć modlitwa w gronie przyjaciół, to dla mnie cudowne przeżycie. Jako muzyk nie prowadzę ustabilizowanego trybu życia. Trudno mi pozwolić sobie na cykliczne regularne, spotkania. Przy moim zabieganiu byłoby to bardzo trudne. Magda, jak doszło do powstania płyty, którą prezentujemy w tym numerze RuaH. Nagraliście ją na początku roku 2001. Nie wykonujecie też tej muzyki tylko w duecie? Oprócz mnie i Adama jest jeszcze trzech stałych muzyków. Z keyboardzistą i aranżerem - Tomkiem Kałwakiem gramy już od 5 lat. Sekcję rytmiczną stanowią bracia Tomek i Grzesiek Kańtochowie, mówimy na nich "Kaszmiry". Na nagrania studyjne zapraszamy naszych przyjaciół. Na skrzypcach zagrał Tomek Urban, muzyk z duszą i Boży człowiek, na "pedal steel guitar" - Leszek Laskowski, na gitarze "dobro" - Jacek Wąsowski. To właśnie u Jacka, w jego prywatnym studio, został nagrany nasz nowy materiał. Widać z tego raz jeszcze, że Śląsk jest wciąż czynną "kopalnią muzycznych talentów" dla naszego kraju, będących na dodatek chrześcijanami... Pewnie coś w tym jest, istniej też jednak druga strona medalu. Są talenty, ale często nie mogą się wybić. Siedzą sobie gdzieś w cieniu kopalń i robią swoje rzeczy... Krąży fama, że Ślązacy są dyskryminowani przez niektóre środowiska... Adam, jak długo właściwie gracie razem? Gramy ze sobą około 6 lat. Mamy na koncie jedną kasetę, płytę CD (i kasetę) pt. "Co to jest?" Magdy Anioł. Do pewnego czasu była "Magda Anioł" i "Adam Szewczyk i Przyjaciele". Nagle okazało się, że w obu formacjach są ci sami muzycy, materiał też jest w kilkudziesięciu procentach wspólny, doszło więc do ich naturalnej fuzji, co dało jedną zwartą grupę nastawioną na granie i śpiewanie na chwałę Pana Boga. Obecnie mamy świadomość, że to, co robimy wypływa z serca. Mamy poczucie sensu naszego działania. Grając na rynku country takiego "komfortu" nigdy nie mieliśmy. Magda, co czujesz na scenie, gdy śpiewasz o Bogu? Dzieje się to stosunkowo od niedawna. Na początku byłam skrępowana i zastanawiałam się czy mogę tak śmiało wyrażać to, co czuję, bo wcześniej tego u mnie nie było. Tu śpiewam dla innej publiczności, ale widzę, że to, co chcę jej przekazać i co ze mnie teraz autentycznie wypływa, jest tak samo odbierane przez młodych ludzi jak przeze mnie i naprawdę ma to dla mnie wielki sens. Jeśli śpiewają ze mną: "Wszystko zamienię na duszy zbawienie" - czuję ogromną radość i poczucie potrzeby tego, co się robi. Copyright by "Magazyn Muzyczny RUAH" opr. JU/PO |