Wywiad z Darkiem Malejonkiem

Wywiad z Darkiem Malejonkiem


Wywiad z Darkiem Malejonkiem

Na ten wywiad czekałem długo. Znajdziecie w nim bardzo obszerny opis początków współpracy Darka z Davidem Piercem ale sprawa ma znacznie szerszy kontekst, gdyż są to początki chrześcijaństwa na polskiej scenie młodzieżowej.Na koniec wspominamy zespół "Nowe Jeruzalem".

[DM] Dobry wieczór Państwu. Nazywam się Darek Malejonek, mówią na mnie Maleo. Chciałem dzisiaj w Klubie Dobrej Muzyki opowiedzieć o tym, jak poznałem zespół No Longer Music, o mojej przyjaźni z Davidem Piercem i o jeszcze innych, mam nadzieję wielu ciekawych rzeczach.

[PS] Dzisiaj mam zaszczyt zaprezentować płytę pochodzącą z ubiegłego roku, zatytułowaną "Pasja" (Passion) według No Longer Music.

Myślę, że nazwa "Pasja" jest tu całkowicie usprawiedliwiona. Cała jej inscenizacja jest nasączona pewną dramaturgią, bardzo przekontrastowana, można powiedzieć. Są tam pokazane pewne perypetie rodzinne, jeżeli dobrze zrozumiałem.

[DM] Wiesz, nie tylko. Jest to historia młodej dziewczyny, która jest typową ofiarą tego świata, mediów i całej kultury cywilizacji i myślę, że to jest niesamowite, że jest to zrobione w takiej konwencji, która jest zrozumiała dla pokolenia MTV. Czyli szybkie, rwane niemalże takie reklamowe ujęcia i duży dramatyzm, duże napięcie i też ostrość, bo jest wiele scen, które wielu ludzi mogły nawet szokować. Jak na przykład sceny samobójstwa albo diabolicznych niemalże różnych obrzędów, tzn. na przykładzie życia tej dziewczyny było pokazane, jak diabeł wciąga w swoje matnie: na początku przez różne niewinne - jak się wydaje - pokusy, aż wciąga naprawdę, wciąga po prostu w śmierć.

I tak samo jest pokazane tło spraw rodzinnych, myślę, że ważne jest to, że żyjemy w czasach rozbicia rodziny i jest tu też pokazana sytuacja tej dziewczyny, gdzie jest: ojciec - alkoholik, matka - jest kobietą, która szuka spełnienia, gdzieś z innymi mężczyznami, a mąż jest, w jakiś sposób ofiarą jej takiego "wampiryzmu". I w tym wszystkim jest życie córki, która szuka miłości właściwie wszędzie, i diabeł jej zapuszcza różne haczyki tej miłości właśnie w postaci różnych pokus, różnych akcji.

Tak jak na okładce płyty Nirvany, "Nevermind" - tam jest takie dziecko i na haczyku taki symboliczny dolar - to jest właśnie to, co robi diabeł. I tak samo na mojej płycie "Generation X" na okładce jest też taki guru, jakiś dziwny kapłan, który daje dziecku jedną ręką kwiat, a z tyłu trzyma nóż, są hebrajskie litery i 999 - czyli odwrócony symbol diabła 666.

[PS] Zespól No Longer Music, jest to zespół niezwykły, dlatego, że jest to zespół amerykański, który wywarł chyba największy wpływ w Polsce na scenę z przesłaniem. Począwszy od roku 87, kiedy Darek Malejonek spotkał ten zespół, bardzo wiele się zmieniło w tej muzyce.

Wrócę do pewnej sesji, która się odbywała w Krakowie niedawno temu - powiedziałeś, Darku takie słowa, że kiedyś jeszcze byłeś anarchistą, jeszcze mocno działałeś na scenie punkowej i przyjechał Cliff Richard, który jak wiadomo jest osobą wierzącą i jego koncert, jakby zdegustował cię. Czy mógłbyś wyjaśnić czemu?

[DM] Ja tam trafiłem, to było chyba w Hali Gwardii, to był taki bezpłatny koncert. Ja sobie gdzieś tam łaziłem i akurat zobaczyłem ogłoszenie, że to jest. Były otwarte drzwi, no i wszedłem. Było dużo ludzi, na scenie był Cliff Richard, który był osobistością znaną, bo wszędzie się pojawiał. Pamiętam, jak byłem jeszcze małym chłopcem to on gdzieś tam śpiewał. I to, co zobaczyłem zdegustowało mnie, bo był to najbardziej typowy amerykański kicz, tak pod względem muzycznym jak i pod względem teatralności, takiego blichtru - to czego ja nienawidziłem zawsze.

A w tamtych czasach byłem mało tolerancyjny, ortodoksyjnie patrzyłem na świat. Zażenowałem się tam zupełnie. Dla wielu ludzi to mogło działać i na pewno było to wsparciem. Ja nie byłem wtedy jeszcze chrześcijaninem. Była to dla mnie religia zupełnie obca, nie byłem ochrzczony. Ja pochodzę z domu ateistycznego i szukałem różnych rzeczy i miałem wiele różnych propozycji i to było też taką propozycją, którą mi zaserwowano, właśnie w postaci amerykańskiej - takiego popu muzycznego, takiej papki. Dla mnie to było zupełnie niestrawne. Szybko wyszedłem, trochę się z niego pośmiałem i wyszedłem.

[PS] Wracając do tej sesji w Krakowie, powiedziałeś, że gdzieś trzy lata potem przyjechał zespół, który wcale nie miał etykiety, że jest zespołem chrześcijańskim.

[DM] No pewnie, ja drugi raz już bym prawdopodobnie na taką imprezę nie poszedł, miałem już jakieś swoje zdanie na ten temat - muzyka chrześcijańska już mi się tak kojarzyła, miała taką etykietkę. A koncert w Jarocinie, który odbył się tak jakoś dziwnie, bo No Longer Music miał wystąpić jako gość na scenie, jednakże miał zakaz - przez miesiąc w Polsce był zakaz puszczania muzyki amerykańskiej a oni trafili akurat na ten moment. Ale znalazł się ksiądz z parafii w Jarocinie, który zgodził się na zagranie właśnie pod kościołem. Oczywiście nie mogło być lepszej reklamy, niż "zakazany" zespół, i to z USA. Tak na to trafiłem. Był to zespół punkowy, a dopiero później się okazało, że jest to zespół chrześcijański.

[PS] Czyli, oficjalnie nie było nigdzie tego stwierdzenia o nich, ani na plakatach, ani w promocji?

[DM] Nigdzie, ani słowem.

[PS] Powiedz, jak wyglądał moment twojego spotkania z samym zespołem. Co było takiego, że wyszedłeś wtedy do przodu?

[DM] To już zaczął wtedy działać Duch Święty, to już nie ja, to nie oni. W tym momencie poczułem wielkie działanie Ducha Świętego, nie zdawałem sobie sprawy, że to Duch Święty, ale poczułem taką wielką falę miłości, która ogarnia moje serce. Poczułem się naprawdę kochany, jak nigdy w życiu. Dosłownie, jakby mi ktoś roztapiał serce. Opisałem ten moment, chyba dość dobrze, w książce "Radykalni?. Zakończyło się to tym, że wtedy modliłem się po raz pierwszy w życiu i po tym koncercie zawierzyłem swoje życie Jezusowi i postanowiłem pójść za Nim. Zobaczyłem, że Jezus jest, że Jezus żyje, że Jezus jest Bogiem.

[PS] Ale nie nastąpiło to od razu, prawda?

[DM] To nastąpiło od razu. Z tym, że potem Pan Bóg dał mi jeszcze spróbować.... Pozwolił mi upaść bardzo mocno. Miałem taką iluzję, bardzo chciałem za Nim iść, ale potem wróciłem do Jarocina. I to jest tak, jak weźmiesz świnię, wypucujesz ją, wymyjesz i ona znowu wróci do tego błota - i tak było ze mną, ja byłem taką świnią i wróciłem dalej do tego swojego życia. A jest w Ewangelii napisane, że jeśli ktoś uzyskał łaskę i zostanie z niego wypędzony demon, to potem ten demon wraca i sprawdza, czy życie tego człowieka się zmieniło, jeżeli nie - to jeszcze woła tam swoich siedmiu kumpli i stan tego człowieka, jest jeszcze gorszy, niż poprzedni. I ze mną tak się stało. Pan Bóg dopuścił do tego, ja myślę, że chodziło o tę moją iluzję, że Chrystus - tak, ale kościół - nie. I łudziłem się, że ja za Jezusem mogę pójść sam, że mogę być wyznawcą Jezusa, mogę pójść za Nim bez kościoła. I Bóg dał mi odczuć, że jest to zupełną iluzją, kompletną mrzonką i, że bez kościoła za Jezusem nie można iść.

[PS] Czy już wtedy pomyślałeś, żeby nawiązać kontakt z zespołem ?

[DM] Nie, kontakt się zupełnie urwał na ładnych parę lat. Zupełnie zapomniałem wtedy o Bogu, o tym, co się stało w Jarocinie, były narkotyki, życie rockowe. To było dziwne, wydawało mi się że jestem bogaty w duchu, grałem w kultowych kapelach, byłem anarchistą, byłem poważany, miałem na tej niezależnej scenie wielki prestiż. Grałem w super kapelach, byłem zdrowy, z dziewczynami też nie było problemu - pod takim względem ludzkim miałem wszystko to, czego potrzeba. Mieszkałem sobie sam, miałem swoje własne mieszkanie, żyłem tylko dla siebie, życie kręciło się wokół mnie.

Łudziłem się, że jestem człowiekiem dobrym i było mi dobrze, w pewnym sensie, ale na przykład bałem się zostawać sam, nie chciałem być sam, bo wtedy przychodził do mnie Bóg i pokazywał mi, że jestem człowiekiem bardzo słabym, że to, gdy jestem na scenie i ludzie mnie adorują to jest tylko moment, który szybko potem mija. Ja szukałem cały czas towarzystwa innych ludzi, i takiego dopełnienia. Nie chciałem być sam, bo wtedy przychodził do mnie Bóg i pokazywał mi, że te wszystkie moje lęki, moje frustracje, ta moja pustka, którą miałem sam ? to brało się z tego, że nie miałem Boga.

[PS] Kiedy nastąpił drugi kontakt z zespołem?

[DM] Z tego co pamiętam drugi kontakt nastąpił w 92 roku, kiedy zadzwoniła do mnie dziewczyna i zapytała się, czy przypominam sobie, jak parę lat wcześniej poznałem No Longer Music, poznałem Davida Pierce'a...

Chcę tu jeszcze wspomnieć, o takiej niesamowitej historii: w 86 roku, kiedy grałem jeszcze w zespołach Izrael i Moskwa, był kręcony przez BBC film o festiwalu w Jarocinie. Był to wtedy jedyny festiwal niezależny w Europie Wschodniej, w bloku wschodnim. W tym filmie wypowiadali się muzycy z zespołów niezależnych, między innymi ja i mój kolega z zespołu - Guma, który był tam głównym bohaterem. Z tego filmu biła taka wielka frustracja, wielka pustka, niemoc i bezsilność. Brak nadziei i perspektyw, to też wyrażało się w punkowym haśle "NO FUTURE".

David siedział w Amsterdamie i oglądał sobie telewizję i zobaczył ten film. Kiedy słuchał mnie i słuchał Gumy, odczuł, że Duch Święty mówi do niego: masz tam jechać do Polski, tam gdzie nie ma nadziei masz tę nadzieję zawieźć, masz tam powiedzieć, że Ja jestem, że jestem Bogiem i mam dla nich to, czego oni szukają. I następnego dnia wziął zespół, Pan Bóg pootwierał wszelkie bramy i David Pierce, znalazł się w Jarocinie. I spośród 30,000 ludzi, ja wychodzę po koncercie na scenę, wyszło gdzieś 50 osób, ale nie wszyscy na raz. I David Pierce mówi do mnie: ty jesteś Darek. Ja mówię: a skąd ty wiesz? I wtedy wyszło, że on oglądał ten film i spośród tych 30,000 ludzi ja do niego podszedłem.

[PS] Dodajmy tylko, że David Pierce jest liderem zespołu No Longer Music.

[DM] To jest niesamowita rzecz, myślę, że Pan Bóg to poprowadził, ja nie wierzę w przypadki, różne zbiegi okoliczności. I to było tak, że ta dziewczyna zadzwoniła i pytała, czy pamiętam zespół No Longer Music Davida Pirce'a i powiedziała, że David chce się ze mną spotkać i chce zagrać trasę. Ona wiedziała, że ja grałem wtedy z zespołem HOUK. Zespół wtedy wchodził dosyć mocno.

Wtedy, w 92r. zostaliśmy wybrani, przez magazyn "Tylko Rock" - najważniejszy wtedy i chyba jedyny muzyczny periodyk jako debiut płytowy roku, posypało się wiele nagród. Z zespołem HOUK wyjeżdżaliśmy i dostaliśmy też kilka nagród zagranicznych. I wtedy ja się zgodziłem, choć nie za bardzo wiedziałem co to będzie, ale tak pomyślałem, że zgoda, skoro chcą z nami zagrać trasę - czemu nie. I doszło do trasy HOUK i No Longer Music, ludzie przychodzili na zespół HOUK, bo nikt nie znał zespołu No Longer Music i była ewangelizacja, była Rock Opera, wtedy jeszcze dosyć skromna. Pamiętam, że to były zupełnie inne czasy, niż teraz - teraz Pan Bóg bardzo otworzył to wszystko, serca ludzi, w ogóle czasy się zmieniły.

I pamiętam, na jednym z pierwszych koncertów, w scenie ukrzyżowania, to było dla mnie wielkie przeżycie, kiedy David, który grał Chrystusa, umierał na krzyżu. Pamiętam, że sala dzieliła się na różne grupy ludzi, np. metalowcy stali przy samej scenie i szydzili, nabijali się, pluli, cieszyli się po prostu, skakali. Część szydziła, na zasadzie: karetkę może? Po prostu się śmiali. A część, ludzie po bokach sali byli przerażeni tym, co wiedzieli, płakali.

Ja wtedy zrozumiałem, że to tak mniej więcej musiało wyglądać w rzeczywistości. Zobaczyłem, że Pan Bóg tak niesamowicie działa. Ta cała inscenizacja w takim teatrze perfrmance, gdzie publiczność bierze udział w tym wydarzeniu: świadomie, czy nieświadomie, ci ludzie grali tłum, który skazał Jezusa. Ja byłem wtedy w szoku. Byłem po takim pewnym mocnym wydarzeniu, kiedy Jezus mnie dotknął drugi raz, kiedy mnie uratował od śmierci przez narkotyki. Oddałem wtedy życie Jezusowi jeszcze raz, powiedziałem, że już nie chcę więcej próbować, sprawdziłem wiele różnych furtek i przekonałem się, że tam nic nie ma - tam jest tylko śmierć i pustka.

I poprosiłem Jezusa, żeby mnie mocno prowadził. Kiedy pierwszy raz David wywołał mnie na scenę, żebym dał świadectwo, po prostu nogi się uginały pode mną, bo ludzie wtedy nie reagowali tak, jak teraz, np. jak gramy z HOUK-iem już od paru lat, z Tymoteuszem, tylko się śmiali, szydzili: zdrajca. Było to bardzo mocne. Ja się bałem tych reakcji, ale musiałem trzymać fason, nie mogłem na tej scenie spękać, no i mówiłem, ale to było straszne dla mnie, po prostu horror. Ja nie byłem jeszcze wtedy ochrzczony w Duchu Świętym, nie miałem jeszcze mocy Jezusa, i mówiłem to z siebie. To była też dla mnie próba, Pan Bóg mnie przygotowywał. Tak trzy lata pod rząd graliśmy, to był dla mnie okres rozwoju, moi bracia protestanci zajęli się moim duchowym rozwojem.

David Pierce jest myślę takim moim pierwszym duchowym ojcem, który posiał ziarno Jezusa, on mnie "zrodził w Jezusie" - tak, jak św. Paweł pisze. A chrzest miałem ze trzy, czy cztery lata później, już w Kościele katolickim, kiedy odnalazłem drogę w Kościele katolickim, w 94 r. Wiem, że wszystkie te moje doświadczenia są bardzo ważne dla mnie i wiem, że David stał się jednym z moich najbliższych przyjaciół, tak samo on o tym sądzi, byliśmy niedawno razem i Indiach, w grudniu byliśmy razem w Anglii, byliśmy też w Danii razem - utrzymujemy przyjaźń, która jest dość mocna.

[PS] Tak się złożyło, że Klub Dobrej Muzyki gościł dwukrotnie zespół No Longer Music, to było dwa i trzy lata temu w wakacje, kiedy oni mieli tu trasę. I pamiętam, że na koncercie w Stodole było dosyć ciepłe przyjęcie ich Rock Opery. A ty opowiadałeś o tych pierwszych latach, kiedy było bardzo trudno, byliście pod pręgierzem publicznym szczególnie młodzieży, która z dużą nieufnością przyjmowała wasze deklaracje.

[DM] Pamiętam, że w użycie szły butelki, kamienie, że było bardzo ostro.

[PS] Budzy, kiedy pierwszy raz powiedział, że Jezus jest Panem, to też w Łodzi oberwał czymś takim.

[DM] No, to były takie czasy.

[PS] Natomiast to, co było w Stodole - przyznam, że naprawdę byłem zaskoczony. David tak zorganizował całą późniejszą oprawę, bo to nie było tak, że koncert miał jakieś przesłanie i koniec. On zebrał wszystkich ludzi, stworzyliśmy koło i było pewne przesłanie i była chwila czasu do zastanowienia. Pamiętam, że potem powstała nawet gablota ze zdjęciami z tego koncertu, która dosyć długo wisiała, chyba nawet rok.

[DM] Może można by wziąć te zdjęcia, pewnie jeszcze je mają w archiwum.

[PS] Gdzieś tam w internecie byśmy je umieścili. W ogóle ta płyta jest nieźle zrobiona, jest małym albumikiem, który zawiera mnóstwo kolorowych zdjęć z koncertu, dających chyba dobre pojęcie o tym, jak ta Rock Opera wygląda.

[DM] Ważne jest też, że prawdopodobnie już niedługo wyjdzie też książka Davida Pierce'a, pierwsza, zatytułowana "Rockowy Kapłan". Ten tytuł wziął się stąd, że kiedy grali jeszcze na Syberii, jeszcze przed 92r., jako chyba pierwsza zachodnia kapela, to tam właśnie prasa nazwała go "rockowym kapłanem". Książka jest niesamowita, opowiada o tych wszystkich przejściach, przygodach, które David miał z zespołem, tam też się zmieniały składy, tak że z tego starego zespołu, od chyba 82r., został już tylko David.

Na początku byli tam Amerykanie i Holendrzy, teraz ludzie z Nowej Zelandii - są w zespole tak od trzech lat. No i przejścia mieli niesamowite, byli pierwszą kapelą zachodnią, która grała w Wietnamie, tak samo grali dla terrorystów z ETA, grali też w klubie terrorystów palestyńskich, w Kopenhadze. Ta książka jest jedynym takim, najbardziej radykalnym świadectwem jakie znam, z tego rockowego środowiska. Ja nie znam takich muzyków, którzy przeszli tak radykalną drogę, jak David.

Wydaje to wydawnictwo M, rozmowy są już dość zaawansowane, może pod takim samym tytułem.

[PS] Może coś więcej o tej płycie. Jest to CD ROM, na którym zawarte są trzy teledyski dobrej jakości. Dedykacje, które są tutaj, dają pewne pojęcie o działalności zespołu. Wyliczone są następujące kraje: Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone, Anglia, Holandia, Niemcy, Polska, Serbia, Singapur, Malezja i Indie. Wśród osób w Polsce wyliczeni są: Darek Malejonek - na pierwszym miejscu, HOUK - na drugim, Sebastian Pawłowski - manager Rain Forestu, Rain Forest, Andrzej, Marzena Horyza - to jego współpracownicy, Marek Głodek, Marek Szpendowski - Viva Art, on właśnie organizował pierwszy przyjazd No Longer Music do Polski i pomagał Davidowi w jego pierwszych przyjazdach, w latach 80.

Czy ty nie miałeś wtedy takiego poczucia bycia wykorzystywanym jako "haczyk"? Jeździłeś z zespołem No Longer Music, a w zasadzie oni robili całą robotę, przekazywali przesłanie, a ty właściwie tylko firmowałeś to nazwiskiem.

[DM] Byłem wtedy w takiej sytuacji duchowej, że bardzo tego potrzebowałem. Tu, w tamtych czasach nie znałem żadnego chrześcijanina i byłem zupełnie sam. Każdy ich przyjazd był dla mnie świętem: mogłem się wtedy modlić i duchowo wzrastać, a potem znowu, przez rok nie było nic. Taki był pierwszy rok, jeszcze nie znałem ludzi, nie znałem chrześcijan.

[PS] I mówi to największa gwiazda muzyki alternatywnej. Było to dla ciebie bardziej fascynujące niż sława, którą wcześniej miałeś?

[DM] No jasne, to wszystko znałem, tego miałem pod dostatkiem, wiedziałem wszystko co jest i jak. A to było po tej sytuacji bardzo mocnej w moim życiu, kiedy mnie Jezus wyciągnął ze śmierci. Ja modliłem się wtedy tą modlitwą: Panie Jezu, ja jestem takim wściekłym psem, więc załóż kaganiec na mnie i trzymaj mnie mocną ręką, bo jeżeli mnie puścisz, to ja Cię zdradzę od razu i pójdę swoją drogą. I jeżeli ja mu dałem takie pozwolenie, to On mnie tak poprowadził. I poprowadził mnie tak, że teraz jestem najbardziej szczęśliwym człowiekiem, bo Pan Bóg dał mi takie łaski. Jestem we wspólnocie, która daje mi cały czas duchowy rozwój. Kiedyś, jeszcze dziesięć lat temu, jakby ktoś mi powiedział, że będę miał trójkę dzieci, miał żonę, to ja bym go normalnie wyśmiał. Pomyślałem, że gdybym teraz spotkał siebie sprzed dziesięciu albo dwunastu lat, to prawdopodobnie byśmy się zupełnie nie dogadali, bo teraz jestem już po tym przełomie. Gdybym sobie sprzed dziesięciu lat opowiadał jak ja teraz żyję, to ja tamten dawny bym tego w ogóle nie zrozumiał. Wtedy żyłem sobie jak wolny ptak, tak mi się wydawało, a byłem strasznie zniewolony, na tym polegają te pułapki, paradoksy, którymi szafuje szatan.

Jakieś małżeństwo, odpowiedzialność, dzieci, branie sobie zobowiązania, czy dosłownie uwiązania - myślałem, że to tak, jak więzienie, ograniczenie. A teraz nie wyobrażam sobie piękniejszego życia, tu na ziemi, niż rodzina. Tu oczywiście jestem tylko przechodniem i pielgrzymem, i prawdziwą moją ojczyzną jest oczywiście niebo i tam zmierzam, ale tu na ziemi Bóg daje mi skosztować swojego szczęścia, swojego Królestwa. Choć tu jest tylko odblask tego, co tam będzie, bo tak jak jest napisane ?ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało" tego, co Pan Bóg przygotował tym, którzy w Niego wierzą, ale już teraz jest to niesamowita rzecz.

I właśnie Davidowi jestem wdzięczny, on był pierwszym, który dał mi Jezusa. Ja sam nigdy pierwszy nie poszedłbym do kościoła. Jezus posłużył się kapelą ze Stanów, która przyjeżdża do Polski i wyszedł po mnie w Jarocinie, jak po tę owcę zaginioną, która może wyglądała trochę inaczej: miała irokeza, kolorowe włosy, skórę z ćwiekami, ale byłem tą owcą. Tak jak teraz widzę, kiedy Bóg przestrzega przed wilkami w owczych skórach, to ci wszyscy bardzo groźnie wyglądający często są jak owce w wilczych skórach, tych się właśnie nie należy bać.

[PS] Darku, opowiedziałeś o tym, co było, a teraz może przybliż trochę to, co będzie na najbliższej trasie. W jakim terminie będzie tegoroczna trasa No Longer Music - HOUK i Tymoteusz

[DM] Zawsze, kiedy grałem z Davidem, marzyłem żeby mieć zespół, w którym będą sami chrześcijanie, w którym będziemy się modlić przed koncertami, który będzie wspólnotą w Chrystusie, gdzie Jezus będzie na pierwszym miejscu. Ważne jest, że ci ludzie akceptują mnie takim jakim jestem, a Pan Bóg dał mi w prezencie to, o czym marzyłem. Bóg spełnił to moje marzenie w postaci zespołu Tymoteusz. Okazało się, że takie samo marzenie miał Tomek Budzyński, Litza...

[DM] Najbliższa trasa HOUK-u z No Longer Music: będzie nowa Rock Opera, nowy tekst, libretto, nowa pantomima. Teraz tam zmienił się skład, grają tylko ludzie z Nowej Zelandii

Koncerty od 6 do 18 października, prawdopodobnie w większych miastach, ale kiedy w którym jeszcze nie są ustalone.

[PS] Maciek Flank, leader zespołu Nowe Jeruzalem, dawnieBędzie Dobrze, to kolejne nawrócenie na scenie muzyki regge.

[DM] Teraz regge, ale zespół Będzie Dobrze, był zespołem hard corowym, bardzo mocno grającym.

[PS] Ten zespół, chyba oficjalnie jest twoim suportem

[DM] Ja chciałbym, żeby tak było, ale nie zawsze warunki na to pozwalają. Do tego dochodzą także warunki finansowe, jest to duża odległość, oni mieszkają w Ząbkowicach Śląskich, to prawie 500 km. Tamta trasa o której mówiłem, HOUK-a, na jesieni, będzie promocją nowej płyty. A z Maleo chciałbym, żeby to była trasa z Nowym Jeruzalem, bo lubię ten zespół i cenię Maćka Flanka.

[PS] Zdradziłeś się, że dla kogoś robiłeś recenzję ich płyty. Czy mógłbyś w kilku słowach opowiedzieć o ich muzyce?

[DM] Jest to płyta regge, takie regge psychodeliczne, z taką ciemną barwą, trochę medytacyjne, bo te numery są długie, wszystkie mówią o Bogu, o miłości Boga do ludzi. Są różne utwory od wielbiących po takie, w których Maciek daje świadectwo swojego życia. Jest to ciekawa muzyka, mimo że została nagrana w studiu przy użyciu bębnów takich automatycznych loopów

[PS] Klimatem podchodzi to pod drum'n'base. Moje pierwsze skojarzenie było właśnie w tym kierunku, bardziej technicznym, mimo, że on o tym nie wspomniał w reklamie płyty.

[DM] Takie są trendy. Ja myślę, że jest to takie reggae, w takim sensie, że jest to o Bogu, nie jest to pop, nie jest to komercyjne. Na pewno jest tam dużo nowinek syntetycznych, ale jest w tym Duch Boży i jest to muzyka, która mnie porusza, czy wzrusza, bo ma tę tęsknotę, którą lubię.

[PS] A nie zauważyłeś pewnych analogii w tej płycie z twoją muzyką?

[DM] Ludzie mi mówią, że vocal jest podobny...

[PS] Jak to jest być inspiracją dla innych?

[DM] Nie wiem, co Maciek na ten temat powie.

[PS] Chyba jest to często zupełnie nieświadome. Myślę, że muzyka to jest jedno, a przesłanie to drugie. I muzycznie rozwijamy się w dowolnym kierunku, a niektórzy chrześcijanie muzycy, szczególnie ci nawróceni, mają tendencję, aby patrzyć tylko i wyłącznie na scenę z przesłaniem. Natomiast nie szukają muzycznie gdzieś indziej, wokół siebie. Szkoda, że chrześcijanie czasem się tak ograniczają.

[DM] Jest coś takiego, że są pewne kanony, które wypada grać, że jest to "chrześcijańska" muzyka. Ale myślę, że to się będzie zmieniać. Nawet muzycy nawróceni, którzy grali kiedyś muzykę świecką, dużo tu wnoszą. Bo jeżeli się grało zawsze taką muzykę w kościele, to trudno mieć doświadczenie z heavy metalu albo z punka. Myślę, że jest to bardzo pojemna muzyka.

[PS] To jest też fenomen polskiej muzyki z przesłaniem. Recenzenci zachodni, europejscy są zaskoczeni autentycznością i aktualnością tej muzyki. W Stanach mają ciągle problem, że ta muzyka tworzona przez chrześcijan jest dwa, trzy lata wstecz za tym, co się dzieje na scenie głównej. Dlatego, że oni się mocno separują od tego rynku. Natomiast wy, jako nawróceni muzycy, którzy byliście w tym....

[DM] Taka była recenzja w "Heaven's Metal" (chrześcijański miesięcznik metalowy przyp. P.S.) właśnie recenzja HOUK-u, i tam było napisane, że tak jak większość produkcji chrześcijańskiej jest w tyle za świecką, tak ta płyta jest gdzieś tam w czołówce. To miłe, że doceniają nas koledzy ze Stanów.

[PS] Nic, tylko życzyć tak dalej, żeby to się rozwijało na chwałę Bożą.


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama