CUD POWTÓRNYCH NARODZIN

CUD POWTÓRNYCH NARODZIN

Czy wspominani dzisiaj męczennicy ugandyjscy oddaliby życie za Jezusa, gdyby nie wierzyli, że po swojej śmierci – zmartwychwstaną?!! Gdyby nie sądzili, że Jezus zabierze ich wtedy z duszą i ciałem do Nieba? Nigdy w życiu! Przestraszyliby się tortur i śmierci!

Właśnie to przekonanie o przyszłym szczęściu z Jezusem w wieczności jest największym skarbem ludzi wierzących w Chrystusa! Ono rzuca niezwykłe światło na wszystko, co dzieje się w naszym życiu i wokoło nas!
Tak to ujmuje dokładnie św. Paweł w dzisiejszym fragmencie listu do Tymoteusza. Paweł nazywa to bezcenną ŁASKĄ jaką otrzymaliśmy, gdy poznaliśmy „Jezusa, naszego Zbawiciela, który zniweczył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię.”

Cóż znaczy śmierć, która przeistoczyła się, dzięki spotkaniu z Jezusem, z przerażającej czeluści nicości – w „Świętą Bramę”, wiodącą do życia wiecznego?! Taka śmierć może być nawet, jak mówił święty Franciszek, najmilszą „siostrą”, za którą się tęskni!
Dlatego nie dziwi nas entuzjazm św. Pawła, jaki promieniuje ze słów jego listu, skierowanego do swojego duchowego syna we wierze, do Tymoteusza, którego to Apostoł zrodził dla Chrystusa.

Czy może być coś piękniejszego w naszym życiu, niż rodzenie duchowych dzieci? Każdy człowiek, który urodził się na tej ziemi, urodził się dla śmierci. Urodzenie zakłada śmierć. Dlatego każdy powinien urodzić jeszcze drugi raz: dla życia! I to życia wiecznego! Dzieje się to w momencie poznania Chrystusa, kiedy odkrywamy, iż On jest żywy, choć został zabity! I że choć niewidzialny, stoi blisko każdego z nas. Ażeby z tej Obecności realnie skorzystać, trzeba w Nią uwierzyć i wyznać to przed innymi (Rz 10,9). Trzeba także postanowić, że chcemy Go słuchać i iść za Jego Miłością, bo tylko Ona jedyna, może nas ocalić dla Nieba. Ta właśnie decyzja jest „drugim narodzeniem”.

Błogosławiony jest człowiek, który – niby mistyczna położna – pomaga swoim braciom urodzić się dla Chrystusa, skłaniając ich do podjęcia tej decyzji. Tak, jak to kiedyś czynił święty Paweł, który z pasją opowiadając wszystkim o Jezusie, pomógł Tymoteuszowi, i wielu, wielu innym, otworzyć się na nadzieję szczęścia wiecznego.
Czy zrodziliśmy już kogoś dla Nieba? Czy podarowaliśmy komuś tę cudowną szansę przekonania, że to wszystko, co tak burzliwie przeżywamy, kiedyś się skończy fantastycznym happy endem?

To dlatego Paweł tak bardzo nalega na Tymoteusza: „Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego, ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą!” Spójrz pozytywnie na trudności jakie przeżywamy – zdaje się mówić dalej Paweł – bo one są łaską! Łaską współcierpienia z Chrystusem za grzeszników! Łaską spotkania ludzi, których mógłbyś urodzić dla Jezusa! Nie bój się! „Bóg nie dał nam przecież ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia!” My, chrześcijanie, jesteśmy odważni, ale i mądrzy, trzeźwo myślący!

Nie tak jak saduceusze z dzisiejszej Ewangelii, którzy już się poddali. Stchórzyli. Zwątpili w Boga i Jego moc. I wtedy usłyszeli szept diabła, który zaczął podsuwać im wątpliwości i zastrzeżenia wobec Jezusa. Dlatego Chrystus wydał im się niebezpiecznym dziwakiem, którego trzeba zneutralizować.
Chrześcijaństwo to religia dla odważnych, którzy nie boją się myśleć, kochać i walczyć o dusze! Którzy żyją nadzieją Nieba!

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama