Temat: Jeśli cudów i znaków nie zobaczycie…
Dziś już wiemy, że zobaczyli i doświadczyli znaków, które powinny przekonać największych niedowiarków. Pomimo to, w decydującej chwili podpuszczeni przez faryzeuszy krzyczeli: na krzyż nim, uwolnij Barabasza. Jedli chleb do sytości a mimo to, kiedy Jezus mówił o chlebie z nieba dającym życie wieczne, powątpiewali i gorszyli się, co znaczy, da nam swoje ciało na pokarm i krew jako napój. Nawet apostołowie, którzy z lękiem i podziwem patrzyli, jak Jezus ucisza burzę na jeziorze, widzieli Go przemienionego na górze Tabor spekulowali o stanowiskach, jakie mogliby zająć, jeśli lada chwila zostanie przywrócona monarchia dawidowa.
Trudno jest cokolwiek przekazać i wytłumaczyć ludziom, którzy mają swoją wizję rzeczywistości i żadne argumentu oraz wydarzenia nie przedzierają się w głąb ich duszy. Jezus litował się nad ludźmi, uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych, gromił demony, ale wobec Heroda i Piłata milczał, lub mówił bardzo niewiele. Cuda prowadziły do wiary, ale Zbawiciel zdawał sobie sprawę z tego, że tylko największy z cudów może być znakiem na miarę zbawienia. Jedynie zmartwychwstanie, które przełamuje barierę śmierci będzie z mocą świadczyło o dziełu, jakiego dokona.
Dziś już wiemy, że nawet zmartwychwstanie nie okazało się wystarczająco przemawiającym znakiem dla tych, którzy woleli postawić straże przy grobie Pana, aniżeli uznać swoją winę i błagać o przebaczenie. Nasza ludzka wizja rzeczywistości po wielokroć rozmija się z odwiecznym zamysłem Wszechmogącego. Zatwardziałość serca zaś sprawia, ze nawet znaki i cuda nie wystarczają, aby podjąć dzieło nawrócenia i pokuty.
Zbawiciel przystaje tyle razy na nasze modlitwy i błagania, pochyla się nad nami i okazuje nam litość, ale jakże rzadko kończy się to w taki sposób, jak opisuje dzisiejsza Ewangelia – „uwierzył on sam i cała jego rodzina.”
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Jeśli spojrzymy na nasze ziemskie życie, dostrzeżemy na pewno wiele takich momentów i chwil, kiedy prosiliśmy i zostaliśmy wysłuchani. Po upływie czasu jednak nasza wiara słabnie, pamięć wydaje się wypierać ten moment spotkania z Chrystusem, a my sami zaczynamy powracać do dawnego życia. Co ciekawe, urzędnikowi, o którym mówi Ewangelia wystarczył ten jeden znak, aby nawróciła się cała jego rodzina. Nam, którzy mamy się za wierzących nie wystarcza niekiedy cała Ewangelia, świadectwa pokoleń i nasze życie. Czyż zatem nie będą nawróceni poganie świadczyć w owym dniu przeciwko nam na sądzie?
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy wysłuchane modlitwy i okazane mi łaski przez Boga skłaniają mnie do nawrócenia i pokuty?