„Usuń najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6,42)

„Usuń najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6,42)
Każdego dnia spotykamy, albo przynajmniej słyszymy, wielu spośród naszych krewnych i znajomych; każdy z nich jest inny, ma inną historię, inne zainteresowania, inny charakter. Z każdym z nich mamy też inny rodzaj relacji: od bardzo bliskiej aż do tej, którą możemy nazwać obojętną. Z osobami nam bliższymi przeprowadzamy zwykle rozmowy na tematy bardziej osobiste, czasami prosimy o radę, innym razem dajemy my jakąś radę, a niekiedy pozwalamy sobie na zwrócenie im uwagi – i tu zaczynają się problemy…
Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii o potrzebie zachowania pewnych proporcji w ocenianiu samych siebie i naszych bliskich. W każdym z nas bowiem jest tendencja do tego, aby wyolbrzymiać winy i wady innych, a pomniejszać własne. Pytanie Jezusa: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?” (Łk 6,41), stało się niemal przysłowiowe. W krótkim fragmencie Ewangelii aż trzykrotnie używa On słów „belka” i „drzazga”, i daje nam wszystkim radę szczególnej wagi: „Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego” (Łk 6,42).
Jezus najpierw piętnuje obłudę, czyli postawę fałszu, dwulicowości, polegającą na tym, że ktoś udaje człowieka pobożnego, prawego, a w rzeczywistości postępuje zupełnie inaczej. Niestety, coś z obłudy jest w każdym z nas. Dlatego pierwsze nasze zadanie polega na tym, aby spróbować usunąć belkę, która jest w naszym oku i która nas zaślepia. Wtedy będzie nam łatwiej obiektywnie spojrzeć na otaczający nas świat i ludzi. Pan Bóg pomoże nam tego dokonać, jeśli zawierzymy Mu się całkowicie i będziemy współpracować z jego łaską. Dopiero potem możemy próbować pomóc naszemu bratu, aby i on potrafił wyjąć ze swojego oka to, co mu nie pozwala patrzeć obiektywnie na siebie samego i na bliźnich.
Przy innej okazji Jezus sugeruje, aby upominać brata, gdy zgrzeszy przeciwko nam (por. Mt 18,15-18); natomiast jest bardzo surowy w stosunku do obłudników, którzy pouczają innych, by pokazać swoją wyższość. Wystarczy wspomnieć przypowieść o celniku i faryzeuszu (zob. Łk 18,9-14). Kard. Gianfranco Ravasi mówił kiedyś o faryzejskich cenzorach bliźniego, którym nie umyka najmniejsza drzazga u drugiego, oburzonych nawet tym, że Kościół jest zbyt miłosierny i – według nich – zbyt pobłażliwy. Wywyższają się, przekonani, że Bóg obdarzył ich szczególną misją, że służą prawdzie i sprawiedliwości. W rzeczywistości popadają w niemoralny zwyczaj szczegółowego obmawiania innych, a wystrzegają się spojrzenia z taką samą skrupulatnością we własne postępowanie, upojeni swoimi sędziowskimi obowiązkami. Niestety, musimy wyznać, że ta przewrotna przyjemność szerokiego otwierania oczu na przewiny bliźniego jest nieodpartą pokusą, która nas wszystkich w jakiejś mierze dotyczy. Brońmy się przed tego typu postawą i starajmy się, zgodnie z zachętą dzisiejszej Ewangelii, zachowywać właściwe proporcje w ocenianiu siebie samych i naszych bliźnich, ufając głęboko w Boże miłosierdzie wobec wszystkich.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama