Pierwsza połowa adwentu już za nami. W minione dni wsłuchiwaliśmy się w proroctwa proroka Izajasza, w których przedstawiał wizję czasów mesjańskich. Wizje te były niejako wyobrażeniem nowego raju, były odpowiedzią na tęsknoty ludu wybranego, który zdawał się tracić wszystko co miał najcenniejszego. Zatem wyczekiwanie czasu nawiedzenia było tym bardziej intensywne, im bardziej konsekwencje odejścia od Boga dotykały lud, który był Dziedzictwem Najwyższego.
Oczekiwania Izraela na czas, gdy potomek Dawida zasiądzie na jego tronie i przywróci dawną chwałę królestwu istniejącemu z woli Boga wzmagały tęsknotę i wyczekiwanie na ów czas, kiedy Najwyższy wypełni pradawną obietnicę.
Dzisiaj już wiemy, że kiedy wypełnił się czas i Bóg zesłał swego Syna aby był „Bogiem z nami”, „przyszedł On do swoich a swoi Go nie przyjęli”. Jeśli dziś zastanawiamy się dlaczego tak się właśnie stało, to dzisiejsza liturgia wprowadzająca nas tajemnice kolejnych dni adwentu niezwykle dobitnie uzmysławia nam, że także w wierze bardzo ważna, wręcz niezbędna jest pokora. Całe dziedzictwo wiary tak Starego jak i Nowego Testamentu jest tym bogactwem, które zostało nam dane, abyśmy byli jego stróżami. Byśmy go nie roztrwonili i nie sprowadzili największych tajemnic Boga jedynie do kilku prostych zasad życia codziennego. Wiara bowiem nie jest mocą, której możemy używać niczym w dziecięcych bajkach czarnoksiężnicy używają tajemnej wiedzy dla arbitralnie określonych przez siebie celów. Wszak czyż Balaam syn Beora nie został wprowadzony, aby przekląć i złorzeczyć domowi Jakuba? Jednak z woli Najwyższego dostrzegł w jego namiotach Wschodzącą Gwiazdę, która jaśniała niczym Nadzieja ludzkości. Czy w czasach Zbawiciela faryzeusze nie próbowali zamknąć usta Jezusowi pytając, „jakim prawem” naucza odwiecznych prawd Boga i kto Mu pozwolił, aby głosił ową naukę z mocą? Ci sami ludzie, dla których Ewangelia była czymś zupełnie innym niż dobrą nowiną również czuli się nie stróżami i sługami prawa i proroków lecz właścicielami Słowa Bożego.
Mylilibyśmy się bardzo gdybyśmy uznali, że nam dzisiaj nie grozi taka sama pokusa. Bycie sługą słowa, sługą depozytu wiary, zawsze będzie obarczone trudem stawienia czoła pokusom takiego przepowiadania i szafowania tajemnicami sakramentu, jakie dyktuje nam nie Bóg, ale nasza okaleczona grzechem pierworodnym wola. Właśnie dlatego przed tą pokusą musimy się bronić mocą łaski Bożej, mocą Bożego Miłosierdzia rozlanego w naszych sercach, które prowadzi nas do uniżenia się przed Bogiem i pójścia za głosem Ducha Świętego a nie głosem ducha tego świata.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Kościół zawsze będzie narażony na pokusy pójścia na kompromis z prorokami moralnego zepsucia, modernizmu, dobroludzizmu i innych współczesnych herezji. Dlatego też gdy słyszeć będziemy o kolejnych faryzeuszach próbujących zamknąć usta Zbawicielowi, wykrzykujących swoje „jakim prawem”, pamiętajmy, że sługa nie przerasta swego pana. Jeśli chcieli uciszyć Mesjasza, źle by to o nas świadczyło, gdyby nas nie próbowano uciszać. Czas adwentu to okres, w którym jaśnieją obrazy z proroctwa Izajasza, gdzie głos Jana Chrzciciela nawołuje nas do prostowania dróg naszego życia a Maryja ze swym pokornym „tak” pokazuje, że dla wypełnienia największych Bożych obietnic potrzebna jest przede wszystkim pokora.
O pokorę warto więc modlić się, gdy w naszych parafiach trwają adwentowe rekolekcje, gdy blask roratnich świec wskazuje na Maryję, jako na tę, która przyjęła nie tylko pod swoje serce ale i do swojego serca Boga. To czas wyciszenia, gdzie musimy ogłuchnąć na faryzejskie okrzyki, gorszące się słowem Bożym a otworzyć na „głos wołającego na pustyni”, który wzywa nas, abyśmy przygotowali drogę Pańską
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy mam odwagę ogłuchnąć na krzyki współczesnych faryzeuszy i zaufać Temu, Który był, Który Jest i Który Przychodzi?