Józef był ojcem Jezusa nie tylko na papierze

Historia narodzin Pana Jezusa jest w Ewangelii opowiedziana na trzy sposoby. Łukasz pisze ją z perspektywy Maryi, Mateusz Józefa. Jan jest najśmielszy i przyjmuję perspektywę Trójcy Świętej. Józef wydaje się być w tej historii najmniej ważny. Sam z resztą nie chce być widoczny. Tym niemniej Bóg włączył go do swego scenariusza i dał mu rolę ważną i piękną. Ma być ojcem Jezusa. Choć nie ma udziału w Jego poczęciu i w sensie biologicznym nie jest On jego dzieckiem, to Józef przyjmuje rolę ojca. „Nadasz Mu imię…” – to prawo przysługiwało ojcu. Józef oficjalnie podkreśli przynależność Jezusa do swego rodu w czasie spisu ludności. Właśnie po to zabiera ze sobą do Betlejem ciężarną Maryję, choć był to dla niej wielki trud. Jezus miał należeć do rodu Dawida. Nie była to tylko urzędowa formalność. Proroctwo mówiło, że Mesjasz będzie z rodu Dawida. Józef, potomek Dawida wie, że syn Maryi jest Mesjaszem. Aby proroctwo się spełniło, przynależność do rodu musiała być rzeczywistością, a nie fikcją prawną. Mąż Maryi otrzymał misję bycia ojcem Zbawiciela.

Przez wieki ukazywano Józefa jako starca i nazywano „opiekunem” Maryi i Jezusa. W krajach kultury latyńskiej zdrobnienie imienia Józef to Pepe, a pochodzi od skrótu łacińskiego wyrażenia Pater Putativus, czyli „o którym myślano, że jest ojcem”. Józefowi odmawiano tytułu ojca Jezusa, aby podkreślić prawdę o dziewiczym poczęciu z Ducha Świętego. Intencja była szczytna, ale takie postrzeganie Józefa nie jest zgodne z prawdą historyczną i teologiczną. Dramatyczne koleje życia Świętej Rodziny fizycznie nie byłyby do udźwignięcia przez człowieka w podeszłym wieku. Ponadto Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, w swej ludzkiej naturze potrzebował ojca do harmonijnego wzrostu. Dojrzewał przecież zgodnie z prawidłami ludzkiej natury. Optymalne warunki wychowania to takie, w którym obecny jest zarówno tata jak i mama, a oboje łączy trwała miłość. Misją Józefa było takie warunki stworzyć. Dlatego dla Maryi był prawdziwym mężem, a dla Pana Jezusa prawdziwym ojcem.

Święty Józef przypomina nam, że ojcostwa nie można sprowadzić do poziomu biologicznego. Trafnie ujął to papież Franciszek w liście Patris Corde: „Nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje o nie troskę.”

Ktoś powie: „Takie Dziecko, mając taką Żonę, łatwo wychowywać”. To prawda, ale z drugiej strony, Bóg nie szczędził Józefowi wyzwań. Ochronić to Dziecko przed zewnętrznym niebezpieczeństwem nie było łatwo, co pokazują dramatyczne okoliczności narodzenia i ucieczki przed siepaczami Heroda. Ponadto, Józef miał świadomość, jak bezcenny skarb został mu powierzony. Dziecko jako takie jest skarbem bezcennym, ale to Dziecko jest Mesjaszem. Każdy poważny mężczyzna wie, co oznacza przyjąć odpowiedzialność za drugich, w pracy, w życiu społecznym, a w szczególności za rodzinę. A tu odpowiedzialność za Matkę i Syna łączyło się z odpowiedzialnością za pierwszy etap Zbawienia świata. Dlatego święty Józef jest skutecznym patronem dla wszystkich, którzy serio biorą swoje powołanie do ojcostwa.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama