Musimy się więc modlić, i to w określony sposób, poddać się, przyjąć Bożą wolę taką, jaka objawia się w danej chwili i w danych okolicznościach, pokładać ufność w Bogu, który zawsze nas prowadzi – pisze s. Mary David OSB w książce „Droga do radości”.
Jeżeli pozwolisz, że ludzie będą mnie chwalili, nie będę się niepokoił, jeżeli pozwolisz, że mnie zwymyślają, będę się niepokoił jeszcze mniej, nawet się ucieszę. Jeżeli ześlesz mi pracę – obejmę ją z radością i stanie się dla mnie odpoczynkiem, ponieważ jest Twoją wolą. A jeżeli ześlesz mi odpoczynek – będę odpoczywał w Tobie. Tylko ocal mnie ode mnie samego. Ocal mnie od mojej własnej, trującej potrzeby zmieniania wszystkiego wokół, od niemądrego działania, od poruszania się dla samego ruchu, przeinaczania wszystkiego, co Ty zarządziłeś. Pozwól mi spocząć w Twojej woli i milczeć. Wtedy światło Twojej szczęśliwości ogrzeje we mnie życie. Jej płomień będzie się palił w mym sercu i świecił na Twoją chwałę. Po to właśnie żyję. Amen. Amen.
Thomas Merton
Nie jesteśmy maszynami, które reagują automatycznie! Kiedy się złościmy czy denerwujemy, nie potrafimy z całą pewnością stwierdzić, czy jesteśmy nieszczęśliwi dlatego, że nie podoba się nam nasza praca czy jakaś rozmowa, czy jakieś ustalenie, czy jeszcze coś innego. To do nas należy wybór, czy będziemy się czuć niezadowoleni, zdenerwowani czy też kompletnie to zlekceważymy. Nie zmieniają nas czynniki zewnętrzne, ale nasza reakcja na nie. Kiedy czujemy się skrzywdzeni, wściekli czy zdenerwowani, wciąż mamy wybór, jak się w tej sytuacji zachować.
Jest takie słynne stwierdzenie Viktora Frankla, którzy przeżył Auschwitz: „Człowiekowi można odebrać wszystko z wyjątkiem jednego – ostatniej z ludzkich swobód: swobody wyboru swojego postępowania w konkretnych okolicznościach” . Różne osoby mogą to samo cierpienie przeżywać w odmienny sposób.
Jak zatem we właściwy sposób zyskać kontrolę nad naszym zachowaniem? Uczucia nie są przyczyną wszystkiego. Przyczyną jest rozbieżność między tym, czego chcemy, a tym, co nas spotkało. Nie jesteśmy w stanie zmienić naszych uczuć, ale możemy zmienić nasze zachowanie, a także, do pewnego stopnia, nasze myślenie, inaczej interpretując daną sytuację. Czy mogę zastąpić to uczucie czymś właściwszym? Krytyka pochodzi od złego. Na świecie jest tyle cierpienia z powodu rzeczy przemijających – czyż nie mogę pocierpieć trochę dla Boga, znosić czegoś z miłości do Niego? Czyż to nie bardziej owocne? Czyż od mojej radosnej ofiary nie zależy czyjeś odkupienie, czyjaś świętość? Pewnego dnia dostrzegę te niewidzialne nici, które łączą mnie z innymi!
A zatem zdecyduj się zachować w ten nowy, bardziej życiodajny sposób. Innymi słowy niezależnie od tego, jak bardzo się na coś złościmy, możemy wybrać taki sposób myślenia, który spowoduje, że zmienimy swoje postępowanie. Dzięki temu przerwiemy to błędne koło powtarzalnych, instynktownych, ograniczających reakcji, które sprawiają, że funkcjonujemy poniżej naszych przyrodzonych i nadprzyrodzonych umiejętności!
Jeśli dokonasz wyboru, poczujesz się inaczej i inaczej się zachowasz. Pamiętaj: codzienne szczęście nie kosztuje cię więcej niż nieszczęście. Człowiek może wybierać.
*
Myślę, że może ci pomóc zastanowienie się nad pewnym faktem: w życiu zakonnym nie chodzi o to, by „wszystko było dobrze”. To bardzo wyzwalająca prawda. Takie postrzeganie rzeczywistości oznaczałoby bycie skazanym na siebie (to bardzo pogańskie nastawienie i nie ma ono nic wspólnego z Ewangelią). Powinniśmy raczej twórczo podchodzić do naszych niedoskonałości, nie poddawać się zniechęceniu, a zamiast tego obserwować, jak Bóg działa w nich i przez nie. Uwierz mi, że na tym polega prawdziwy pokój, prawdziwa radość i wolność.
*
Sądzę, że wszyscy musimy uważać, by nie stracić z oczu planu. Twoim zadaniem jest dawanie dobrego przykładu z nadzieją, że inni będą cię naśladować. Musisz zawsze dążyć do przypodobania się Jemu, do uszczęśliwiania Go – a przy tym nie pozwalać, by inni mieli wpływ na twoje zachowanie.
Święta Teresa doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wszystko przyjmowała, przed niczym się nie cofała, wykorzystywała każdą okazję: cechował ją heroizm, który powinien cechować i nas. Myślę, że poprzez tę sytuację Bóg pragnie wszystkiego cię nauczyć. Możesz dalej postrzegać tę rzeczywistość z ludzkiego punktu widzenia, czując frustrację i żal, ale możesz też potraktować ją jako drogę do Niego, drogę, którą On wybrał. „To, co Pan Bóg chce i co wybrał dla mnie, to mi się najlepiej podoba” . Powtarzaj to sobie bez końca. Wierzę, że poprzez to wszystko Bóg wzywa cię do życia poza samą sobą.
*
Kilka słów na zachętę (oby!), które przyszły mi do głowy po naszej rozmowie. Chciałabym się skupić na ograniczeniach, na tym, że nawet Chrystus musiał się pogodzić z ograniczeniami swojego wcielenia – od Betlejem po głoszenie Dobrej Nowiny, po Kalwarię, a nawet po Eucharystię, w których to okazał się całkowicie posłuszny aż do końca, posłuszny słowom ograniczonych, grzesznych, niegodnych ludzi.
Wszystko w życiu niesie za sobą ograniczenia i trudności, które musimy spróbować zaakceptować i potraktować ze spokojem i mądrością – i nie chodzi tu o postawę rezygnacji: „Nie da się tego zmienić, więc równie dobrze mogę wycisnąć z tego, co się da”. Nie, Pan spodziewa się po nas więcej. On pragnie, byśmy chcieli danej nam sytuacji, ponieważ odnajdujemy w niej Boga. Nawet doświadczając ograniczeń w nas samych i w ludzkim życiu, możemy się otworzyć i przyjąć Boże wezwanie do spełnienia poza tymi ograniczeniami. Każdy artysta musi się poddać warunkom, które wymuszają na nim płótno, drewno, słowa, nuty.
Musimy się więc modlić, i to w określony sposób, poddać się, przyjąć Bożą wolę taką, jaka objawia się w danej chwili i w danych okolicznościach, pokładać ufność w Bogu, który zawsze nas prowadzi. Dzięki temu będziemy elastyczni i otwarci, niczym marynarz, który musi wykorzystać zmienne wiatry po to, by, poprzez tę zmienność, dobić do portu. Nie ma wątpliwości, do jakiego portu zmierzamy!
Fragment pochodzi z czwartego rozdziału „Wolność” z książki „Droga do radości” s. Mary David OSB.