W zeszłą środę, zmęczony, na koniec dnia przygotowywałem pewne katechezy. W pewnym momencie przyszły mi myśli: „Po co ty to wszystko robisz? Przecież to nikogo nie interesuje. Nie widzisz, że zdecydowana większość już nie chodzi do twojej Parafii?” To było mocne. Mogłem tylko czekać, by Bóg mnie od tych myśli wybawił. Znów się nie zawiodłem.
W pierwszym czytaniu Izajasz mówi o pewnej górze. Chodzi o Jerozolimę. Miasto wybrane przez Boga, by mogło być źródłem pokoju – szalom. Niestety ci, którym Bóg powierzył to miasto nie spełnili Jego woli. Uczynili Jerozolimę miejscem nieprawości.
Ciebie także wybrał Bóg, byś mógł przyjąć i przekazywać pokój innym. Uczciwie patrząc na swoje życie, zobaczysz, że często tobie samemu brakowało tego pokoju. W dzieciństwie kłótnie z rodzeństwem lub nieporozumienia między rodzicami. W wieku dojrzewania cały wulkan twoich emocji. Gdy wszedłeś w małżeństwo, tyle niepokojów związanych z różnicą charakterów.
Bóg mimo niewierności mieszkańców Jerozolimy, czyni z niej górę, na której „zdejmie hańbę ze swego ludu”. On sam tego dokona. On zniszczy to, co jest dla człowieka śmiercią.
Mimo twoich zachowań i myśli, których skutkiem jest niepokój i cierpienia, Bóg pragnie uczynić dla ciebie to samo, co dla Jerozolimy. Coś, co przekracza twoje ludzkie możliwości, o czym mówiła dzisiejsza Ewangelia.
Wielu szło za Chrystusem tylko z powodu cudownych znaków. Nie interesowało ich nawrócenie. Jednakże dla wszystkich rozmnożył On chleb i ryby. Nie dzielił ludzi na dobrych i złych. Dał każdemu potrzebującemu.
Różne są intencje czytelników Opoki. Ktoś szuka pięknych myśli, inny zdrowej nauki, następny chce nakarmić swój intelekt. Jednakże Chrystus nie czyni różnicy. Każdemu czytającemu te słowa (także mi piszącemu), chce zedrzeć zasłonę, która spoczywa na jego twarzy. Z jej powodu nie widzisz miłości w twoim życiu i wciąż oczekujesz jej od tych, którzy ci jej nie mogą dać. Oni sami oczekują jej od ciebie.
Pan przychodzi w trakcie tego czytania, by cię zbawić, by wlać w twoje serce nadzieję. Czy ty, chcesz ją przyjąć? Czy jesteś gotowy „wyjść Mu na spotkanie”?