20250324

Absolutne zerwanie najpiękniejszego wśród aniołów – świetlanego Lucyfera z Bogiem, to przyprawiająca o zawrót głowy historia. Cały dramat rozgrywa się w tak zwanym pierwszym dniu stworzenia, kiedy Stwórca powołuje do istnienia niebo oraz aniołów. Co tam się wydarzyło? Według klasycznej interpretacji, pod wieczór owego pierwszego dnia aniołowie zdali sobie sprawę, że istnieją i że dziedziczą piękną, inteligentną, duchową naturę. Lucyfer oraz kilku innych pociągniętych przez niego, zaczynają intensywnie pragnąć, by ten wieczór trwał i nigdy się nie skończył. Co więcej, chcą zachwycać się sobą i mieć własne piękno tylko dla siebie, nie dzieląc go z nikim – ani z Bogiem, ani ze stworzeniem, ani z ludźmi. Zapewne Pan po jakimś czasie, wieńcząc dzieło stworzenia, sam dałby poznać wszystkim jak wielka i wzniosła jest natura aniołow. Wyniknęłoby z tego bardzo wiele dobra. Niestety, jak wnioskuje dla przykładu Anzelm z Canterbury w ciekawym dziele O upadku aniołów, Lucyfer i kierowane przez niego demony zapragnęły szczęścia wcześniej, niż Bóg je przewidział. Nieszczęście pośpiesznego wychodzenia przed Stwórcę będzie potem stałą wadą stworzeń niebieskich oraz ziemskich. Nazywa się pychą posiadania, znaczenia i władzy.

Prości ludzie o zdroworozsądkowym spojrzeniu na rzeczywistość, drapią się od ładnych paru lat po głowach i szepczą pod nosem, że świat idzie ku zagładzie. Z kolei analitycy od geopolityki w wielogodzinnych podcastach łamią sobie mózgi, snując komentarze do tego, co na przykład wydarzyło się wczesną wiosną 2025 roku w Gabinecie Owalnym w Waszyngtonie? Albo dlaczego Elon Musk z ministrem Sikorskim rzucają w siebie publicznie epitetami jak rozgrzani chłopcy na boisku? Koncepcji oraz strategii nie ma końca, za to prawda moralna jest jedna – to pycha władzy, posiadania i znaczenia. Z tak właśnie niskiego powodu prezydent Zełeński obraża Vance’a tamtego dnia, cedząc przed kamerą – i to po rosyjsku – brudne, prostackie przekleństwo. Na tych samych podstawach odpowiedzialni za życie publiczne w Polsce – z premedytacją lub w amoku – prowadzą do pęknięcia tożsamości narodu na dwoje. Kto teraz to poskłada? Tylko pycha władzy, znaczenia i posiadania decyduje o tym, iż lekkomyślnie zaniechany rozwój administracyjny kraju wymienia się na brutalną vendettę politycznych gangów. Konsekwentnie trzeba mieć świadomość, że ta sama ordynarna pycha nie pozwoli cofnąć się ludziom, co ślepo pchają Ojczyznę do konfliktu, do rozpadu, wreszcie do destrukcji. W tak ciężkich okolicznościach katolicy dobrze wiedzą, iż wymaga się od nich nie tylko pobożnego wznoszenia rąk lecz skutecznego działania, a w skrajnym przypadku – sprawiedliwego oporu. Tak, etos chrześcijański – choć jest to sytuacja bardzo trudna dla sumienia – przewiduje konieczność pokojowego sprzeciwu lub czynnego oporu. Pozwala się na to z uwzględnieniem kilku zasad moralnych. Społeczny opór katolików będzie więc zawsze zważał na legalne normy prawa, których trzeba bronić. Będzie silny lecz wolny od nienawiści i ślepej przemocy. Ma na celu nie rewoltę ale skuteczne przywrócenie ładu, jedności i pokoju. Wreszcie jest walką o wspólny interes całego narodu, a nie jakiejś partii lub stronnictwa.

Ewangelia w kilku miejscach demaskuje pychę władzy. Kiedy Jezus modli się w synagodze z rodzinnego Nazaretu, agresywni ziomkowie Pana szarpią Nim i ciągną Go nad urwisko (por. Łk 4, 29). Jezus stawia milczący, stanowczy opór, uchodząc z ich rąk. Tak samo Bóg łamie wpierw na małe kawałki wielką pychę trędowatego wojownika Naamana (por. 2 Krl 5, 11-12), zanim go uleczy.

Wspomnij na wierzących w Chrystusa powstańców warszawskich lub na stoczniowców pod krzyżem, co stali z historią świata na krawędzi urwiska. Jako katolik w regularnej epoce będziesz wezwany do zwykłej służby Bogu oraz społeczeństwu. Jednak w okresie zaburzenia musisz być zdolny do oporu. Inaczej pycha władzy nie odpuści.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama