Faryzeusz nie wykazał się szczególnym taktem. Zaprasza do domu gościa, a następnie poucza go o zasadach dobrego wychowania. O takich źle wychowanych wychowawcach mówi wiersz Brzechwy o kwoce:
„Proszę pana, pewna kwoka
Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem:
„Grunt to dobre wychowanie!”
Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności.”
Goście kwoki rzeczywiście byli trochę nieokrzesani, ale starali się jak mogli, mimo to gospodyni ich ruga i na koniec wszystkich wyrzuca. „Teraz wszyscy się wynoście, no i poszli sobie goście”.
Pan Jezus zna dobrze reguły savoir-vivre’u, o które upomina się faryzeusz, choćby dlatego, że sam je ustanowił. Obmycie rąk przed posiłkiem było aktem religijnym, a nie czynnością higieniczną. W założeniu miało podkreślać świadomość własnej grzeszności i pragnienie świętości, której jedynym dawcą jest Bóg. Podobnie jak reguły savoir-vivre’u, gesty religijne są w dużej mierze umowne, mogą więc ulegać jakimś zmianom, wyrażają jednak prawdy, które są niezmienne. Nie może ich kształtować pojedynczy człowiek. W pewnym zakresie może to czynić wspólnota Kościoła, a są też takie formy, które zostały dane od Boga i nie możemy w nie ingerować, na przykład sakramenty.
Nie wolno w sposób nieuprawniony zmieniać owych zasad dobrego wychowania względem Boga i ludzi, które należą do tego co nazywamy religią. Równocześnie jednak, trzeba uważać, aby nie wypaczyć ich w inny sposób, równie niebezpieczny. Zewnętrzne akty wiary mogą zostać wyprane z treści, a tym samym oderwane od prawdy, którą mają wyrażać.
Być może faryzeusz czuł się zobowiązany pouczyć swojego gościa, nie mogąc znieść tego, co wydawało mu się brakiem szacunku wobec Najwyższego. Nie był świadomy, że właśnie próbuje upomnieć… samego Boga. Gdyby jego motywacja była tylko taka, Pan Jezus pewnie odpowiedziałby mu łagodniej. Ale słowa Pana są surowe i mało dyplomatyczne, zważywszy, że jest w gościnie. Poniekąd, tak jak faryzeusz, reaguje jak typowy nauczyciel. W końcu, to jest Jego zawód. Na szorstką szczerość faryzeusza, odpowiada równie bezpośrednio i twardo, bo tego wymaga sytuacja. Syn Boży ma prawo ustalać sam w jaki sposób człowiek powinien okazywać szacunek swemu Stwórcy. Ale nie z tego powodu gani faryzeusza. Jego gospodarz troszczy się o zasady, których nie sensu nie rozumie i tak naucza innych. Jednak wyprane z treści gesty już nie uświęcają.
Nikt z nas nie powinien samowolnie zmieniać różnych zasad i reguł, którymi na zewnątrz i wspólnie wyrażamy naszą wiarą. Przykro patrzeć, gdy na przykład jakiś ksiądz wprowadza do liturgii prywatne „innowacje”, jakby to on sam był całym Kościołem. Przykro patrzeć, gdy ktoś lekceważy zasady dobrego wychowania w kościele, nie klękając przed Przenajświętszym Sakramentem, bo to staromodne i „moherowe”. Ale jeszcze smutniejsze jest, gdy ktoś głośno krytykuje swoich braci i siostry w wierze, bo, dajmy na to, niedbale robią znak krzyża. Równocześnie zaś na co dzień traktuje swoich bliźnich pogardliwie i bez szacunku. Bliźnich w których powinien przecież widzieć samego Chrystusa.
Troszczmy się o chrześcijański savoir-vivre pamiętając, że ma on sens tylko wtedy, gdy dajemy na jałmużnę to co jest wewnątrz