Szczegółem, który w Janowej opowieści o weselu w Kanie Galilejskiej od zawsze przyciągał uwagę komentatorów, jest ogromna ilość wina, którą Jezus podarował gościom weselnym. Nawet biorąc pod uwagę zwyczaj wspólnego wielodniowego świętowania zaślubin całej lokalnej społeczności, ilość ta jest imponująca. Szczegółowe obliczanie pojemności sześciu kamiennych stągwi nie wydaje się jednak sensowne, biorąc pod uwagę typowo Janową cechę, mianowicie szczególnie przez tego ewangelistę wyakcentowaną grę symboli. Uczta z najwyborniejszych win jest starotestamentalnym symbolem obfitości zbawienia, jakie stanie się udziałem wybranych na końcu czasów. Ten koniec czasów nadchodzi wraz z „godziną Jezusa”, z Jego objawieniem jako jedynego Zbawcę i Pana.
Zbawienie to nie jest jakimś tandetnym zamiennikiem doczesnego szczęścia, ale spełnieniem wszystkich najgłębszych ludzkich tęsknot. W Kanie Galilejskiej Jezus objawia coś, co można by określić jako szczególną cechę charakteru Boga. Jedną z cech Stwórcy, która w niezwykły sposób jest widoczna w buzującym wielobarwnym i wielopostaciowym życiu, jakie nas otacza, jest hojność, niemal rozrzutność. Stwarzając światy, Bóg nigdy nie postępuje na modłę kalkulującego straty i zyski buchaltera, ale daje życie w niedającej się prześcignąć obfitości. Takie jest też Boże zbawienie: wypełniające po brzegi, przewyższające wszelkie ludzkie oczekiwania i pragnienia, obejmujące wszystkie wymiary ludzkiej osoby.
W tej opowieści o przeobfitym Bożym zbawieniu, Jan zawarł jeszcze jedno istotne przesłanie, dotyczące Maryi. To ona pierwsza dostrzega sytuację braku, to ona zwraca się do Jezusa, powierzając Mu dramat nowożeńców, to ona wreszcie zaprasza usługujących do pełnego zaufania posłuszeństwa poleceniom Jezusa. Chociaż Bóg zna najlepiej wszystkie ludzkie potrzeby, to jednak chce, by łaska docierała do ludzi dzięki wstawiennictwu i prośbie innych. Szczególną rolę wśród tych, którzy pomagają otworzyć ludzkie serca na przeobfitą Bożą łaskę, spełniała zawsze Ta, którą pierwsze chrześcijańskie wieki czciły jako „Matkę Pana”.