Ekspert: kompleksowe działania ważniejsze niż pojedyncze zestrzelenie rosyjskiego samolotu

Donald Trump oznajmił we wtorek, że myśli, iż państwa NATO powinny zestrzeliwać rosyjskie samoloty wlatujące w ich przestrzeń. Zdaniem Aleksandra Olecha, eksperta ds. bezpieczeństwa, do takich deklaracji nie należy podchodzić selektywnie, a kompleksowe działania Sojuszu byłyby skuteczniejsze niż pojedyncze zestrzelenie.

Prezydent USA Donald Trump, podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, które odbyło się we wtorek po sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, został zapytany, czy myśli, że państwa NATO powinny zestrzeliwać rosyjskie samoloty naruszające ich przestrzeń powietrzną. Odparł: „Tak, tak myślę”.

Potrzeba kompleksowych działań, nie jednorazowej reakcji

Dr Aleksander Olech, wykładowca w Baltic Defence College, redaktor naczelny Defence24, były konsultant NATO, w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że Rosja od lat testuje Sojusz i jego partnerów, a intensyfikacja działań w 2025 r. wynika z długofalowej strategii Kremla – hybrydowych presji, sondowania granic i sprawdzania reakcji sojuszników. Polityka USA i ton wypowiedzi przywódców bywają zmienne.

„Donald Trump regularnie zmienia zdanie. Dlatego nie warto podchodzić selektywnie do pojedynczych deklaracji. Ważniejsze od retoryki są czyny: obecność i utrzymanie sił na wschodniej flance, realne wzmocnienia i widoczne zdolności odstraszania będą miały dla Kremla większe znaczenie niż słowne zapewnienia” – podkreślił ekspert

Przywołał jednocześnie wypowiedź szefa sztabu NATO w Europie, gen. Alexusa Grynkewicha: „W przypadku udowodnionego zagrożenia jesteśmy gotowi bronić naszych obywateli”. – Te słowa trzeba popierać faktycznymi decyzjami, nie tylko retoryką – przekonywał Olech.

Przykład Turcji

Zwolennicy zestrzeliwania rosyjskich samolotów wojskowych wlatujących w przestrzeń powietrzną państw NATO przywołują przykład Turcji, która w 2015 r. strąciła rosyjski Su-24, co nie wywołało zdecydowanej reakcji Moskwy.

Jak podkreślił rozmówca PAP, incydent ten miał specyficzny kontekst: Su-24 operował w strefie działań wojennych, był uzbrojony, a Ankara jasno wyznaczyła „czerwone linie” i uprzednio informowała Moskwę o konsekwencjach. To był wybór osadzony w lokalnej logice ryzyka i gotowości politycznej Turcji do poniesienia kosztów. – W warunkach pokojowych, na terytorium państw NATO, sytuacja jest inna – naruszenia przestrzeni powietrznej przez Rosję często mają charakter sondowania i prowokacji hybrydowych, a nie analogicznych operacji bojowych. Od 2014 r. Rosja aż 40 razy wchodziła w przestrzeń powietrzną Estonii – tłumaczył Aleksander Olech.

Jego zdaniem działanie Turcji nie może stanowić uniwersalnego precedensu. Zestrzelenie daje bowiem sygnał, ale generuje też konkretne skutki polityczne i gospodarcze (reakcje, sankcje, eskalacja retoryki). NATO preferuje dziś skoordynowaną i stopniowaną reakcję, która umożliwia utrzymanie kontroli bez automatycznego wkraczania w tryb otwartego konfliktu. Każda decyzja musi być oceniana przez pryzmat kontekstu, ryzyka i kosztów. – Co ciekawe, Erdogan rok później przeprosił, a Rosja i Turcja wróciły do świetnej współpracy gospodarczej – przypomniał ekspert.

Liczy się całość akcji

Aleksander Olech, zapytany o to, czy zaniechanie zestrzeliwania rosyjskich obiektów wojskowych w naszej przestrzeni nie zachęci Rosji do coraz bardziej agresywnych poczynań, wyraził zdanie, że brak natychmiastowego zestrzelenia nie musi oznaczać przyzwolenia. – Liczy się całość reakcji: wykrycie, poderwanie myśliwców, przechwycenie, eskorta, publiczne i sojusznicze komunikaty oraz widoczne wzmocnienie obrony (w tym przeciwlotniczej) – wymienił ekspert i podkreślił, że Rosja kalkuluje koszty swoich działań – jeżeli odpowiedź Sojuszu jest spójna, szybka i widoczna, to koszty prowokacji rosną, nawet jeśli nie dochodzi od razu do wymiany ognia.

Zdaniem eksperta problem pojawia się wtedy, gdy brakuje konsekwencji w działaniu, bo wtedy Kreml może testować dalej. Dlatego – w ocenie rozmówcy PAP – najskuteczniejsza strategia to kombinacja stałej obecności sojuszniczej na wschodniej flance, systemów AD (area denial – systemów rażenia uniemożliwiających działanie przeciwnika w danym obszarze – PAP), przeciwdronowych oraz jasnych, publicznych komunikatów definiujących konsekwencje dalszych naruszeń. – To działania, a nie pojedyncze zestrzelenie, wyznaczają realne granice – stwierdził z naciskiem Olech.

W ocenie rozmówcy PAP taka decydująca, ale niekinetyczna odpowiedź powinna być złożona i skoordynowana: uruchomienie mechanizmów sojuszniczych (np. artykułu 4 – wspólne konsultacje) oraz artykułu 3 (czyli rozmieszczenie kolejnych systemów członków NATO w państwie, którego przestrzeń naruszono), wspólne oświadczenie NATO definiujące „czerwone linie”, natychmiastowe i widoczne wzmocnienie sił na wschodniej flance oraz rozmieszczenie systemów obrony powietrznej i przeciwdronowej. – Takie działania pokażą, że sankcje i zdolności odstraszania są realne i gotowe do użycia, a to podnosi cenę dalszych prowokacji – zaznaczył Olech.

Nie rezygnować z sankcji

Zdaniem eksperta w takiej sytuacji bardzo istotne jest, aby równolegle stosować skoordynowane sankcje, wykorzystać aktywność ofensywną NATO w cyberprzestrzeni wymierzoną w rosyjskie łańcuchy dowodzenia i logistyki, zintensyfikować przekazy w mediach oraz transfery zdolności dla Ukrainy (np. ofensywnej broni umożliwiającej jej rażenie celów na terytorium Rosji). – Połączenie „defence, deterrence, diplomacy i destroy”, czyli obrony, odstraszania, dyplomacji i gotowości do zniszczenia zdolności przeciwnika, stanowi znaczącą odpowiedź, bez konieczności natychmiastowego użycia broni przeciwko rosyjskim maszynom – podsumował rozmówca PAP.

Zwrócił przy tym uwagę, że Kijów wielokrotnie domagał się ostrzejszych reakcji i zachęcał sojuszników do zdecydowanego działania. – Trzeba to szanować i dalej wspierać Ukrainę, jednocześnie balansując między koniecznością pomocy a ryzykiem eskalacji, którą NATO stara się minimalizować – podkreślił Aleksander Olech.

 

Źródło: Logo PAP

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama