Najnowszy raport organizacji OIDAC dokumentuje rosnącą z roku na rok skalę prześladowania i dyskryminacji chrześcijan w Europie, wskazując jednocześnie trzy największe problemy: bezpośrednie ataki na chrześcijan i kościoły, dyskryminacja i stygmatyzacja chrześcijańskiego światopoglądu oraz religijny analfabetyzm urzędników, prawodawców i twórców kultury.
Raport wiedeńskiego Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan (OIDAC) 2025, opublikowany 17 listopada, wylicza 2 211 przestępstw z nienawiści wobec chrześcijan w 2024 roku. W bezwzględnych liczbach jest tu niewielki spadek w porównaniu do 2 444 incydentów odnotowanych rok wcześniej, niepokoi jednak znaczący wzrost liczby bezpośrednich ataków na osoby i miejsca kultu.
Fizyczne ataki na osoby i podpalenia kościołów
Rok wcześniej odnotowano 232 ataki na osoby. W 2024 r. było już 274 takich przypadków. Daje się także zauważyć „gwałtowny wzrost podpaleń kościołów i innych chrześcijańskich budynków”.
Według ustaleń OIDAC Europe, większość przestępstw z nienawiści wobec chrześcijan została zarejestrowana we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii i Austrii.
Do najbardziej głośnych należało zabójstwo 76-letniego zakonnika podczas ataku na klasztor Santo Espíritu del Monte w Gilet w Hiszpanii; zastrzelenie mężczyzny w styczniu 2024 roku przez bojowników Państwa Islamskiego podczas niedzielnej Mszy św. w Stambule; oraz niemal całkowite zniszczenie kościoła katolickiego w Saint-Omer we Francji przez podpalenie.
Raport wymienia 516 przestępstw przeciwko osobom dokonanych z nienawiści wobec chrześcijan; gdy uwzględni się także kradzieże i włamania do miejsc związanych z kultem, liczba ta wzrasta do 1 503.
Odnotowano 94 podpalenia – prawie dwa razy więcej niż w poprzednim roku. Jedna trzecia (33) z nich miała miejsce w Niemczech.
Raport podkreśla również coraz surowsze ograniczenia wobec chrześcijan. Niepokojące są sytuacje ścigania za cichą modlitwę w pobliżu placówek aborcyjnych, tak jak to było przypadku Adama Smith-Connora, weterana armii brytyjskiej skazanego w 2024 roku i zobowiązanego do zapłaty 9 000 funtów za modlitwę w myślach w strefie buforowej wokół kliniki aborcyjnej.
COMECE apeluje do UE
Dostrzegając wzrost liczby ataków na chrześcijan, Komisja Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE), wezwała UE do powołania koordynatora ds. zwalczania nienawiści antychrześcijańskiej w Europie. Tego typu koordynatorzy wyznaczeni są dla żydów oraz muzułmanów – zastanawiające jest więc, dlaczego nie chroni się w ten sam sposób praw chrześcijan.
„Uważamy, że nadszedł odpowiedni czas na ten krok, nie kwestionując jednak specyfiki społeczności żydowskiej i muzułmańskiej, które już są objęte podobnymi koordynatorami. Chodzi o równy dostęp do narzędzi ochrony” – podkreśla Alessandro Calcagno, doradca prawny COMECE.
Według ks. Manuela Barriosa Prieto, sekretarza generalnego COMECE, apel o powołanie koordynatora UE do zwalczania nienawiści antychrześcijańskiej odebrany został przez instytucje europejskie „z zaskoczeniem”.
UE nie widzi problemu
„Na początku pojawiła się reakcja zaskoczenia na to, że w ogóle podnosimy tę kwestię. Uważa się, że chrześcijaństwo jest religią większościową w Unii Europejskiej, więc problem nie istnieje” – mówił ks. Barrios Prieto w rozmowie z OSV News 12 listopada. „Wiemy jednak, że ten problem istnieje” – dodał.
Wskazał jednocześnie, że wśród unijnych urzędników daje się dostrzec mentalność, która kwestionuje powołanie takiego koordynatora. Według tej mentalności, skoro chrześcijanie nie są mniejszością, nie ma powodu, aby ich chronić. Z pewnością nie jest to traktowane jako priorytet.
Nasilają się „miękkie” formy prześladowania
Faktem jest wzrost przemocy fizycznej wobec chrześcijan. Równie niepokojące jest jednak stałe nasilanie się „miękkich” form prześladowania, polegających na dyskryminowaniu chrześcijan, wypychaniu ich poza margines społecznej kultury. Już w 2016 r. papież Franciszek zwracał uwagę na ten problem „miękkich prześladowań”, które „skrywają się przykrywką kultury, przedstawianej jako nowoczesność i jako postęp.”
Raport OIDAC Europe wskazuje na konkretne przypadki „ograniczeń prawnych i społecznych” dotykających chrześcijan w Europie, w tym fińskiej polityk Päivi Räsänen.
Sprawa Räsänen jest wręcz modelowa. Choć kolejne instancje sądów uniewinniały ją od zarzutów przestępstw z nienawiści, prokuratorzy nie dają za wygraną i obecnie jej sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Ewentualny wyrok uznający słuszność zarzutów byłby niezwykle groźnym precedensem, oznaczającym, że chrześcijanie nie mają prawa publicznie cytować Biblii i być wierni nauczaniu Kościoła w kwestiach etycznych. Powoływanie się na Biblię stałoby się „myślozbrodnią”, nietolerowaną w przestrzeni publicznej, w której prawo wygłaszać swoje poglądy mieliby tylko ci, którzy poddadzą się dyktaturze liberalno-lewicowych ideologii.
Anja Tang, dyrektor OIDAC, podkreśla, że sprawa przeciwko Räsänen jest odbiciem „rosnących obaw w całej Europie.”
„Coraz dalej idące lub nieprecyzyjnie zdefiniowane regulacje przeciwko «mowie nienawiści», «dyskryminacji» i podobnym przestępstwom są wykorzystywane do ścigania osób, które pokojowo wyrażają swoje przekonania religijne w kwestiach moralnych” mówi Tang.
Grozi to coraz większym „ograniczaniem wolności religijnej i innych podstawowych praw oraz wywołuje efekt mrożący, który zniechęca do otwartej debaty."
Nasila się trend wyciszania głosu chrześcijan
„Ostatecznie ten trend grozi uciszaniem głosów, które w sferze publicznej podtrzymują tradycyjne nauczanie Kościoła w dziedzinie etyki " – mówi Anja Tang.
Przykładem takiego wyciszania, a jednocześnie – drastycznego religijnego analfabetyzmu było niedawne „ostrzeżenie przed przemocą”, które opublikował brytyjski Uniwersytet w Sheffield w odniesieniu do Biblii, mające rzekomo chronić studentów przed drastycznymi relacjami i przemocą seksualną zawartą w tekstach biblijnych, w szczególności – w historii Kaina i Abla oraz w scenie ukrzyżowania Chrystusa.
Wydaje się niepojęte, że europejska instytucja akademicka nie zdaje sobie sprawy z właściwego sensu biblijnych scen oraz ze znaczenia, jakie Biblia ma dla kultury naszego kontynentu. Tego rodzaju postawę można określić mianem „wtórnego analfabetyzmu religijnego i kulturowego”.
Taki wtórny analfabetyzm religijno-kulturowy możemy zaobserwować także w Polsce. Wydając wyrok uniewinniający w sprawie wojewody lubelskiego Krzysztofa Komorskiego, który nakazał usunąć z sali kolumnowej urzędu krzyż, sędzia Bernard Domaradzki argumentował:
„Przeniesienie krzyża nie może obrażać uczuć religijnych w urzędzie, bowiem nie jest to miejsce kultu, nie jest to miejsce sprawowania obrzędów, a jest wyrazem tradycji, kultury, ale nie religii.”
To wręcz oczywisty dowód na religijno-kulturowy analfabetyzm. Cywilizacja europejska ma swoje głębokie korzenie w chrześcijaństwie i przez długie wieki nikomu nie przyszłoby do głowy, że krzyż – będący symbolem chrześcijan – ma prawo znajdować się wyłącznie w budynkach religijnych. Krzyż znajdował się na koronie zakładanej na głowy europejskich władców, na sztandarach europejskich wojsk, krzyże stawiano w miejscach publicznych, wieszano w szpitalach, w szkołach i na uniwersytetach.
Ideologiczna dyskryminacja za „brak inkluzywności”
Dziś Europa wyrzeka się krzyża, stawiając w jego miejsce bożka „inkluzywności”. Na problem ten zwraca uwagę ks. Barrios Prieto:
„Wczoraj przeczytałem raport Federacji Stowarzyszeń Katolickich w Europie, który skarżył się, że przy ubieganiu się o fundusze UE są dyskryminowane ideologicznie za brak inkluzywności”.
Jak rozumieją ową „inkluzywność” europejscy urzędnicy? Jako odcięcie się od tego, co przez wieki budowało tożsamość naszego kontynentu i otwarcie się na to wszystko, co płynie z obcych kręgów kulturowych. To właśnie dlatego w Europie nie dostrzega się potrzeby ochrony chrześcijan, wyznacza się natomiast koordynatorów ds. ochrony żydów i muzułmanów.
Jako chrześcijanie nie możemy się na to zgodzić – podkreśla ks. Barrios Prieto. Jesteśmy powołani do tego, aby w każdy możliwy sposób być świadkami swoich przekonań, „bez lęku przed przed utratą pracy, brakiem awansu w karierze, odstawieniem na boczny tor czy lekceważeniem”.
„Myślę, że to walka, którą wszyscy musimy stoczyć w Europie. To wojna kulturowa”.
Źródło: OSV News, OIDAC