• Pytania o wiarę

„A po co nam ślub?”

Do świąt było jeszcze daleko, a internet został zasypany tak licznymi atakami na chodzenie księży po kolędzie, że niekiedy ogarniały człowieka podejrzenia, czy za tą akcją nie stoi jakaś nieżyczliwa Kościołowi decyzja. Ale odłóżmy podejrzenia na bok, bo przecież mogą być niesłuszne – pisze felietonista Opoki o. Jacek Salij OP.

Sam trochę, dość dawno temu, po kolędzie chodziłem i wspomnienia, jakie mam na temat tej formy duszpasterskiej aktywności Kościoła, są raczej pozytywne. To prawda, że nie wszyscy przyjmowali księdza chodzącego po kolędzie, jednak wrogości, lekceważenia czy pogardy nikt mi nie okazywał – no, ale to było dość dawno temu; być może dzisiaj jest z tym trochę inaczej.

Z pieniędzmi podczas kolędy, owszem, kilka razy miałem problem, ale na ten akurat temat nie znalazłem w internecie żadnej wzmianki. Niekiedy bowiem, widząc w jakimś mieszkaniu, jak to się mówi, „prawdziwą biedę z nędzą”, nie miałem serca przyjmować ofiarowanej koperty. Zazwyczaj gospodarze godzili się na to bez protestu, czasem jednak tak się z kopertą napierali, że robiła się sytuacja dość niezręczna. Dopiero mądry proboszcz wytłumaczył mi, że biedak może czuć się poniżony, kiedy pieniądze ksiądz przyjmuje od wszystkich, tylko od niego nie chce.

Szczególnie w pamięci to mi utkwiło, że dzięki chodzeniu po kolędzie przyczyniłem się trochę do tego, że kilka par poprosiło o sakrament małżeństwa. Zazwyczaj byli to ludzie, którzy ślubu kościelnego nie wykluczali, ale też strasznie za nim nie tęsknili. Odkładali go do czasu, kiedy stać ich będzie na wyprawienie wesela, albo kiedy znajdą się wreszcie we własnym mieszkaniu. Później urodziło im się dziecko, potem drugie, zaczęło im się wydawać, że już nie do twarzy im w roli nowożeńców, i tak jakoś przyzwyczaili się do tego, iż ślubu nie mają i że do komunii świętej przystępować im nie wolno.

Perspektywa dopuszczenia do sakramentów była ważnym argumentem na rzecz przystąpienia do ślubu w rozmowach z takimi ludźmi. Ale jedna z takich par, kiedy już była w trakcie załatwiania formalności przedślubnych, zaskoczyła mnie następującym  pytaniem: „To wielka dla nas ulga, że teraz będziemy już mogli bez problemu przystępować do spowiedzi i przyjmować komunię świętą, ale czy to jest wszystko, co nam da ślub kościelny? Nasz związek jest dzięki Bogu bardzo udany, dzieci już mamy, w naszej rodzinie naprawdę jest dużo miłości. Mamy znajomych, którzy byli związani ślubem i małżeństwa im się rozpadły. Co takiego da nam ten ślub, poza prawem do przyjmowania sakramentów?”

„Możliwość przystępowania do sakramentów – odpowiedziałem – to przecież jest coś bardzo wielkiego”. Oni się z tym natychmiast zgodzili. „A co do zarzutu – kontynuowałem – że sakramentalne małżeństwa też się rozpadają, niestety, to prawda. Po prostu skuteczność wszystkich sakramentów w dużej mierze zależy od naszej wierności łasce, od tego, czy staramy się z łaski sakramentalnej korzystać. Przyjęty sakrament – to przecież oczywiste! – nie zwolni was od starań o waszą wzajemną miłość i wierność”.

Podczas tamtej rozmowy sięgnąłem jeszcze po metaforę pałacu w Wilanowie. W czasach mojej młodości był on poddany gruntownemu remontowi. Okazało się wówczas – tak w każdym razie pisały o tym gazety – że stoi on poniekąd na słowo honoru. Założono fundamenty pod dworek szlachecki, a nabudował się wspaniały pałac. Wprawdzie wydawało się, że pałacowi nic nie grozi, ale jednak w trakcie remontu zdecydowano się podłożyć porządne fundamenty. Pałac pozornie się nie zmienił, pozostał tak samo wspaniały jak przedtem, a jednak zmienił się gruntownie – teraz ma już takie fundamenty, jakie mieć powinien.

„Coś równie pozytywnego – odpowiadałem tym sympatycznym dwojgu na pytanie, co takiego da nam ślub – Pan Jezus uczyni teraz z wami. Teraz On sam będzie się troszczył o to, żeby wasza małżeńska wspólnota i wasza rodzina miała porządne fundamenty. Już samo to, że w obliczu Boga i Kościoła będziecie sobie ślubowali wzajemną miłość, będzie wspaniałym potwierdzeniem tego dobra, które już teraz czyni wasz związek tak udanym, ale będzie też obietnicą Bożej pomocy w sytuacjach, które mogą przyjść, a z którymi sami nie umielibyście sobie poradzić”.

A przecież łaska sakramentu małżeństwa sprawia również skutki pozornie niewidzialne – małżonkowie mogą tego nawet nie zauważyć, jak ich zwyczajne życie małżeńskie i rodzinne stanie się naprawdę dążeniem do życia wiecznego. Po prostu zaczną większą uwagę zwracać na Boże przykazania, dbać o dobre relacje z sąsiadami, wyraźniej zauważać bliźnich w potrzebie, nie zaniedbywać religijnych obowiązków.
 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama