Oczekujmy Pana sercem

O przygotowaniu do świąt, ich komercjalizacji, wybaczaniu i prawdziwym sensie przeżywania Adwentu i Bożego Narodzenia


Oczekujmy Pana sercem

O przygotowaniu do świąt, ich komercjalizacji, wybaczaniu i prawdziwym sensie przeżywania Adwentu i Bożego Narodzenia z o. Pawłem Gomulakiem, oblatem z Sanktuarium Maryjnego w Kodniu rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Mamy półmetek Adwentu. To błogosławiony czas cichutkiego zbliżania się Bożego Narodzenia, radosnego oczekiwania, wewnętrznego uspokojenia i refleksyjnego przygotowania... Czy można go obronić i zachować nawet wtedy, gdy otaczający świat już od połowy listopada natrętnie i hałaśliwie narzuca nam świadomość nadchodzących świąt poprzez blichtr wystaw sklepowych i karuzelę reklam?

Adwent - oczekiwanie na przyjście Pana - przebiega przede wszystkim na poziomie serca. To głównie nim oczekujemy. Taki jest sens przeżywania adwentowych rekolekcji: oczyścić, odnowić serce. Przygotowanie drogi Panu i prostowanie ścieżek dla Niego - o czym mówi Izajasz - zaczyna się właśnie na poziomie naszego serca. Stąd ten cały komercyjny blichtr, który nas zewsząd atakuje, może przeszkadzać. Ale jeśli oczekujemy Pana sercem, mamy szansę przeżyć Adwent w atmosferze radosnego, wewnętrznego otwarcia na narodziny Pana w naszym życiu. Zauważmy, że świat nie potrafi już oczekiwać, wszystko musi odbywać się tu i teraz. Nam również to się udziela, bo pośród tego świata żyjemy. Komercja wykorzeniła sens oczekiwania, czyli Adwentu, z życia wielu ludzi: kupujesz - masz. A przecież, jeśli oczekujesz, przygotowujesz się. Wtedy doceniasz i radujesz się, bo staje się coś, co było upragnione, wyczekane. Warto i trzeba nam bronić wewnętrznego przeżywania Adwentu oraz ukazywać sens tego oczekiwania innym. Prezenty można kupić, ale na przyjście Boga oczekuje się otwartym, stęsknionym sercem... Przyjście Pana jest bowiem łaską.

Socjolodzy mówią już nie tylko o komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia, ale również o ich desakralizacji. Czy Kościół jest przygotowany na te zjawiska? Jaką daje odpowiedź? Może powinien wyjść z szopkami z kościołów na przyległe ulice i place, pomiędzy te krzyczące wystawy?

Osobiście myślę, że wstawianie szopki między reklamy reniferów, Mikołajów-skrzatów i innych marketingowych symboli świątecznych jeszcze bardziej obedrze ją z sacrum, prostoty i głębokiej wymowy. W kontekście tego, o czym mówiłem wcześniej - wewnętrznego przeżywania Adwentu - Kościół niezmiennie proponuje to samo. Daje zabieganym ludziom szansę, aby się zatrzymać, przeżyć czas odnowy, pomyśleć, na kogo czekamy i czy ja sam jestem przygotowany. Temu służą rekolekcje. Niewątpliwie wciąż trzeba nam szukać sposobów, aby dotrzeć z zaproszeniem na nie do osób, które w kościołach się nie pojawiają albo przychodzą tylko z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy, bo tak nakazuje tradycja. A przecież tu chodzi o coś więcej niż tradycja.

Pierwotny duch świąt Bożego Narodzenia nie leży w płaszczyźnie słów „mieć” i „korzystać”, lecz „być” i „stawać się”. „Słowo stało się ciałem” - oto zdanie zawierające w sobie chrześcijański sens Bożego Narodzenia. Zrozumienie tego przesłania nie jest rzeczą łatwą?

Coraz ciężej nam „stawać się”, ponieważ to zakłada wysiłek. Trzeba z czegoś zrezygnować - często z rzeczy, które są przyjemne, a jednocześnie nie przynoszą nam dobra. Ale tylko w ten sposób stajemy się synami Światłości - wychodząc z naszych mniejszych czy większych nocy, w których trwamy (por. Rz 13,12). Bóg chce narodzić się w naszym sercu, ale to serce musi być przygotowane na Jego przyjście, a więc trzeba nam „stawać się”.

Czy ludzie wiedzą, po co świętują?

Choinka, kolędy, stół wigilijny są ważne, ale są dodatkiem, oprawą. Musimy zapamiętać, że Serce tych świąt leży w żłóbku naszego serca.Przygotowanie świąt, sprzątanie i gotowanie pochłaniają naszą energię i czas, a gdy przychodzą, jesteśmy tak zmęczeni, że gubimy ich sens.

Sens świętowania to zatrzymanie się. To czas dla Boga, ale także dla drugiego człowieka i siebie samego. W wielu naszych domach jest tak, że krzątamy się, przygotowując święta, a gdy one przychodzą jesteśmy tak zmęczeni, że gubimy ich sens. Choinka, kolędy, stół wigilijny są ważne, ale stanowią tylko dodatek, oprawę. Musimy zapamiętać, że Serce tych świąt leży w żłóbku naszego serca.

Dlaczego Bóg przyszedł jako dziecko?

Bóg mógł nas odkupić na wiele innych sposobów, ale wybrał akurat ten, aby w Chrystusie najpełniej nam się objawić. Stary Testament mówi o Mesjaszu, nazywając Go Emmanuelem, czyli „Bogiem z nami”. Słowa te wyrażają niesamowitą bliskość. Bóg zapragnął, byśmy poczuli Jego bliskość w sposób fizyczny, dlatego stał się człowiekiem. Jezus Chrystus pokazał nam drogę do Ojca, jest dla nas wzorem. Rodząc się jako małe dzieciątko i umierając jak każdy z nas, towarzyszy nam na każdym etapie naszego życia. Bóg przeżył nasze życie. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4,15). On zna naszą codzienność z własnego doświadczenia i pragnie w niej się rodzić - w żłobach naszego życia.

Kiedyś czytałam wywiad z pewnym zakonnikiem. Przyznał, że święta w jego rodzinnym domu nie były przyjemne i zaraz dodał, że one nie muszą być przyjemne, ważne, by były prawdziwe...

Boże Narodzenie w naszej kulturze to święta bardzo rodzinne. To czas, gdy łamiąc się opłatkiem jednamy się ze sobą. To moment wielkiego realizmu, to nie czas na udawanie. Przebaczenie drugiemu i sobie samemu jest warunkiem koniecznym, żeby Bóg był obecny pośród naszego świętowania, by mógł narodzić się w nas.

Dziękuję za rozmowę.

Choinka, kolędy, stół wigilijny są ważne, ale są dodatkiem, oprawą. Musimy zapamiętać, że Serce tych świąt leży w żłóbku naszego serca.Przygotowanie świąt, sprzątanie i gotowanie pochłaniają naszą energię i czas, a gdy przychodzą, jesteśmy tak zmęczeni, że gubimy ich sens.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama