Moralność bez Boga?

Czy rzeczywiście ateiści i agnostycy zachowują się mniej moralnie od ludzi wierzących?

Czy rzeczywiście „ateiści i agnostycy nie zachowują się mniej moralnie od osób wierzących”, jak twierdzą w swoim artykule Marc Hauser i Peter Singer (Moralność bez Boga, „Rzeczpospolita” — „Plus-Minus” z 21-22 I 2006)? Stojąca za tym argumentacja okazuje się nierzetelna. O tyle warto się nią zająć, że analogiczne przekręcenia w dyskusjach o etyce powtarzają się częściej.

Przede wszystkim autorzy przemilczeli zbrodnie dokonane przez systemy ateistyczne, choćby dziesiątki milionów ofiar sowieckiego bezbożnictwa. Podobny był jego efekt w Chinach, czemu chwalony przez autorów konfucjanizm nie zaradził (nie pomaga on też na zwyczaj duszenia nadliczbowych noworodków płci żeńskiej). Religią pogardzali również naziści. Laicka rewolucja francuska w krótkim czasie zabiła więcej ludzi niż inkwizycja przez całą swoją kilkusetletnią historię.

Dowiadujemy się za to, że „religia doprowadziła ludzkość do popełnienia licznych i potwornych zbrodni”. Jako przykłady figurują rzezie plemienne z wczesnej historii izraelskiej, krucjaty, inkwizycja i konflikty między muzułmanami. W dziejach religii nie brakło występków, ale to nie usprawiedliwia powierzchownych sądów, np. krucjaty broniły przecież chrześcijan z Bliskiego Wschodu przed okupacją muzułmańską. O współczesnych prześladowaniach chrześcijan (Sudan!) ani słowa. Mieszanie różnych religii świadczy o beztrosce, przecież nie są one równie prawdziwe i równie moralne.

Głoszenie moralności naturalnej popadło więc od razu w konflikt z Dekalogiem, który ostrzega: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”.

Artykuł opiera się na przeciwstawieniu sobie dwóch uzasadnień etyki: jej opierania na Bogu i na naturze ludzkiej. Tymczasem nie ma tu sprzeczności. Istotnie, w chrześcijaństwie moralność czerpie z Boga, który sam jest miłością i dlatego daje przykazanie miłości; Bóg jest źródłem i wzorem etyki. Skoro jednak człowiek został stworzony na obraz Boga, moralność jest też od początku wpisana w jego naturę. Ludzie mogą więc, a nawet powinni, za pomocą rozumu odkryć Boga i zasady moralne.

Dlatego chrześcijaństwo zaaprobowało idące w tym kierunku poszukiwania filozofii greckiej, między innymi stoicyzmu, który opierał moralność na rozumnej naturze człowieka. Chrześcijański teolog nie twierdzi zatem, że „ateistom brakuje poczucia moralności”. Sądzi jednak realistycznie, że i wierzący, i niewierzący są słabi, grzeszni, potrzebują więc kompasu czy drogowskazu, jakim są Boże przykazania. Tu niewierzący są w gorszej sytuacji. We mgle można wprawdzie znaleźć drogę, istnieją więc dobrzy ateiści, ale znając Boga znaleźliby ją łatwiej; byliby lepsi.

Różnice wyrównuje po części społeczny wymiar religii. Czy ktoś to lubi, czy nie, potoczne opinie moralne są uwarunkowane kulturą, a jej istotnym czynnikiem jest religia. Ateizm oderwany od tła kulturowego ma niewielki zasięg. Tłumaczenie etyki ludzi niewierzących rozumianą biologicznie „naturą” ignoruje tę okoliczność i jest metodologicznie błędne. Ci ludzie nadal tkwią korzeniami w religii. Skutki wykorzenienia stały się natomiast widoczne w Sowietach i Chinach.

Autorzy głoszą względność tej etyki biologicznej: „co było dobre dla naszych przodków, niekoniecznie jest dobre dla nas”. Twierdzą też, że „drogowskazów w zmieniającym się świecie wartości moralnych [...] nie zawdzięczamy religii, lecz dogłębnej refleksji nad człowieczeństwem”. Tymczasem to właśnie trywialne „nie zabijaj” — zasada stała i głoszona przez religię, a zarazem ogólnoludzka — na początku życia dało ci, czytelniku, szansę uniknięcia aborcji i daje ci też nadzieję, że nie zostaniesz na starość dobity pod hasłem eutanazji. „Dogłębna refleksja” niektórych bioetyków je bowiem uzasadnia...

Michał Wojciechowski

Źródło: „Rzeczpospolita” z 4-5 II 2006 (jako list), publikacja za zgodą autora.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama