Ks. Franciszek Blachnicki - wiara konsekwentna

Wiara zawsze jest wyzwaniem, jeśli ma być – jak w przypadku ks. Blachnickiego – konsekwentna. Między „wiedzieć” a „wierzyć” jest taka linia, której przekraczanie bardzo boli!

Ks. Franciszek Blachnicki. Do zdjęć przyszło mu pozować wiele razy. Jeden z jego portretów wisi w siedzibie „Gościa Niedzielnego”. To ten w berecie, staromodnych okularach, które niedawno znów stały się modne. Nie patrzy w obiektyw, ale trochę wyżej, przed siebie, uchwycony przez fotografa jak wizjoner, którym oczywiście był. Choć ma wyraźnie podkrążone oczy, jego spojrzenie wydaje się raczej pogodne. Zaskakuje mnie, jak bardzo to spojrzenie przypomina inne – to ze zdjęcia z Auschwitz, na którym został sfotografowany w pasiaku, o wiele młodszy, mniej dotknięty upływem czasu, patrzący również z lekkim błyskiem... radości w oku.

Ze śmiercią jakby igrał, wychodził z cel, z których inni o. Maksymilian Maria Kolbe czy ks. Jan Macha nie wychodzili (jeden z nich jest dziś czczony jako święty, drugi jako błogosławiony). A on, Franciszek Blachnicki, właśnie w celi odkrył w sobie tę przepastną energię, obecność Boga, która przez resztę życia będzie mu towarzyszyła; także pod koniec, gdy ogarnięty będzie duchową ciemnością. „Uderzenie było straszne – noc ducha trwała cztery dni!” – napisał, dodając: „Jedną szczególnie rzecz zrozumiałem dzięki jej doświadczeniu: że droga do umiłowania Jezusa prowadzi tylko przez poznanie swoich grzechów i żal za nie w obliczu przebaczającej miłości Jezusa, który gładzi moje grzechy! (…) To zrozumienie jest pierwszą odpowiedzią na mój krzyk rozpaczliwy o kroplę miłości! Krzyk, który w gruncie rzeczy trwa już 42 lata – i od czasu do czasu staje się wołaniem w ciemnej nocy wśród głośnego płaczu i na krawędzi rozpaczy! (…) Ale prawdziwa skrucha serca wśród łez – jako przystęp do Miłości Jezusa – to nawrócenie, na które wciąż jeszcze czekam! Już od pewnego czasu to przeczuwam, że moment, kiedy stanę w obliczu spojrzenia Jezusa z moimi grzechami i »wiele umiłuję, bo wiele mi darowano« – kiedy poznam, ile kosztowały Jezusa moje grzechy – będzie momentem pełnego nawrócenia, przemiany! Myślałem, że nastąpi to dopiero w chwili śmierci – że teraz muszę trwać tylko przy owym »pragnę«”.

Rewelacyjny fragment, perła wśród dzieł duchowych mistrzów. Z perspektywy lat i z perspektywy jego duchowych dzieci to „pragnę!” nie jest wyłącznie świadectwem tęsknoty świętego, opisującego wewnętrzne zmagania ze sobą, jest raczej wyzwaniem. Bo wiara zawsze jest wyzwaniem, jeśli ma być – jak w przypadku ks. Blachnickiego – konsekwentna. W jednym ze swoich poematów (tym o Bogu ukrytym) Karol Wojtyła lapidarnie ujął tę kwestię słowami: „Wiedzieć jeszcze mniej, a jeszcze więcej wierzyć”. Między „wiedzieć” a „wierzyć” jest taka linia, której przekraczanie bardzo boli. Nie wiem i nigdy się nie dowiem, jakie myśli towarzyszyły księdzu Franciszkowi Blachnickiemu, kiedy odchodził z tego świata; nie wiem, jakie będą konsekwencje opublikowanych niedawno wyników badań dotyczących okoliczności jego śmierci. Nie mam jednak cienia wątpliwości, że współczesnemu światu (i Kościołowi) potrzeba świadków wiary, tej autentycznej i konsekwentnej. Chwała zatem Bogu za księdza Blachnickiego.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama