W przemówieniu do misjonarzy miłosierdzia Franciszek mówił o potrzebie dostrzeżenia spotkania, jakie dokonuje się między Bogiem i grzesznikiem, zanim przyjdzie do spowiedzi. Przestrzegł przez zadawaniem zbędnych pytań.
Musimy przyznać, że miłosierdzie Boże nie zna granic i dzięki waszej posłudze staliście się konkretnym znakiem tego, że Kościół nie może, nie powienien i nie chce tworzyć żadnej bariery czy przeszkody, która utrudniałaby przyjęcie przebaczenia Ojca – mówił Papież do misjonarzy miłosierdzia.
W przemówieniu zaznaczył, iż przesłaniem, które winni zanosić w imię Chrystusa światu jest pokój pochodzący od Boga. On potrzebuje człowieka, aby niósł światu Jego przebaczenie. Ta współpraca wymaga od człowieka, aby żył miłością miłosierną, której sam wcześniej od Boga doświadczył, bo sam jest grzesznikiem, jak wszyscy ci, którzy do niego przychodzą.
Franciszek podkreślił także, że pojednanie nie jest ludzką zasługą. Inicjatywa zawsze należy do Boga.
“Kiedy przychodzi do nas penitent z czymś ważnym i pocieszającym, wiemy, że mamy do czynienia z pierwszym owocem spotkania, które już się odbyło, spotkania z miłością Boga, który swoją łaską otworzył jego serce i uczynił je gotowym do nawrócenia. Nasze kapłańskie serce powinno dostrzec cud, jaki dokonał się w życiu człowieka, który spotkał Boga i który doświadczył już skuteczności Jego łaski. Nie byłoby prawdziwym pojednaniem, gdyby nie wyszło ono od łaski spotkania z Bogiem, które poprzedziło spotkanie ze spowiednikiem – powiedział Ojciec Święty.”
Papież przestrzegł też misjonarzy przed takim postępowaniem, które zamiast przybliżyć człowieka do Boga, oddala go od Niego.
“Uznanie skruchy grzesznika jest równoznaczne z przyjęciem go i przyjęciem w otwarte ramiona, podobnie jak ojciec z przypowieści, kiedy przyjmuje syna marnotrawnego wracającego do domu; nie pozwala dokończyć słów, które sobie przygotował, aby przeprosić, ponieważ spowiednik zrozumiał już wszystko, bo sam jest grzesznikiem. Nie trzeba wystawiać na próbę skruchy kogoś, kto uznał już swój grzech i wie, gdzie zbłądził, nie trzeba wypytywać o wszystko. Och ci spowiednicy, którzy pytają, pytają dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści minut... «Jak to było? I jak?» Nie trzeba wypytywać tam, gdzie zadziałała już łaska Ojca; nie wolno naruszać świętej przestrzeni człowieka, gdzie spotyka się on z Bogiem – kontynuował Papież.”
W przemówieniu skierowanym do misjonarzy miłosierdzia Franciszek poruszył także temat opuszczenia. Niesie ono ze sobą poczucie klęski, smutku, czasami nawet desperacji czy różnych form depresji, na którą dziś tak wielu cierpi. Zaznaczył, że jakkolwiek może wydawać się to paradoksalne, to jednak i taki stan człowieka jest włączony w miłość Boga. Odwołał się do doświadczenia Jezusa na krzyżu, który mówił: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Milczenie Ojca względem słów Syna jest ceną za to, by nikt nie czuł się przez Boga opuszczonym. „Bóg, który tak ukochał świat, że dał Swojego Syna, że opuścił Go na krzyżu – mówił Franciszek - nie może opuścić nikogo: Jego miłość będzie tam zawsze, blisko, większa i wierniejsza od każdego opuszczenia”.
Źródło: www.vaticannews.va