We wtorek 28 listopada metropolita krakowski przewodniczył w Igołomi Mszy św. na zakończenie Roku św. Brata Alberta.
Podczas wizyty w parafii, z której wywodzi się Adam Chmielowski, abp Marek Jędraszewski odwiedził dom albertynek, aby pokłonić się przed obrazem beatyfikacyjnym św. Brata Alberta. Pobłogosławił też mieszkające tam chore i starsze siostry.
W swojej homilii skupił się na postaci świętego. Na samym początku jednak odwołał się do słów Jezusa: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi". Jak zauważył, ci, którzy słuchali tych słów przyjmowali je jako słowa Mesjasza i rozumieli, że poza Nim nigdzie indziej nie należy szukać zbawienia. Opisywał także zmaganie Brata Alberta, by w biednych, opuszczonych ludziach zobaczyć Chrystusa, Jego poniżone, odtrącone oblicze i ślad ich człowieczej godności. - Przecież wszyscy jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo. Ale uwierzyć w tę prawdę do końca znaczyło także odnieść ją do tych biednych, odtrąconych, nędznych ludzi. Malując obraz „Ecce Homo" Adam Chmielowski dojrzewał do tej ostateczności i w końcu zrozumiał, że jeżeli chcemy być razem z Chrystusem swoją duszą, to musimy być razem z tymi biednymi swoim sercem i swoją modlitwą, swoim cierpieniem i swoją wiarą - wyjaśnił.
Kończący się wkrótce Rok św. Brata Alberta Arcybiskup uznał za „wielkie wołanie do nas wszystkich, by wpatrywać się najpierw w Chrystusa tak bardzo poniżonego i tak bardzo odtrąconego i wyśmianego, którego genialnie przedstawił w obrazie "Ecce Homo" Adam Chmielowski".
- Gdyby Brat Albert nie uwierzył do końca w tę prawdę o Chrystusie, którą chciał wyrazić namalowanym przez siebie obrazem i gdyby nie utożsamił się z losem nędzarzy z krakowskiej ogrzewalni, pozostałby malarzem, jednym z tych wielkich, którymi chlubi się Polska, ale nie byłby święty. Świętym staje się człowiek wtedy, kiedy idzie za Chrystusem do końca. Kiedy słyszy się Jego wołanie w tych odtrąconych, słabych i biednych, kiedy pójdzie się za nim i przed nędzą uklęknie, otwiera sie droga do autentycznej świętości. Nie na pokaz, nie na jedną chwilę, ale na zawsze - tłumaczył.
- Św. Brat Albert stał się szczególnym świadkiem, ciągle do nas przemawiającym i pokazującym jak dosłownie należy brać słowa Pana Jezusa, które są zapisane w 25. rozdziale Ewangelii św. Mateusza - o tych biednych, spragnionych, głodnych i bezdomnych, którym jeśli okazano pomoc, to okazano pomoc i miłość samemu Jezusowi. Tacy ludzie pełni dobroci i miłosierdzia staną w czasie Sądu po prawicy Bożej i zostaną wprowadzeni do szczęścia bez granic. Brat Albert pokazuje ten szczególny szlak, który ciągle jest nam bliski i ciągle aktualny, zapraszający do tego, by przemieniać się, stawać się bardziej człowiekiem, okazując pomoc i dźwigając innych, znajdujących się w potrzebie ludzi - powiedział.
Życzył też wiernym, aby obraz, który będzie nawiedzał ich domy, przynosił im błogosławieństwo oraz by uczył, co znaczy być dobrym jak chleb.
Rok św. Brata Alberta był dla wiernych z Igołomi czasem szczególnym. Oprócz przyjmowania obrazu w swoich domach uczestniczyli oni także w comiesięcznych prelekcjach na temat życia Brata Alberta, głoszonych przez profesorów Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.