Ogień Słowa Bożego, który ma moc przemiany serc ludzkich i całego świata, może zostać stłumiony przez naszą niewiarę. W losie Eliasza i Jana Chrzciciela dostrzegamy los kolejnych posłańców Boga, którzy stykali się z zatwardziałością ludzkich serc. A co z twoim sercem?
“Eliasz już przyszedł, a nie poznali go” (Mt 17,12)
Prorok Eliasz i św. Jan Chrzciciel wykazali wiele cech wspólnych w spełnianiu misji przygotowania rodziny ludzkiej na przyjście Zbawiciela. Obydwaj wybrali pustynię jako miejsce, w którym ich życie oczyściło się w ciszy, aby mogli otworzyć się na kierowane do nich słowo Boże i przekazać je z całą mocą innym. Prowadzili bardzo surowy tryb życia i wykazywali głęboką harmonię między tym, co czynili i tym, czego nauczali. Mimo ostrych i zdecydowanie wypowiadanych słów przeciwko zepsuciu rządzących i wielu członków społeczeństwa, chcieli wielkiego duchowego dobra dla całego narodu, oczekującego na przyjście obiecanego Mesjasza.
Eliasz, który głosił swoim współczesnym potrzebę stawiania Boga na pierwszym miejscu, jest porównywany w czytanym dzisiaj fragmencie z Mądrości Syracha do ognia, a jego słowo do pochodni (por. 48,1). Jest tym, który płonie z miłości do jedynego, prawdziwego Boga, a jego słowo wygłaszane do rodaków jest słowem palącym, oczyszczającym, przemieniającym, czasami powodującym ból, ale zmieniającym człowieka wewnętrznie i otwierającym go na jego Stwórcę i Zbawiciela.
Jezus, identyfikując Eliasza ze św. Janem Chrzcicielem, ukazuje dramat życia i posłania prorockiego: „Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć” (Mt 17,12). Ogień słowa, który pali się w sercu proroka, może być zgaszony przez odrzucenie, przez niewiarę tych, do których jest kierowany. Ale odrzucić wysłańca Bożego, oznacza odrzucić samego Boga. W losie św. Jana Chrzciciela, nowego Eliasza, ściętego z polecenia Heroda, Jezus dostrzega swoją przyszłość: On sam będzie odrzucony przez swój naród.
W krótkiej, ale pełnej treści dzisiejszej Ewangelii, łatwo można dostrzec pewne ostrzeżenie dla nas wszystkich. Wielu w naszych czasach się łudzi, że można być po stronie Boga i jednocześnie odrzucać proroków przez Niego posyłanych. Najświeższa historia Kościoła w Polsce jasno to ukazuje, bo nasza ziemia ojczysta była przecież terenem działalności wybitnych współczesnych proroków (wystarczy wspomnieć św. s. Faustynę, św. Maksymiliana Kolbego, bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, św. Jana Pawła II); ich postawa i nauczanie do dzisiaj stanowią ogień, który jednych zmienia wewnętrznie, oczyszcza i rozpala do czynienia dobra, innych prowokuje do stawiania pytań, a jeszcze innych – niestety – nie przemienia, bo z różnych powodów wolą trwać w zatwardziałości swoich serc.