Od 2019 roku każdy kolejny rok jest rekordowym dla izraelskiego sektora cybernetycznego. W pierwszym kwartale 2021 r. został pobity kolejny rekord – pozyskano 1,5 mld dolarów finansowania. Branża dynamicznie się rozwija, bo rośnie też zapotrzebowanie na jej usługi.
Izraelski przemysł cyberbezpieczeństwa jest na drugiej pozycji na świecie, tuż po amerykańskim. Odpowiada on za 10 proc. eksportu Izraela, równocześnie zatrudniając mniej niż 1 proc. pracowników. W 2020 roku wyeksportowano produkty o wartości 10 miliardów dolarów. Branża dynamicznie się rozwija, bo rośnie też zapotrzebowanie na jej usługi.
„Ponieważ w Izraelu tak bardzo koncentrujemy się na tym sektorze [cyberbezpieczeństwa] i ponieważ jest tak wielu utalentowanych ludzi, powstaje mnóstwo startupów, a firmy muszą znaleźć sposób, aby przebić się i dotrzeć do klientów, do firm różnej wielkości, którym chcą sprzedać swoje wyroby” – przedstawia sytuację Gil Geron, współzałożyciel i Dyrektor ds. Produktów Orca Security.
Skąd taki sukces?
Arik Kleinstein, współzałożyciel izraelskiego funduszu venture capital Glilot Capital Partners, od lat koncentruje się na lokalnym rynku cyberbezpieczeństwa. Śledzi jego rozwój i uważa, że za sukcesem branży stoją trzy czynniki.
Pierwszy to rosnące znaczenie wszystkiego, co cyfrowe, wirtualne. Świat staje się coraz bardziej zdigitalizowany. Korzystają z tego cyberprzestępcy, którzy potrafią zarobić naprawdę duże pieniądze. Z roku na rok rośnie przy tym ich zaangażowanie. Wymaga to od użytkowników sieci coraz bardziej wyspecjalizowanych i skutecznych metod ochrony. Potrzebują jej nie tylko osoby prywatne, ale nawet rządy państw. Atakowani są zarówno zwykli użytkownicy kont internetowych, jak i całe przedsiębiorstwa. Rośnie więc zapotrzebowanie na produkty zabezpieczające przed cyberatakami, a wraz z nim rosną i budżety, które przeznaczają na nie firmy czy rządy.
Dziś ochrony wymagają nie tylko komputery czy smartfony. W nasze życie coraz częściej wkraczają urządzenia IoT (Internet of Things), czyli inteligentne sprzęty typu smart home, przedmioty typu wearebles, jak smart zegarki czy opaski treningowe, a nawet samochody z funkcjami smart. Wszystkie one również potrzebują specjalistycznych i dostosowanych do siebie zabezpieczeń.
Drugi powód, decydujący o tak dużym sukcesie rynkowym izraelskiego sektora cybernetycznego, jest związany ze specyfiką Izraela. Lokalnemu duchowi przedsiębiorczości towarzyszy fakt, że wielu młodych Izraelczyków jest szkolonych przez wojsko i rządowe jednostki cybernetyczne. Ci stosunkowo młodzi ludzie mają już na starcie wysokie kwalifikacje, bo wykształcenie i doświadczenie zdobywają, pracując dla rządu. Gdy wychodzą z wojska, to od razu chcą otwierać własne firmy.
Na trzecim miejscu wśród przyczyn takiego stanu rzeczy są przedsiębiorcy z Izraela. „Im więcej czasu mija i im więcej firm się tutaj rozwija, tym więcej [jest] kierowników i przedsiębiorców, którzy mają duże doświadczenie w zakładaniu nowych firm cybernetycznych” – twierdzi Kleinstein. Mając doświadczenie, mogą z większym powodzeniem tworzyć firmy odnoszące sukcesy. Także o wiele łatwiej jest im zebrać fundusze potrzebne do ich budowy, bo są one uważane przez inwestorów za mniej ryzykowne.
A należy pamiętać, że dostępność środków mogących sfinansować przedsięwzięcie jest w przypadku sektora cybernetycznego niezwykle ważna. „Aby rozwinąć dużą firmę, trzeba zebrać dużo pieniędzy”, ponieważ wymagają one marketingu, kosztownego przedsięwzięcia, a „Izrael co roku pozyskuje coraz więcej kapitału wysokiego ryzyka” – mówi Kleinstein.
Rekordowe lata
Sektor cybernetyczny nie może narzekać na brak pieniędzy. Podczas gdy inne gałęzie izraelskiej gospodarki borykają się z problemami, branża cyberbezpieczeństwa rozwija się bez większych przeszkód.
Boom trwa od kilku lat. Pierwszym rekordowym rokiem był 2019 – spółki pozyskały wtedy 1,8 mld dolarów kapitału. W 2020 roku izraelski rynek cyberbezpieczeństwa przyciągnął już 2,9 mld dolarów. W tym roku tylko w pierwszych trzech miesiącach padł kolejny rekord, gdyż branża pozyskała 1,5 mld dolarów finansowania – to ponad połowa już i tak ogromnej sumy z 2020 roku.
Za tą imponującą kwotą stoi szereg spektakularnych transakcji. Jedną z ostatnich było sfinansowanie Orca Security. Startup pozyskał 210 milionów dolarów. Specjalizuje się on w zabezpieczeniach chmury, a ich produkt zastąpił poprzednie, czasochłonne i nieefektywne narzędzia służące ochronie firm. W miarę jak przedsiębiorcy przenoszą swoje dane do chmury, rośnie zapotrzebowanie na tego typu rozwiązania zabezpieczające.
„Wynaleźliśmy metodę, która pozwala uzyskać pełną ochronę w mniej niż minutę” – powiedział Gil Geron.
Ta młoda firma, która powstała w 2019 roku, ma już kilkudziesięciu klientów na całym świecie. Ostatni inwestor wycenił jej wartość na 1,2 miliarda dolarów.
Inna z izraelskich firm z branży bezpieczeństwa, która również pozyskała pieniądze jeszcze w marcu, to Snyk. Kwota w tym przypadku wyniosła 300 milionów dolarów. Samą firmę wyceniono na 4,7 miliarda dolarów. Kolejna z firm, Aqua Security, pozyskała 135 mln dolarów, przy wycenie ponad 1 mld dolarów. A lista jest dłuższa.
Nie chcą sprzedawać, wolą rozwijać
Znane firmy, takie jak Check Point Software Technologies założone w 1993 roku, „stworzyły tutaj coś w rodzaju szkoły dla [budowania] globalnych firm cybernetycznych” – mówi Gil Geron. Także w budowę Orca zaangażowali się byli pracownicy dużych spółek, takich jak Check Point i Palo Alto Networks.
Zmiany, które dziś można zaobserwować w całej branży zaawansowanych technologii, to odwrót od sprzedawania mniejszych firm gigantom technologicznym, gdy nadarzy się okazja. Obecnie firmy typu startup wolą samodzielnie się rozwijać. Jednym z takich przedsiębiorców jest Roey Eliyahu. Zaczął on programować w bardzo młodym wieku, jest typowym założycielem klasycznego izraelskiego startupu. Pracował dla jednostki ds. Cyberprzestrzeni IDF, „rozwijając systemy cybernetyczne na dużą skalę dla armii”. On i współzałożyciel startupu Michael Nicosia także nie zamierzają go sprzedać. Chcą za to „zbudować firmę wartą wiele miliardów dolarów, która pójdzie na całość”. Założona przez nich Salt Security koncentruje się na zabezpieczaniu interfejsów programowania aplikacji (API), komponentów oprogramowania zarządzających interakcjami między podmiotami w przestrzeni cyfrowej. Dziś większość ruchu internetowego przechodzi przez interfejs API, a firma Salt Security była pierwszą, która dostarczyła rozwiązania do jego ochrony. Tym samym zapewnia klientom bezpieczeństwo informacji o ich koncie bankowym i dostępu do skrzynek pocztowych.
Ponieważ zabezpieczeniami API zajęli się jako pierwsi, mają wyraźną przewagę nad innymi, a popyt na usługi, jakie oferują, rośnie i będzie dalej rosnąć. „Nie ma nad nami szklanego sufitu” – wyjaśnia Eliyahu.
Optymistą jest też Arik Kleinstein. Nie przewiduje on żadnego kryzysu, który mógłby dotknąć sektora. „Jestem bardzo optymistyczny” – twierdzi. W perspektywie długoterminowej potrzebny będzie tylko rozrost, „i myślę, że w następnej dekadzie zobaczymy w Izraelu rozwój niesamowitych firm”.
Źródło: The Jerusalem Post