Proces jeszcze dobrze się nie zaczął, a już się zakończył. Sąd uznał, że 16 aktywistów, którzy pozwali Kaję Godek za słowa o homoseksualistach, nie może podawać się za urażonych. Nie są bowiem w stanie udowodnić, że wypowiedź ich bezpośrednio dotyczy.
Już na pierwszej rozprawie – we wtorek 12 stycznia – sąd zgodził się z argumentacją obrońców Kai Godek i orzekł, że powodowie nie mają legitymacji czynnej, bo nie byli w stanie udowodnić, że wypowiedzi o homoseksualistach bezpośrednio ich dotyczą.
W praktyce sąd ukrócił znaną taktykę organizacji LGBT, która polega na deklarowaniu, że jest się homoseksualistą i wymuszaniu poprzez wyroki sądowe zakazu krytyki samego zjawiska.
Powodowie utrzymywali, że zostali obrażeni w programie w telewizji Polsat News, gdzie Kaja Godek wypowiadała się na temat referendum aborcyjnego w Irlandii i protestowała przeciw określaniu Irlandii jako kraju katolickiego. W kontekście homoseksualizmu padło wtedy słowo „zboczenie”.
„Cieszę się nie tylko z faktu oddalenia pozwu, ale także z tego, że kształtuje się właśnie dobre orzecznictwo, zapobiegające wymuszaniu poprawności politycznej w sądach przez ruch LGBT” – powiedziała Kaja Godek.
To kolejny wyrok po tym z maja zeszłego roku, w którym sąd podtrzymał swobodę mówienia prawdy w stosunku do lobby homoseksualnego.