Wielu fascynowało się ks. Franciszkiem Blachnickim, a ile osób dziś wypełnia to, co głosił? Skąd brał się radykalizm ks. Blachnickiego? Z jego otwartości na działanie Ducha Świętego! Człowiek, który ożywił Kościół, ale nie zmieniał podstawowych prawd. Wręcz przeciwnie – chciał, aby światło Bożych prawd padało na życie!
„Wtedy jest oaza, gdy w Duchu Świętym przyjmujemy Chrystusa, Jego słowo i staramy się temu Słowu, temu Światłu poddać swoje życie” – mówił założyciel i duchowy ojciec Ruchu Światło-Życie. Ks. Franciszek Blachnicki, dziś kandydat na ołtarze, zapragnął „odbudować Kościół” jak św. Franciszek z Asyżu. Czyli jak? Blachnicki chciał, aby wierni świeccy bardziej byli zaangażowani w życie Kościoła, by czuli za niego większą odpowiedzialność, jednocześnie pozostając wiernymi niezmiennym ewangelicznym zasadom. Ludzie zaczęli dzięki niemu rozumieć, że są częścią Żywego Kościoła, Kościoła grzesznego i świętego zarazem. Grzesznego, bo złożonego z grzeszników, ale i świętego, bo uświęconego Panem, który z grzechu pragnie wyzwalać.
Św. Jan Paweł II bardzo trafnie napisał o ks. Blachnickim, że „swoje liczne talenty umysłu i serca, jakiś szczególny charyzmat, jakim obdarzył Go Bóg, oddał sprawie budowy Królestwa Bożego. Budował je modlitwą, apostolstwem, cierpieniem i budował z taką determinacją, że słusznie myślimy o Nim jako o „gwałtowniku” tego Królestwa”. Ten wielki Sługa Boży pragnął, aby Kościół był „wspólnotą wspólnot”. Nie, nie głosił niczego nowego. Głosił to, do czego wzywa każdego człowieka Jezus Chrystus. Pragnął, aby Ruch Światło-Życie, obejmujący ludzi w każdym wieku i każdego stanu, wychowywał dojrzałych chrześcijan. Był człowiekiem Ewangelii, wolności i prawdy.
Ks. Blachnicki był zawsze... za życiem. Mocno podkreślał, że „życie rodzi się z życia”. Jeśli człowiek będzie prawdziwie czymś żył, będzie chciał tym zapalać innych. „Tylko żywi ludzie opanowani pewną ideą, ludzie dysponujący określoną metodą i odpowiednimi środkami mogą ratować życie, mogą je szerzyć i doprowadzić do rozkwitu” – głosił założyciel oazy. Tak, ks. Blachnicki nie głosił niczego nowego, nawet nie miał specjalnie porywającego głosu podczas przemówień... A jednak pociągał wielu. Dlaczego? Bo tak naprawdę nie on to czynił, ale Duch Święty, któremu się całkowicie poddał. Ks. Blachnicki potrafił pokazać prawdziwe piękno Kościoła. Pokazać, jak Chrystus pragnie każdego człowieka. Jak pragnie wyzwalać! Stąd dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, dobrowolnej abstynencji od alkoholu, ukazujące prawdziwą wolność, prawdę – wyzwalające z lęku. Ks Franciszek wydobywał na światło dzienne piękno Bożych słów. To na nich się opierał. Pokazując więc, że „pewny rodzaj złych duchów można wyrzucać tylko modlitwą i postem”, powołał właśnie Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, która także prężnie działa do dziś, tak jak cały Ruch Światło-Życie.
Ten gwałtownik Królestwa Bożego stawiał sobie i tym, którzy wybrali ten charyzmat dość radykalne wymagania. Jego życie pokazało, że bycie radykalnym jest dla niektórych osób „bardzo niewygodne”. Więzienie, represje ze strony władzy, w końcu konieczność emigracji, by móc rozwijać dzieło. Choć nawet tam, w Carlsbergu, pozostał na cenzurowanym. Wielki społecznik, co wyniósł jeszcze z czasów harcerskich, jak i wielki ewangelizator. W 1980 roku ogłosił plan Wielkiej Ewangelizacji „Ad Christum Redemptorem” dla dotarcia z Ewangelią do każdego człowieka w Polsce. Ks. Blachnicki mocno akcentował także obraz Chrystusa Sługi, który uniżył się dla człowieka z miłości i jest wzorem służby, pokornej służby, dla każdego wierzącego. Ta służba powinna odzwierciedlać się w życiu Kościoła. Czy tak jest? Na te pytanie powinna dziś sobie odpowiedzieć nie tylko młodzież oazowa, czy oaza rodzin, ale każdy wierzący w Chrystusa.