Ks. Marceli Godlewski – polski Schindler

Kim był ks. Marceli Godlewski, który zasłużył na tytuł „sprawiedliwego wśród narodów świata”, a kościół, w którym był proboszczem uznany został za „Dom życia”?

Przedwojenny proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Warszawie mógł wydawać się najmniej prawdopodobnym kandydatem do tytułu „sprawiedliwego wśród narodów świata” przyznawanego osobom, które zasłużyły się w czasie II wojny światowej ratowaniem obywateli narodowości żydowskiej. Należał do Ligi Narodowej, przez większość swojego życia utożsamiał się ze środowiskami endeckimi, wyznającymi poglądy antysemickie. Jako kapłan starał się bardzo mocno angażować w życie społeczne, przeciwdziałając wynarodowieniu Polaków, walcząc z problemami społecznymi takimi jak nędza czy brak oświaty.

Ks. Godlewski proboszczem parafii Wszystkich Świętych został w 1915 r. i pełnił tę funkcję do 1942 r. Wybuch II wojny światowej i niemiecka okupacja sprawiła jednak, że jego parafia zasadniczo zmieniła charakter – znalazła się bowiem wewnątrz żydowskiego getta utworzonego przez władze okupacyjne w roku 1940.

W tym czasie w Warszawie mieszkało około 370 tysięcy Żydów, stanowiąc prawie 30% populacji stolicy. Przeniesienie całej tej populacji na niewielki skrawek terenu oznaczało dla Żydów egzystencję w straszliwych warunkach zatłoczenia, nędzy i głodu. W listopadzie 1940 r. getto oddzielone zostało murem od „aryjskiej” części stolicy.

Formalnie obowiązki duszpasterskie proboszcza dotyczyły około 2 tys. katolików pochodzenia żydowskiego. Zdawał sobie jednak sprawę w sumieniu, że powinien zrobić coś więcej. Uzyskał zgodę swojego biskupa na szerszą działalność społeczno-duszpasterską. Wraz z drugim proboszczem, ks. Antonim Czarneckim, zaoferował w prezbiterium kościoła mieszkanie dla 100 osób pochodzenia żydowskiego. Mniej więcej tyle samo osób żywiła kuchnia parafialna. Pomoc przysługiwała każdemu, bez względu na to, czy był ochrzczony.

Aby pomóc jak największej liczbie osób, parafia musiała uciekać się do podstępu, dostarczając setki fałszywych metryk chrztu zarówno dla mieszkańców plebanii, jak i innych osób, które starały się uciec z getta. Jak tłumaczył ks. Czarnecki: „Aby sporządzić metrykę, należało wyszukać w księdze zgonów akt zgonu, najczęściej dziecka lub niemowlęcia, którego rok urodzenia pokrywał się z rokiem urodzenia osoby chcącej wyrwać się z getta”. Mieszkaniec getta otrzymywał wówczas metrykę chrztu, na której znajdowało się imię i nazwisko, data urodzenia i data chrztu jego „sobowtóra”, zgodnie z księgą chrztów parafii. „Wielu z nich znałem osobiście – do dziś posługują się oni przybranym nazwiskiem” - wspominał po wojnie ks. Czarnecki.

Była to działalność skrajnie niebezpieczna. W przypadku, gdyby hitlerowcy odkryli ten podstęp, obydwu kapłanom groziła kara śmierci. Zgodnie z zarządzeniami władz okupacyjnych karze śmierci podlegali zarówno Żydzi, którzy opuściliby wyznaczone im tereny, jak i Polacy, udzielający im schronienia. Tymczasem obydwaj kapłani kontynuowali swoją działalność tak długo, jak tylko było to możliwe – aż do lipca 1942 r., gdy naziści rozpoczęli akcję „Grossaktion Warschau”, w ramach której ponad 250 tys. Żydów zostało wywiezionych i zamordowanych w obozie zagłady w Treblince. Ostateczna likwidacja getta nastąpiła po powstaniu żydowskim wiosną 1943 r.  Generał Jürgen Stroop, który nadzorował tłumienie buntu, przesłał szefowi SS Heinrichowi Himmlerowi triumfalny raport zatytułowany „Żydowska dzielnica Warszawy już nie istnieje!”.

Jedną z osób uratowanych przez warszawskiego kapłana był Ludwik Hirszfeld, pionier nauki, którego odkrycia dotyczyły m.in. rozróżnienia grup krwi A, B, AB i 0. Pisał on: „Kiedy przypominam sobie jego nazwisko, ogarnia mnie wzruszenie. Pasja i miłość w jednej duszy. Kiedyś wojujący antysemita, ksiądz walczący słowem i pismem. Ale kiedy los sprawił, że zobaczył ludzi żyjących w skrajnej nędzy, odrzucił swoją dawną postawę i całą życiową pasję poświęcił Żydom”.

Szacunkowa liczba uratowanych przez ks. Godlewskiego osób wynosi od tysiąca do nawet trzech tysięcy. Sam sędziwy kapłan zmarł w wieku 80 lat w domu w Aninie pod Warszawą w Boże Narodzenie 1945 r.

Kościół Wszystkich Świętych w 2017 r. jako pierwszy budynek w Polsce został uznany za „Dom Życia”. Tytuł ten przyznany został przez Międzynarodową Fundację Raoula Wallenberga, nazwaną tak na cześć szwedzkiego dyplomaty, który uratował dziesiątki tysięcy Żydów na okupowanych przez nazistów Węgrzech. Podczas ceremonii nadania tytułu Samuel Tenembaum, syn założyciela fundacji, oświadczył: „To było miejsce życia, twierdza życia; życie miało swoją siedzibę tutaj, w murach tego kościoła, i ciemności nie mogły go pokonać”.

« 1 »

reklama

reklama

reklama