Bóg zna nasze problemy. Widzi, ile mamy na głowie. Dostrzega naszą wściekłość lub bezradność, samotność, poczucie niesprawiedliwości. Jak bardzo chcemy, by ktoś nas rozumiał, prawda? Jest ktoś taki. Bardzo blisko. Woła mnie po imieniu. Potrzebujemy ostatecznie Jego jednego – Boga.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Patronka zagonionych
1. „Maria siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie”. To obraz człowieka zasłuchanego w słowo Boże. Żeby usłyszeć Boga, trzeba usiąść, zatrzymać się, uspokoić. „Usiąść u nóg Pana” oznacza postawę pokory i posłuszeństwa, uznania większego autorytetu. Uczymy się słuchać Boga, słuchając człowieka. Niby to takie proste, a jednak podstawowym powodem konfliktów między ludźmi jest brak słuchania. Patrząc na zasłuchaną Marię, warto zrobić rachunek sumienia ze słuchania. Jak słucham moich bliskich, przyjaciół i wreszcie – Boga? Kiedy ostatnio siadłem u Jego stóp i dałem Mu szansę, by do mnie przemówił?
2. „Marta uwijała się koło rozmaitych posług”. Obraz zagonionej Marty kontrastuje z zasłuchaną Marią. Koło czego tak się uwijam? Czy to wszystko jest warte mojego zachodu, czasu, energii? Czy nie za dużo biorę na siebie? Człowiek miewa tendencje do zagłuszania nadaktywnością głosu sumienia i Boga. Muszę czy chcę tak gonić? A może już nie potrafię żyć bez tej adrenaliny? Warto choć trochę odpuścić. Bo może się okazać, że w mojej służbie innym więcej jest chorych ambicji niż chęci służenia innym.
3. „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?” Zamiast słuchać Jezusa, to Marta wygłasza „kazanie”. Zarzuca Panu obojętność na swój los, oskarża swoją siostrę i wydaje rozkaz: „Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Ujawnia się cały wewnętrzny nieład serca Marty. Nie da się wiecznie gonić od rana do nocy na najwyższych obrotach. Kiedyś człowiek pęknie. I wtedy wyjdzie z niego zmęczenie, samotność, poczucie niesprawiedliwego podziału roboty, wściekłość na cały świat. Skąd my to znamy? Marta żyje w każdym z nas.
4. „Marto, Marto…” Jezus dwukrotnie wymawia jej imię. Może po to, by je usłyszała. By zrozumiała, że Bogu na niej zależy. Niekoniecznie na tym, co potrafi zdziałać. Jemu chodzi o nią samą, o spotkanie, bycie razem, miłość. Jezus potwierdza, że widzi i rozumie jej przemęczenie: „troszczysz się i niepokoisz o wiele”. Bóg zna i nasze problemy. Widzi, ile mamy na głowie. Dostrzega naszą wściekłość lub bezradność, samotność, poczucie niesprawiedliwości. Jak bardzo chcemy, by ktoś nas rozumiał, prawda? Jest ktoś taki. Bardzo blisko. Woła mnie po imieniu. Marta żyjąca w nas potrzebuje uspokojenia. „Potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę…”. Potrzebujemy ostatecznie Jego jednego – Boga! Bez Niego wszelkie nasze działania nie mają większego sensu. Oddalając się od Boga, gubimy siebie. Zbliżając się do Niego, odnajdujemy siebie. Św. Marto pomóż wszystkim zagonionym jak ty!