Niełatwo jest udzielać braterskiego upomnienia. Po co te kolejne stopnie: upomnij w cztery oczy, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, donieś Kościołowi? Po to, że kiedy jesteśmy zjednoczeni, to Jezus jest pośród nas
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Braterskie upomnienie
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Gdy brat twój zgrzeszy …”. Pan Jezus jest konkretny i twardo stąpa po ziemi. Nie przemawia do aniołów czy świętych, ale do zwyczajnych ludzi, którzy na co dzień zmagają się ze słabościami, zwłaszcza w relacjach międzyludzkich. W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus podaje nam kryterium postępowania w sytuacjach konfliktowych, aby z jednej strony ocalić godność tego, kto zgrzeszył (zobaczmy, że nikt go nie poniża, do niczego nie zmusza, zwiększa się jedynie siła perswazji), z drugiej zaś strony, kryterium podane przez Jezusa ma przywrócić pokój naszym relacjom.
Weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch. Po co mamy próbować być jednością w naszych intencjach i w naszym życiu codziennym? Po co te kolejne stopnie: upomnij w cztery oczy, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, donieś Kościołowi. Po to, że kiedy jesteśmy zjednoczeni, to Jezus jest pośród nas, bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich! A wtedy, gdy On jest z nami, Ojciec niczego nie może nam odmówić, nie odmówi przecież swojemu Synowi, który jest pośród nas.
A jeśli nawet Kościoła nie usłucha. Kto dzisiaj słucha Kościoła? Pomijając fakt, że katolicy to niespełna 20% mieszkańców świata, iluż spośród tych 20% przejmuje się przykazaniami Bożymi i kościelnymi, nauką moralną? Skutek: „jestem wierzący, ale niepraktykujący”. Dodatkowo, w ostatnim czasie jesteśmy świadkami bezprecedensowego ataku na Kościół, aby zniszczyć go jako świadka prawdy. Nikt przecież nie ma wątpliwości, że tym, którzy tak zaciekle krytykują Kościół, wcale nie zależy na tym aby go po bratersku upomnieć i oczyścić go z błędów. Oni zwyczajnie chcą Kościołowi zdyskredytować i postawić go w kącie, aby nie odważył się nikomu przypominać o moralności, o grzechu, o sądzie. Kościół nie może psuć światu zabawy, dlatego inżynierowie nowej rzeczywistości chcą mu zwyczajnie zamknąć usta. Czy to oznacza, że Kościoła nie można krytykować? Oczywiście, że można, a czasem nawet trzeba, ale ilekroć przychodzi mi na to ochota, przypominam sobie słowa znanego muzyka Roberta Friedricha, który w jednym z wywiadów, na pytanie dziennikarza: – „Co najbardziej wkurza cię w Kościele”? – odpowiedział krótko: – „Ja sam”. I trudno mi się z nim nie zgodzić.