Problemy psychiczne dotyczą około jednej czwartej Polaków, czyli ponad 8,3 mln osób. W Polsce dominują zaburzenia lękowe, czyli różne postacie nerwic, lęków. Są one nawet dwukrotnie częstsze niż depresja – powiedział dr hab. Sławomir Murawiec.
Psychiatra i psychoterapeuta z wieloletnim doświadczeniem opowiedział w „Gościu Niedzielnym” o stanie zdrowia psychicznego Polaków.
Wyjaśnił, jaka jest skala schorzeń psychicznych w Polsce.
„Według ostatniego badania EZOP-u (kompleksowe badanie stanu zdrowia psychicznego społeczeństwa i jego uwarunkowań) problemy psychiczne dotyczą około jednej czwartej Polaków, czyli ponad 8,3 mln osób. Z kolei badanie europejskie z 2010 r. wskazywało, że ma je 38 procent Europejczyków, a więc w skali Europy mówimy o setkach milionów osób” – tłumaczył psychiatra.
Jak dodał, osoby z zaburzeniami to nie są „oni”. „To nie są ludzie obok nas, to my” – mówił. „Jeśli weźmiemy pod uwagę, że kilkanaście procent osób doświadcza w ciągu swojego życia zaburzeń lękowych, a kilka procent społeczeństwa depresji, to współtworzą one każdą rodzinę, zakład pracy, społeczność”.
Jak podkreślił, zakres zaburzeń psychicznych jest bardzo szeroki. Pandemia pokazał na przykład, że większość populacji może doświadczać trudności z nich wynikających. „Znaczna część populacji doświadczała lęku, depresji, obaw, natręctw, i to też pokazuje, że w odpowiednio trudnych warunkach każdy może doświadczać trudności natury psychicznej” – tłumaczył lekarz.
Wyjaśnił, że zaburzenia i choroby psychiczne dzielą się na trzy stany. Pierwszy z nich dotyczy osób, które mają zaburzenia psychosomatyczne, czyli tracą kontakt z otoczeniem, słyszą głosy lub mają urojenia. Jest to wtedy choroba psychiczna. Taki stan pojawia się „w schizofrenii, chorobie afektywnej dwubiegunowej, w której pojawia się depresja psychotyczna albo mania, także w depresji, gdy człowiek ma urojenia depresyjne, oraz w chorobie Alzheimera, czy generalnie w otępieniach”.
Drugi stan to różnego rodzaju zaburzenia, jak np. nerwice, czyli zaburzenia lękowe, depresja czy zaburzenia snu.
Trzeci stan dotyczy osób, które nie mają objawów i radzą sobie w życiu, ale silny stres może ich z tego stanu wybić.
„Weźmy przykład wojny w Ukrainie. Wśród żołnierzy są osoby, które świetnie radziły sobie w życiu, ale pod wpływem tak silnego stresu będą doświadczały, pewnie do końca życia, problemów natury psychicznej” – mówił psychiatra.
Jak przyznał, w Polsce „dominują zaburzenia lękowe, czyli różne postacie nerwic, lęków. Z europejskiego badania wynika, że są one nawet dwukrotnie częstsze niż depresja. Dalej mamy zaburzenia depresyjne, snu i adaptacyjne. Te ostatnie polegają na tym, że w trudnej sytuacji zewnętrznej przestajemy sobie radzić i zaczynamy mieć pomieszane różne objawy – zaburzenia snu, lęki, złość, agresję, obniżenie nastroju czy pogorszenie funkcji poznawczych”.
Jak tłumaczył, jeżeli chodzi o choroby psychiczne, nie ma prostej dziedziczności.
„Nawet w przypadku schizofrenii czy innych poważnych chorób psychicznych nie ma determinizmu, że jak mama i tata chorowali, to dziecko też musi. Zawsze to jest interakcja: geny – środowisko. Można odziedziczyć pewnego rodzaju podatność, skłonność, możliwość, ale nigdy w życiu nie zachorować, jeżeli będą tzw. dobre warunki środowiskowe. Natomiast jeśli się zbiegnie podatność genetyczna ze złymi warunkami środowiskowymi, np. stresem czy innymi tzw. czynnikami ryzyka, które się skumulują, może nastąpić choroba”.
Zwrócił też uwagę, że więzi międzyludzkie mogą ograniczyć podatność na problemy psychiczne.
„Dobre więzi rodzinne, w kręgu znajomych czy społeczne mogą zapobiegać problemom psychicznym, stabilizować, korzystnie wpływać na samopoczucie. To widać przy emigracjach. Gdy wyjeżdżały pojedyncze osoby, miały większe skłonności do zaburzeń psychicznych, natomiast przy emigracji liczniejszej społeczności, która trzymała się razem, skłonność do zaburzeń i chorób była wtedy niższa” – mówił lekarz.
Źródło: „Gość Niedzielny”