„Musiał interweniować ktoś bardzo potężny”. Cuda, które otworzyły drogę do beatyfikacji o. Kolbego

Aby otworzyć drogę do beatyfikacji, należy uzyskać potwierdzenie cudów za wstawiennictwem danej osoby. Chociaż świadectw o niezwykłych interwencjach o. Maksymiliana Kolbego było mnóstwo, do procesu wybrano dwa. Oba uzdrowienia miały miejsce we Włoszech – pierwsze w Sassari na Sardynii, a drugie w Porto San Giorgio w prowincji Marchii.

Pierwsza sprawa dotyczyła Anieli Testoni, która urodziła się w 1913 roku. Ponieważ pochodziła z ubogiej rodziny, od najmłodszych lat ciężko pracowała w krawiectwie. Chociaż do 29 roku życia cieszyła się świetnym zdrowiem, godziny spędzone w wilgotnych pomieszczeniach odbiły się na jej stanie. Zaczęła odczuwać powtarzające się silne bóle brzucha, którym towarzyszyły nudności i wymioty. Stwierdzono u niej przewlekłą chorobę brzuszną. Żadne leki ani terapie nie pomagały. Później okazało się, że choroba zajęła lewe płuco. Po badaniach zdiagnozowano zapalenie otrzewnej i umieszczono kobietę w szpitalu. Dalsze badania pokazały, że dopadła ją gruźlica płuc. Wróciła do domu i tam pozostawała pod opieką lekarską.

Rok później po początkowej poprawie, choroba przybrała na sile. Kobieta bardzo często wymiotowała, co doprowadzało organizm do wycieńczenia. Nie mogła jeść ani pić. Podawano jej leki tylko po to, żeby zmniejszyć jej cierpienie. Lekarze orzekli, że jest to rozkładowa gruźlica płuc i jelit w ostatecznym stadium. W takiej sytuacji dla chorej nie ma już ratunku. Okazało się jednak, że Opatrzność miała inne plany, a modlitwa do o. Maksymiliana przyniosła cudowny skutek.

Jak opowiadała sama Aniela: „Widząc stan mojego zdrowia o. Augustyn Picchedda, franciszkanin, na rok przed uzdrowieniem radził mi modlić się do sługi Bożego ojca Maksymiliana Marii Kolbego, a w końcu polecił mi modlić się jeszcze więcej; pragnął bowiem ujrzeć cud własnymi oczyma. Od dłuższego czasu trzymałam obrazek sługi Bożego pod poduszką. Zaczęłam co jakiś czas wzywać sługę Bożego również dlatego, żeby być posłuszną o. Augustynowi, który był moim spowiednikiem. 24 lipca 1949 r. około południa, o. Picchedda, który w poprzednich dniach zachęcał mnie usilniej do odmawiania modlitwy z obrazka, jaki trzymałam pod poduszką, położył go na moim brzuchu i udzielił mi błogosławieństwa. Tego samego popołudnia uczułam, że bóle brzuszne ustąpiły i zaczęłam się upewniać, że mogę jeść bez trudności. Rzeczywiście, następnego dnia jadłam kilkakrotnie. W pierwszych dniach kierowana roztropnością przestrzegałam diety, ale po tygodniu jadłam już wszystko. W nocy 24 lipca po raz pierwszy spokojnie spałam, a po trzech czy czterech dniach wstałam z łóżka. 2 sierpnia, w dniu swoich imienin, zaczęłam pomagać domownikom, również w kuchni, a w święto Wniebowzięcia NMP udałam się do kościoła na Mszę św. Odtąd czułam się zawsze dobrze, że nawet nie uważałam za potrzebne poddać się ponownym badaniom lekarskim. Jak się okazało, nie był to chwilowy powrót do zdrowia, ale trwałe uzdrowienie”.

Sprawę zbadały komisje teologiczna i lekarska. Obie orzekły, że uzdrowienie było nagłe, całkowite i trwałe. Komisja lekarska stwierdziła, że tego uzdrowienia nie da się wytłumaczyć prawami natury. Potwierdzono także, że uzdrowienie miało charakter nadprzyrodzony.

Drugi cud przypisywany o. Kolbe dotyczy markiza Franciszka Lucianiego Raniera (ur. 1898 r.). Gdy miał już 50 lat, zaczął odczuwać ból nóg. Żadne leczenie nie pomagało. Na nodze odkryto ranę, która się powiększała i nie reagowała na leki. W prawej nodze pojawiła się martwica, rany zaczęły się rozprzestrzeniać. Lekarz zdecydował o amputacji nogi. Doszło także do zwapnienia tętnic i zaniku czucia w lewej ręce. Po kilku dniach od operacji markiz dostał wysokiej gorączki, zaczął tracić przytomność i majaczyć. Okazało się, że doszło do zatrucia organizmu i markiz nie ma już szans na przeżycie. Rodzina zabrała go do Porto S. Giorgio, aby tam pochować go w rodzinnym grobie. Markiz jednak nie umarł. Jego stan nagle się poprawił dzięki pomocy św. Maksymiliana.

Święty wkroczył do akcji dzięki o. Angelemu Fiori, przełożonemu klasztoru św. Augustyna w Penne. Kiedy dowiedział się, że markiz umiera, sam rozpoczął modlitwy, ale także napisał list do jego żony, aby modliła się właśnie do o. Kolbego i dołączył obrazek z modlitwą. Kiedy chory był przytomny, mógł się nią modlić. Obrazek natomiast trzymał pod poduszką. Po ponad miesiącu w nocy z 5 na 6 sierpnia 1950 roku zdarzył się cud. Rano markiz wstał z łóżka mimo protezy, a jego stan psychiczny był normalny.

Lekarze zajmujący się markizem byli ateistami, ale po tym wydarzeniu powiedzieli, że „uzdrowienie wydaje się cudem, bo my niczego już nie mogliśmy zrobić”. „Ja mało wierzę w świętych, ale w tym wypadku musiał interweniować ktoś bardzo potężny” – wyznał dr Fadinelli.

Sam markiz Ranier powiedział podczas procesu w 1964 roku: „Uważam od tej pory, że otrzymałem cud za wstawiennictwem sługi Bożego Maksymiliana Kolbego. Dlatego zaraz na drugi dzień przyjąłem Komunię św. dziękczynną. Obecnie mój stan jest jak najbardziej normalny. Śpię dobrze, trawię lepiej, nie skarżę się na żadną niedyspozycję”.

W tym przypadku również komisje uznały, że uzdrowienie było nagłe, całkowite i trwałe, a także niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia. Uznano również nadprzyrodzony charakter uzdrowienia.

Dekret o tych cudach ogłosił papież Paweł VI w 1971 roku. Oficjalnie uznano, że zostały dokonane przez Boga przez interwencję o. Maksymiliana Kolbego. Otworzyło to drogę do beatyfikacji franciszkanina, która odbyła się 17 października 1971 roku w Rzymie.

Źródło: niepokalanow.pl, „Wiara i ofiara” – Czesław Ryszka


Materiał powstał w ramach projektu „Polska energia zmienia świat” dzięki wsparciu Partnerów: Fundacji PGE, Fundacji PZU, dofinansowaniu ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Narodowego; Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Funduszu Patriotycznego oraz Sponsorów ENEA S.A. , KGHM Polska Miedź. Mecenasem Projektu jest Tauron Wytwarzanie S.A. Partnerem medialnym jest telewizja EWTN.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama