„Dotykanie miejsc świętych może pogłębiać naszą duchowość. I to zarówno, gdy odwiedzamy je jako pielgrzymi, jak też zwykli turyści” – przekonuje prof. Barbara Strzałkowska, teolog, biblistka i od wielu lat przewodniczka grup w Ziemi Świętej.
W rozmowie z KAI prof. Strzałkowska przypomina o używanym przez Jana Pawła II pojęciu „geografii zbawienia”. Mówi również o fenomenie polskiego pielgrzymowania oraz o tym, że sam fakt podróżowania może mieć znaczenie duchowe.
Maria Czerska (KAI): Każdego roku pielgrzymuje aż 7 mln. Polaków. To bardzo dużo!
Prof. Barbara Strzałkowska: Są to dane sprzed czasu pandemii, która oczywiście wiele zmieniła. Statystyki te wynikają z badań prowadzonych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uwzględniały one zarówno pielgrzymów wyruszających za granicę, jak i osoby nawiedzające rodzime sanktuaria – indywidualnie i w grupie. W toku tych badan obliczono, że faktycznie ok. 7 mln, czyli ok. 20 proc. Polaków rocznie podejmuje jakąś formę pielgrzymowania.
Stanowimy 20 proc. wszystkich pielgrzymów w UE i aż 5 proc. pielgrzymów w skali całego świata, wliczając w to również pielgrzymki muzułmańskie. To jest ogromnie dużo i to jest niesamowity fenomen Polski, Polaków i naszej religijności.
KAI: Z czego on wynika?
My jako naród ogólnie bardzo lubimy podróżować, oglądać, poznawać. Lubimy przekraczać granice – wielu z nas zresztą żyje za granicą. Jesteśmy chyba jednym z bardziej mobilnych narodów. Pielgrzymowanie jakoś trafia w naszą mentalność, wpisuje się w nasza naturalną potrzebę, zwłaszcza, że teraz coraz bardziej możemy sobie na to pozwolić.
Co ciekawe, mimo że w ostatnich latach nasze praktyki religijne spadają, to jednocześnie liczba pielgrzymów nie maleje, a nawet wzrasta. Pielgrzymowanie to taka turystyka z „czymś więcej”, dla kogoś, kto bardziej szuka, stawia więcej pytań. Swoistym fenomenem są pielgrzymki piesze w Polsce. Według danych z 2016 r. uczestniczyło w nich ok. 100 tys. osób. Wcześniej bywało i kilkaset tysięcy.
Myślę, że część fenomenu polskiego pielgrzymowania wiąże się też z naszymi dziejami, z tym, że Kościół w Polsce stał na straży wolności, a miejsca kultu religijnego stawały się też miejscami odkrywania i budowania naszej tożsamości narodowej. Wyrazem tego mogą być słowa Jana Pawła II wypowiedziane w 1979 r. na Jasnej Górze: „tutaj zawsze byliśmy wolni”. Zupełnie inaczej np. wyglądało to w przypadku Włochów, których tożsamość narodowa rodziła się w konfrontacji z Państwem Kościelnym.
U wielu naszych europejskich sąsiadów pielgrzymowanie w dużym stopniu ma wymiar poszukiwania siebie, czy też odkrywania Boga w pięknie świata. Tymczasem nasze pielgrzymowanie ma też bardzo silny rys wspólnotowy, a nawet narodowy, który nas niejako wyróżnia.
Zjawisko polskiego pielgrzymowania jest dobrze znane w świecie. Warto też podkreślić, że Polska jako taka jest ciekawą i ważną destynacją pielgrzymkową. W 2016 r. na Jasną Górę pielgrzymowało pieszo ok. 10 tys. obcokrajowców. Spośród ok. 17 mln. turystów, którzy odwiedzili Polskę w 2017 r., 9 proc. nawiedzało też miejsca święte. Polska kojarzona jest ze św. Janem Pawłem II, ze św. siostrą Faustyną, kultem Bożego Miłosierdzia. W 2017 r. w Łagiewnikach gościli pielgrzymi z 85 krajów.
KAI: Czy da się odróżnić pielgrzymów od zwykłych turystów, którzy po prostu zwiedzają miejsca święte? Czy można te różnice ująć w jakichś statystykach?
Rozróżnienie jest bardzo trudne i w gruncie rzeczy nieoczywiste. Zewnętrznie pielgrzym i turysta, a także grupa pielgrzymkowa i grupa turystyczna niewiele się różnią, może poza tym, że na zorganizowanych pielgrzymkach zwykle codziennie sprawowana jest Eucharystia. Natomiast pielgrzymowanie to jest coś, co się dokonuje wewnątrz człowieka i jako takie jest niemierzalne.
Może się zdarzyć – i niestety się zdarza – że ktoś wybiera się na zorganizowaną pielgrzymkę, ale zupełnie nie zachowuje się jak pielgrzym. Mam wrażenie jednak, że częściej jest odwrotnie – że czasem ktoś, kto rozpoczyna zwiedzanie jako turysta, kończy je jako pielgrzym, bo w trakcie zwiedzania przeżył jakieś dotknięcie Pana Boga.
Pobyt w miejscach świętych może być szansą na takie doświadczenie. Jak zwrócił uwagę św. Jan Paweł II w liście z 1999 r. poświęconym pielgrzymowaniu, obok pojęcia „historia zbawienia” istnieje również „geografia zbawienia”. Bóg przekracza czas i przestrzeń, ale są takie miejsca, które w kontekście Jego działania mają szczególne znaczenie i w których możemy szczególnie odczuć Jego bliskość. To zwłaszcza miejsca, które były świadkiem wydarzeń biblijnych, życia Chrystusa ale też szlaki apostolskie, na których rodził się Kościół.
Jeszcze na inny wymiar potencjału duchowego, który drzemie w turystyce, zwracał uwagę papież Benedykt XVI, który w 2012 r. w liście do uczestników Światowego Kongresu Duszpasterstwa Turystyki pisał: „Podróż jest przejawem naszego bycia «homo viator», odzwierciedlając zarazem inne wędrowanie – głębsze i bardziej znaczące, do którego jesteśmy powołani, tego, które prowadzi nas do spotkania z Bogiem. Możliwość, jaką stwarzają nam podróże, aby podziwiać piękno krajów, kultur, przyrody, może nas doprowadzić do Boga, przyczyniając się do doświadczenia wiary, «bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę» (Mdr 13,5)”. Tak więc sam fakt mobilności może nas doprowadzić do wewnętrznego doświadczenia pielgrzymowania.
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na niezwykły znak czasów, jakim jest pielgrzymowanie do Santiago de Compostela. Był to jeden z ważniejszych szlaków pielgrzymich w czasach średniowiecza. Od ok. 30 lat przeżywa prawdziwe odrodzenie, zyskując też nową jakość. Na tym szlaku idą nie tylko osoby wierzące, ale również ci, którzy tak się nie określają. Szukają jednak czegoś, chcą czegoś więcej, chcą dowiedzieć się czegoś o sobie. Czy nazwiemy ich pielgrzymami? – moim zdaniem tak. Taka podróż zresztą może ich poprowadzić wewnętrznie również do Boga.
KAI: Jakie kierunki pielgrzymkowe najchętniej wybierane są przez Polaków? Czy pojawiają się jakieś nowe destynacje?
To przede wszystkim sanktuaria maryjne: Częstochowa, Gietrzwałd, Licheń, ale też miejsca związane ze św. Janem Pawłem II czy św. siostrą Faustyną – Wadowice, Kalwaria Zebrzydowska, Wawel, Łagiewniki. Wciąż ważnymi destynacjami pielgrzymkowymi są nasze Kalwarie oraz kopie Grobu Bożego, do których pielgrzymowano w czasach, gdy wyjazd do Ziemi Świętej był dla przeciętnego człowieka czymś zupełnie niedostępnym. Dziś te sanktuaria są również chętnie odwiedzane, zwłaszcza w Wielkim Tygodniu.
Ważne są też miejsca związane z kultem polskich świętych – Wojciecha, Stanisława, Jadwigi czy Maksymiliana Kolbego.
Polacy pielgrzymują też za granicę. Najpopularniejsze miejsca to Rzym, zwłaszcza od czasu pontyfikatu św. Jana Pawła II i Ziemia Święta. Ok. 2016 r. Polacy byli po Amerykanach, na równi z Włochami, drugim narodem najliczniej pielgrzymującym do Ziemi Świętej. Również ważne miejsca pielgrzymkowe to miejsca objawień maryjnych – Lourdes, Fatima i Medjugorie.
Jeśli chodzi o nowe kierunki pielgrzymowania – bardzo popularne (i to nie tylko wśród Polaków) to są miejsca cudów eucharystycznych w Sokółce i w Legnicy, a w ostatnim czasie bardzo wzrasta zainteresowanie miejscami związanymi z nowym błogosławionym – kard. Stefanem Wyszyńskim.
KAI: A jakie kierunki pielgrzymowania dominują w Europie i na świecie?
My, katolicy, nie mamy w obowiązku wiary pielgrzymki jak muzułmanie, ale pielgrzymowanie też jest jakoś wpisane w naszą religijność. Grupy katolików z Europy i świata pielgrzymują na tych samych szlakach – Ziemia Święta, sanktuaria maryjne, Fatima, Lourdes. Amerykanie i Włosi to najliczniejsza grupa pielgrzymów w Ziemi Świętej, nawet gdy weźmie się pod uwagę tylko katolików, a oprócz nich pielgrzymuje też bardzo wielu protestantów. Są też pielgrzymi z Ameryki Południowej oraz z Azji – choć jest ich mniej, prawdopodobnie ze względów ekonomicznych.
Oprócz tych tradycyjnych, wspólnych dla wszystkich destynacji pielgrzymkowych są też kierunki lokalne, jak np. Kibeho, miejsce objawień Matki Bożej w Afryce, czy też miejsca męczeństwa chrześcijan w różnych częściach świata, np. w Wietnamie
KAI: Od 17 lat jest Pani przewodnikiem grup odwiedzających Ziemię Świętą. Czy mogłaby się Pani podzielić doświadczeniem związanym z tą pracą?
To dla mnie wielkie wyróżnienie, że mogę towarzyszyć pielgrzymom, zwłaszcza na szlakach biblijnych. Jestem teologiem, biblistką i chyba najważniejsze doświadczenie dla mnie związane jest z dotknięciem Ziemi Świętej zwanej Piątą Ewangelią; albo raczej z tym, jak to ona nas dotyka i jak też zmienia podejście do Słowa Bożego.
Wielu pielgrzymów – zwykle to nie są młodzi ludzie, ale już dojrzali albo nawet seniorzy – mówi o tym, że pierwszy raz naprawdę sięgnęli po Pismo Święte, odkrywając je jako opowieść mającą swoje konkretne realia. My dziś jesteśmy ludźmi doświadczenia, lubimy dotknąć, zobaczyć, przekonać się na własne oczy, przeżyć emocje. Tak nas chyba kształtuje nasza kultura obrazkowa, ale nie tylko. Myślę, że to doświadczenie obecności w krajach biblijnych, ale też np. na szlakach św. Pawła, sprawia, że Pismo Święte zaczyna żyć, a my jesteśmy w stanie je lepiej rozumieć.
Pielgrzymka do Ziemi Świętej to zwykle kilka lub kilkanaście dni. Mam świadomość, że wielu ludzi jest tam pierwszy i ostatni raz. Niektórzy oszczędzają na tę podróż całe życie. To, w jaki sposób oni tę Ziemię Świętą zobaczą, poznają i przeżyją przez te parę dni, to jest coś, co będzie w nich trwać, być może już do końca. To ogromna odpowiedzialność przewodnika. Ważne, by swą gadaniną nie zasłonić tych miejsc, tylko podprowadzić ludzi do takiego przeżycia, które pozwoli im zabrać tę przestrzeń ze sobą.
Oprowadzanie grup po Ziemi Świętej to też wielkie wyróżnienie. Czasami ktoś pyta, czy te miejsca mogą się znudzić. Byłam przewodnikiem już dla ponad 60 grup, ale za każdym razem przeżywam to inaczej. Za każdym razem te miejsca mają w sobie jakąś świeżość, są inne. To jest trochę tak, jak z fenomenem Słowa Bożego, które za każdym razem przemawia do nas inaczej. Dodatkowo przewodnik ma to szczęście, że może patrzeć na Ziemię Świętą nie tylko swoimi oczyma, ale też oczami tych ludzi, których oprowadza.
Wiem, jak mnie osobiście to zbudowało – świadectwo życia tych kilku tysięcy ludzi, z którymi miałam do czynienia, świadectwo ich wiary, przywiązania do Boga, poszukiwania tego, co ważne.
KAI: Jak Pani postrzega znaczenie turystyki religijnej w ewangelizacyjnej misji Kościoła?
Miejsca, do których pielgrzymujemy, zwłaszcza kraje biblijne, mogą nam pomóc ożywić wiarę. Nie tyko osadzają Słowo Boże w konkretnym geograficznym kontekście, ale też pozwalają nam w bohaterach biblijnych zobaczyć ludzi bardzo bliskich nam – ze swoimi wątpliwościami, dylematami, trudnościami w wierze, pytaniami, jakie sobie musieli stawiać. Choć w ciągu tysięcy lat okoliczności naszego życia się zmieniają, człowiek w gruncie rzeczy pozostaje taki sam – ma tę samą potrzebę odkupienia, miłości Bożej, miłosierdzia.
Jest też aspekt ewangelizacji, o którym wspominałam wcześniej – gdy doświadczenie drogi lub też obecność w danym miejscu otwiera człowieka na Boże dotknięcie. Byłam tego świadkiem wielokrotnie. Zdarzało się, że do grup pielgrzymkowych dołączały osoby niewierzące, które po prostu zamierzały zwiedzać Ziemię Świętą jako zwykli turyści. Jasno deklarowali, że nie będą uczestniczyć w żadnych religijnych punktach programu, co zresztą było przyjmowane i respektowane przez organizatorów. Widziałam niejednokrotnie, jak dotykanie Ziemi Świętej, ciekawość tego miejsca i opowieść o nim – jak to wszystko potrafi człowieka zmienić. Spotykałam ludzi, którzy przyjeżdżali jako turyści, wracali jako pielgrzymi.
KAI: Do jakich nieoczywistych kierunków pielgrzymowania chciałaby Pani zachęcić?
W Polsce na pewno polecałabym odwiedzenie miejsc związanych ze św. Janem Pawłem II, bł. kard. Wyszyńskim, a także bł. ks. Jerzym Popiełuszką. W ofertach biur pielgrzymkowych jest bardzo wiele miejsc nieoczywistych. Wydaje mi się jednak, że dobrym, a może nieoczywistym pomysłem na pielgrzymowanie jest szukanie śladów chrześcijaństwa w miejscach, które w danym momencie odwiedzamy. Może nas zaskoczyć, jak tych śladów jest wiele!
Rodzajem pielgrzymowania może być również odwiedzanie wielkich muzeów Europy i poszukiwanie wątków biblijnych w malarstwie, które w wielkim stopniu inspirowane było chrześcijaństwem. Wtedy taka wizyta w muzeum może też stać się rodzajem duchowej przygody.
Rozmawiała Maria Czeska / Warszawa