„W ciągu ostatnich lat wyleczono kilkanaście milionów trędowatych, ale nie udało się całkowicie wyeliminować tej strasznej i groźnej choroby” – mówi KAI dr Kazimierz Szałata, założyciel i prezes Fundacji Polskiej Raoula Follereau oraz prezydent Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Raoula Follereau. Od blisko 70 lat w ostatnią niedzielę stycznia obchodzony jest z Światowy Dzień Trędowatych.
Renata Różańska (KAI): Co roku w ostatnią niedzielę stycznia obchodzony jest specjalny dzień poświęcony trędowatym. Jakie cele przyświecają obchodom tego dnia?
Dr Kazimierz Szałata: Cel tego szczególnego dnia w roku jest jeden: przypomnieć światu o zapomnianej chorobie i zapomnianych chorych. Trąd to jedna z najstarszych i najstraszniejszych chorób, jaką zna ludzkość. Przez całe stulecia była synonimem największego nieszczęścia, jakie może spotkać człowieka. Ta niesłychanie groźna choroba była postrachem dla mieszkańców niemal całego świata. Chorzy na trąd nie tylko cierpieli z powodu nigdy nie gojących się ran, ale też z powodu izolacji i odrzucenia przez rodzinę i społeczności lokalne. Paniczny lęk kazał wyrzucać nieszczęśników na bezludne wyspy, w niedostępne bagniste tereny tropiku, czy na wyschnięte, pozbawione życia tereny pustynne, by tam pozbawieni jakiejkolwiek opieki powoli umierali w mękach.
Wraz z rozwojem cywilizacyjnym, który poprawił warunki sanitarno-bytowe w Europie i innych rozwiniętych rejonach świata, udało się ograniczyć a nawet wyeliminować chorobę Hasena zanim jeszcze pojawiły się antybiotyki i skuteczne terapie. Dlatego powoli bogaty świat zapomniał o tej strasznej i groźnej chorobie. Zapomniał nie tylko o chorobie, ale też o chorych, którzy nadal cierpią wszędzie tam, gdzie nie ma czasem żadnych struktur medycznych, gdzie rodzą się dzieci, które nie mają szans, by w swoim życiu spotkać lekarza. Ustanowiony z inicjatywy wielkiego francuskiego misjonarza i myśliciela Raoula Follereau Światowy Dzień Trędowatych ma być okazją do przypomnienia o wciąż trwającym dramacie mieszkańców najuboższych rejonów świata.
KAI: Czego oczekiwał Raoul Follereau inicjując ten szczególny dzień w roku?
W swoim swoistego rodzaju manifeście z 1954 roku, którego kopię z odręcznymi poprawkami otrzymałem kilkanaście dni temu napisał między innymi: „Nie chodzi o to, by powoływać jakieś honorowe komitety, bardzo uroczyste i zarazem bezsilne, nie chodzi o to, by wygłaszać pouczające mowy. Chcemy tylko, aby tego dnia Chrześcijanie, wszyscy Chrześcijanie i za ich przykładem wszyscy ludzie dobrej woli przyznali i zapytali samych siebie: Jest na świecie10 milionów trędowatych. Dlaczego oni a nie ja? Ja, najedzony, dobrze usytuowany, bezpieczny, co dla nich zrobiłem? Niech każdy da, co w jego mocy. Księżą: mszę św., wspólnoty zakonne i wspólnoty wiernych: swoje modlitwy; każdy jakąś dobrą myśl, nieustanną, uporczywą, przed tą bolesną i niesprawiedliwą nędzą pośród innych nieszczęść świata. Niech każdy zrobi coś, co mu podpowiada serce. Niech będzie to prosty, nieustający strumień miłości”. Oto jest program Światowego Dnia Trędowatych.
KAI: Jak jest on dziś realizowany?
W każdym kraju inaczej, według miejscowej tradycji zwyczaju i wrażliwości. W wielu kościołach na całym świecie odprawione zostaną uroczyste Msze św. i inne nabożeństwa, podczas których wierni będą się modlić za tych, których przez całe stulecia eliminowano z życia społecznego i rodzinnego oraz za tych, którzy niosą pomoc ludziom chorym na trąd. W wielu miejscach pojawią się wolontariusze, którzy kwestują rzecz ofiar trądu. W teatrach odbywają się spektakle, uczniowie w szkołach przygotowują akademie, rozgrywają charytatywne mecze.
Kilka lat temu w ramach obchodów Światowego Dnia Trędowatych słynny francuski piłkarz Zinédine Zidane zagrał mecz w koszulce Fundacji Follereau. W sposób szczególnie uroczysty organizuje się Dzień Trędowatych w krajach misyjnych, gdzie jest to za każdym razem wielkie święto dziękczynienia za odzyskane zdrowie i wielka promocja tych, którzy niegdyś byli traktowani jak umarli za życia. Trędowaci są witani w uroczystych korowodach z muzyką tradycyjną. W obchodach biorą udział przedstawiciele duchowieństwa, władze państwowe i regionalne. Często też przy okazji organizuje się pogadanki profilaktyczne czy badania diagnostyczne.
KAI: Trąd, choć jest jedną z najstarszych chorób świata, niestety, wciąż nie jest chorobą, która przeszła do historii. Jaka jest skala tego zjawiska dziś?
Kiedy Raoul Follereau razem z przełożoną sióstr Matki Bożej od Apostołów s. Eugenią Ravasio rozpoczynał wielką, światową akcję na rzecz ludzi chorych na trąd, prawdopodobnie liczba trędowatych przekraczała 20 milionów. Na dodatek trąd był wciąż chorobą nieuleczalną. Mimo to Follereau uznał, że chorzy, bez względu na chorobę i jej charakter mają prawo do opieki i godziwego życia. By im to zapewnić powstała na Wybrzeżu Kości Słoniowej pierwsza wzorcowa wioska dla trędowatych Adzopé, w której chorzy mogli znaleźć schronienie, wszelką możliwą opiekę i mogli w ten sposób odzyskiwać utraconą godność i status społeczny. W Adzopé chorzy mogli zakładać rodziny, pracować, kształcić dzieci i żyć, jak inni ludzie. By jednak takie wioski pojawiły się w różnych częściach świata, potrzebna była mobilizacje sił i środków. Dlatego Raoul Follereau 32 razy objechał kulę ziemską głosząc wszędzie tę samą konferencję „Bóg jest Miłością”. A jeśli Bóg obdarza nas swoją miłością, winniśmy dzielić się tym niezwykłym doświadczeniem z tymi, którzy cierpią, są opuszczeni i pozbawieni godności.
Od blisko czterdziestu lat trąd jest chorobą uleczalną, chorzy mogą wrócić do zdrowia pod warunkiem, że na czas zostaną zdiagnozowani i otrzymają stosowne leki i opiekę medyczną. W ciągu ostatnich lat wyleczono kilkanaście milionów trędowatych, ale nie udało się całkowicie wyeliminować tej strasznej i groźnej choroby. Na dodatek spośród tych kilkunastu milionów „ozdrowieńców” ponad cztery miliony, to ludzie ciężko okaleczeni, niezdolni do samodzielnej egzystencji, którzy wymagają stałej opieki.
KAI: Światowy Dzień Trędowatych obchodzony jest po raz 69. Jaki jest udział Kościoła katolickiego w tym dziele?
Kościół katolicki ma największy wkład w pomoc ludziom dotkniętym trądem. Pierwsze leprozoria powstawały przy kościołach, klasztorach i katedrach. Wśród tych, którzy pochylali się nad trędowatymi byli ludzie święci, że wspomnę tu św. Franciszka, św. Maurycego, św. Damiana z wyspy Molokai, św. Teresę z Kalkuty, czy naszego polskiego misjonarza z Wołynia bł. o. Beyzyma, założyciela ośrodka dla trędowatych na Madagaskarze. Ta tradycja trwa do dziś, dlatego nasza stała pomoc dla trędowatych realizowana jest nadal poprzez misjonarzy i misjonarki, którzy mają odwagę odwiedzać chorych nieszczęśników w ich zagubionych na bezdrożach Afryki, Azji, Ameryki Południowej, czy wysp Pacyfiku cuchnących trzcinowych chatach, czy ruderach slamsów. Prawdziwą przyczyną trądu jest bowiem zwykła ludzka bieda i urągające ludzkiej godności warunki sanitarne. Walka z trądem, to walka z biedą, walka z wykluczeniem społecznym, walka o godność tych, których spotkał okrutny los. Polscy misjonarze mają swój znaczący udział w tym wielkim dziele miłosierdzia, które jest nieustającym strumieniem miłości bliźniego.
KAI: Jaka jest dziś liczba chorych na trąd?
Trąd jest bardzo podstępną chorobą. Przez wiele lat można być zarażonym, zarażać innych nie mając świadomości zagrożenia ze strony tej utajonej, groźnej choroby. Wiemy, że wraz z odkryciem skutecznej terapii antybiotykowej, po okresie gwałtownego spadku notowanych na świecie nowych przypadków, od prawie dziesięciu lat liczba chorych pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie i sięga około 200 tys. nowych przypadków zarejestrowanych każdego roku. Oczywiście, dotyczy to tylko osób, które trafiły na leczenie. Ilu naprawdę jest chorych, do których nie docierają żadne misje medyczno-diagnostyczne, tego nie wie nikt.
KAI: Obecnie trąd jest chorobą uleczalną. Co zatem sprawia, że nadal stanowi w niektórych zakątkach świata tak poważny problem?
Podstawowym problemem w walce z trądem jest ubóstwo krajów słabo rozwiniętych, złe warunki higieniczne, brak dostępu do opieki medycznej. Od kilku lat coraz wyraźniej widać, że podstawowym orężem w walce z rozprzestrzenianiem się trądu jest dostęp do czystej wody pitnej. Pandemia Covid 19, w której tak mocno akcentuje się konieczność utrzymania higieny osobistej dla powstrzymania rozprzestrzeniania się złośliwego wirusa, jeszcze bardziej uświadomiła nam ten ścisły związek. Dlatego w ramach walki z trądem budujemy m.in. studnie.
KAI: Trąd, to nie tylko choroba… Raoul Follereau mówił, że walka z trądem będzie skuteczna, jeśli będzie zarazem walką z „wszelkim trądem”…
Tak, to jest warunek konieczny. Raoul Follereau zauważył, że walka z trądem powinna być walką z trądem w każdej jego postaci. Bowiem trąd wywołany bakterią Hansena rozwija się w najbiedniejszych rejonach świata na skutek rozlicznych trądów, które rozwijają się i podstępnie niszczą ludzi w bogatych krajach. To trąd bezbożności, relatywizmu moralnego, egoizmu i zwykłej ludzkiej nikczemności. Warto o tym pamiętać przy okazji Światowego Dnia Trędowatych.
Wszelkie postacie trądu duchowego, które dotykają mieszkańców zamożnych krajów mają podobny charakter co choroba wywołana laseczką Hansena. Są trudne do zdiagnozowania, rozwijają się dyskretnie podstępnie i niepostrzeżenie niszcząc nas od wewnątrz, a kiedy już ujawniają się pierwsze symptomy, jest zazwyczaj za późno... Egoizm, relatywizm moralny, bezbożność, nikczemność ludzka, paniczny lęk przed utratą pozycji społecznej, prestiżu to prawdziwe choroby cywilizacyjne naszej cywilizacji, która coraz bardziej odrywa się od swych naturalnych korzeni chrześcijańskiej wiary i ludzkiej mądrości. Światowy Dzień Trędowatych to także dla każdego z nas okazja do postawienia sobie pytań o moją kondycję moralną.
KAI: Gdzie dziś jeszcze można spotkać trędowatych?
Odpowiedź jest dosyć prosta, tam gdzie panuje ludzka bieda, gdzie brak dostępu do żywności, czystej wody, gdzie nie funkcjonują zorganizowane struktury opieki medycznej. Z publikowanych danych wynika, że najwięcej przypadków trądu notuje się w mocno zaludnionej Azji Południowo-Wschodniej (głównie Indie), w Afryce (Madagaskar, Wybrzeże Kości Słoniowej, Burkina Faso, Mauretania, Benin) i w Ameryce południowej (Brazylia) i na rozsianych na dużym obszarze wyspach Pacyfiku. Mimo wysiłku wielu instytucji niosących pomoc ludziom chorym na trąd wśród których obok ruchu Follereau należy wymienić Zakon Kawalerów Maltańskich czy Caritas, liczba nowych zachorowań praktycznie nie spada.
Najnowsze opublikowane dane dotyczą sytuacji z 2020 roku. Wynika z nich, że zarejestrowano wówczas blisko 130 tys. nowych przypadków tej wciąż groźnej choroby. Mniej więcej tyle samo osób zostało wyleczonych. Niestety chorzy najczęściej za późno trafiają na leczenie, kiedy choroba dokonała nieodwracalnych spustoszeń w ich organizmie. Dlatego poza diagnostyką i leczeniem ważną część naszej działalności jest opieka nad tymi, którzy co prawda zostali wyleczeni, ale zostali na tyle okaleczeni, że nie są zdolni do samodzielnej egzystencji pozostając do końca życia pod opieką specjalnych ośrodków. Szacuje się, że takich ludzi mamy ponad 4 miliony.
KAI: Był Pan wielokrotnie wśród trędowatych. Czego te spotkania Pana nauczyły?
Widziałem wielu ludzi zniszczonych trądem, ludzi okaleczonych, niewidomych, bez rąk, bez nóg. Ale wśród nich nie znalazłem ludzi smutnych, ale raczej cieszących się każdą chwilą życia, każdą odrobiną szczęścia czerpanego z najprostszych gestów i słów. To ludzie, którzy mimo swego kalectwa, cierpienia czują smak życia, smak, który chyba zatraciliśmy. Choć jesteśmy zdrowi, najedzeni, ciągle narzekamy, ciągle czegoś nam brakuje i wypełnieni jesteśmy panicznym lękiem o każdy następny dzień. Tak, wiele nauczyłem się od spotkanych w życiu trędowatych. Zwłaszcza od dzieci dotkniętych bardzo zjadliwą postacią ulcère de Buruli. Ale jeszcze więcej nauczyłem się też od tych, którzy potrafili powiedzieć Panu Bogu „tak”, gdy postawił na ich drodze tych, którymi nikt inny nie chciał się zajmować.
Spotykałem ciężko pracujących misjonarzy i misjonarki, emerytowanych lekarzy, którzy postanowili ostatnie lata swej aktywności poświęcić ludziom chorym na trąd. Zawsze byli to ludzie szczęśliwi, ludzie uśmiechnięci, wolni od lęku o każdy następny dzień. Misjonarze bowiem są ludźmi całkowitego oddania i zaufania Bogu. Dla mnie, akademickiego filozofa spotkanie z trędowatymi i ich opiekunami w zakonnych habitach było uzupełnieniem moich studiów, przemyśleń i wykładów na temat moralnej kondycji człowieka, który jest mocny na tyle, na ile potrafi zaufać Bogu.
KAI: W listopadzie 2021 r. został Pan wybrany na prezydenta Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Follereau….
To było ważne wydarzenie nie tylko dla mnie, ale też dla Międzynarodowej Unii skupiającej wszystkie działające w różnych częściach świata fundacje i stowarzyszenia noszące imię Raoula Follereau. Od blisko pięćdziesięciu lat Union Internationale des Associations Raoul Follereau kierowana była przez kolejnych szefów Fundacji francuskiej.
Teraz prezydencja wyszła poza Francję. To oczywiście dla mnie wielkie zobowiązanie. Tym bardziej, że jeszcze dwadzieścia pięć lat temu nie słyszałem ani o Raoulu Follereau, ani o stworzonym przez niego ruchu o światowym zasięgu. Któż by przypuszczał, że kiedyś stanę na jego czele. Wraz z pozostałymi członkami zarządu: wiceprezydentem Jean Coty Ibrahimem Diakité z Wybrzeża Kości Słoniowej i sekretarzem generalnym Olegiem Ousem z Francji stanowimy dobry, znakomicie rozumiejący się zespół. Mam nadzieję, że siły mi dopiszą a Duch Święty wskaże nowe kierunki i cele rozwoju naszej międzynarodowej wspólnoty skupionej wokół orędzia ewangelicznego miłosierdzia głoszonego przez Raoula Follereau.
***
Dr Kazimierz Szałata: filozof etyk, założyciel i prezes Fundacji Polskiej Raoula Follereau, prezydent Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Follereau, wykładowca filozofii i etyki w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest Kierownikiem Uniwersytetu Otwartego UKSW oraz założycielem i kierownikiem Szkoły Katedralnej w Łucku na Wołyniu. Organizator wielu konferencji naukowych o charakterze krajowym i międzynarodowym. Za swoją działalność uhonorowany między innymi Nagrodą Akademii Francuskiej Złotym medalem za Wieloletnią Służbę oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Wybrzeża Kości Słoniowej. W roku 2018 nominowany do nagrody „Totus Tuus.
Rozmawiała Renata Różańska / Ełk