Rada, aby sprzedać to, co się posiada, rozdać ubogim i pójść za Jezusem, jest więc dla rozmówcy Jezusa z jednej strony prostą wskazówką, co oznacza w praktyce miłość Boga i bliźniego – pisze dr hab. Dorota Muszytowska z UKSW.
W dzisiejszej Ewangelii Marek opowiada o wydarzeniu, które zaszło podczas drogi Jezusa do Jerozolimy, już w granicach Judei. Przedstawia dwie sceny dialogów z Jezusem: niewymienionego z imienia majętnego człowieka, który przychodzi do Chrystusa z pytaniem o życie wieczne oraz rozmowy Jezusa z uczniami, która jest konsekwencją tego pierwszego zdarzenia.
Dwa dialogi
Zwróćmy uwagę na pierwszy dialog. Niewiele wiemy na początku tej narracji o człowieku, który przychodzi do Jezusa. U Mateusza jest on opisany jako człowiek młody, a u Łukasza jako człowiek o wysokim statusie społecznym, ale Marek nie precyzuje kim on był – rozszerza to perspektywę i łatwiej jest odbiorcy odnaleźć siebie w zadanym Jezusowi pytaniu.
Człowiek ten przychodzi do Jezusa jak do nauczyciela, którego najwyraźniej darzy autorytetem i pyta o możliwość odziedziczenia życia wiecznego, spodziewając się konkretnych instrukcji.
Dzisiejszego odbiorcę może zaskakiwać sformułowanie traktujące życie wieczne w kategoriach dziedziczonych dóbr. Jest to jednak terminologia, która funkcjonowała w tradycji żydowskiej. Pod kategorią dziedziczenia życia wiecznego rozumiano Boże królestwo adekwatnie do błogosławieństw udzielonych Abrahamowi i dziedziczonych przez jego potomków. Samo pragnienie takiego dziedzictwa sugeruje, że człowiek ten nie utożsamiał się z poglądami saduceuszy, którzy uznawali tylko życie doczesne.
Jego deklaracje o wypełnianiu wszystkich nakazów Prawa mogą wskazywać na związki z kręgami faryzejskimi. Jednak te potencjalne identyfikacje są sprawą drugorzędną w tej narracji. Dużo ważniejsze jest to, że narrator ukazuje nam, na czym rzeczywiście polegał problem tego człowieka.
Bóg dawcą wszelkiego dobra
Pierwszą wskazówkę czytelnik może znaleźć w początkowej reakcji Jezusa na pytanie. Przez delikatną naganę, Jezus chce skierować myślenie swojego rozmówcy na właściwe tory. Ale reakcja Jezusa także może zaskakiwać. W pierwszym dzisiejszym czytaniu, z Księgi Mądrości, dar mądrości udzielanej przez Boga jest ukazany jako dar przewyższający wszelkie dobra tego świata, wart starań. Pytanie tego człowieka wygląda na pragnienie rzeczywistego dobra, bogactwa nieprzemijającego. Można by więc spodziewać się ze strony Jezusa pochwały, a nie nagany. A jednak Jezus najpierw podkreśla, że dobrym jest jedynie Bóg, zatem tylko Bóg daje prawdziwie dobre dary. Jezus zwraca tym uwagę swojego rozmówcy na to, że powinien on traktować życie wieczne przede wszystkim w kategorii daru, którego dawcą jest sam Bóg. W ten sposób podkreśla, że dziedzictwo, którym Bóg obdarza, nie jest czymś, co da się uzyskać własnym wysiłkiem i staraniem. Pytanie więc tego człowieka, o to co ma czynić, aby zdobyć życie wieczne zdradza jakiś rodzaj błędu w myśleniu.
Miłość najważniejsza
Tylko po co w takim razie Jezus od razu przypomina rozmówcy o przykazaniach Prawa? Dlaczego wskazuje na nie jak na warunki dziedziczenia?
To właśnie jest druga wskazówka, która obnaża problem rozmówcy Jezusa. Zwróćmy uwagę, że Jezus nie podaje wszystkich przykazań Dekalogu ani nie wylicza ich w znanej kolejności czy to za Księgą Wyjścia, czy też Księgą Powtórzonego Prawa. Nie oznacza to bynajmniej, że pozostałe niewymienione przykazania Jezus uznał za mniej ważne albo że ustanawia tu inną hierarchię ważności przykazań. Podobną, skróconą wersję listy przykazań, możemy znaleźć w 13. rozdziale Listu do Rzymian wraz z dopowiedzeniem, że wszystkie przykazania streszczają się w przykazaniu miłości Boga i bliźniego. To jest ich kwintesencją, nadrzędną zasadą. Jezus, wspominając koncentrujące się na dobru bliźniego wybrane reguły Prawa, przypomina więc przede wszystkim o istocie jego zachowywania. Nawet najbardziej skrupulatne zachowywanie nakazów i zakazów nie wypełnia Bożego Prawa, jeśli nie stoi za tym miłość bliźniego wypływająca z miłości do Boga. Prawo Boże pojmowane jako miłość Boga i bliźniego jest tym czynnikiem, który „usynawia", uprawnia do dziedziczenia.
Rada, aby sprzedać to, co się posiada, rozdać ubogim i pójść za Jezusem, jest więc dla rozmówcy Jezusa z jednej strony prostą wskazówką, co oznacza w praktyce miłość Boga i bliźniego, z drugiej strony zaś, swoistą próbą, która pozwala mu poznać, na ile zachowywanie przez niego Prawa Bożego wynika z przykazania miłości i jak ważny jest skarb życia wiecznego, którego pragnie.
W wypowiedzi Jezusa nie chodzi o to, aby uznać materialną biedę za konieczny warunek do otrzymania życia wiecznego. Chodzi o postawę szczerej miłości, która uzdalnia człowieka do uznania wszelkich dóbr za nieistotne wobec daru życia wiecznego, którego tylko Bóg może udzielić jako Swojego dziedzictwa.
Nic w narracji nie wskazuje na to, aby rozmówca Jezusa był człowiekiem, który zdobył nieuczciwie majątek i niegodziwie go używał i dlatego powinien go rozdać. Jezus nie bez powodu wzywa do pójścia za sobą. Najpierw sam z miłości do Ojca i do człowieka pozwala pozbawić się swojej chwały, aby umożliwić ludziom udział w dziedzictwie Ojca. Ale dla rozmówcy Jezusa ta tajemnica nie jest jeszcze dostępna. Rozpoznać ją mogą natomiast odbiorcy Ewangelii.
Życie wieczne najwyższym dobrem
Dla nich zarówno sama rada Jezusa, jak i opowiadanie o reakcji rozmówcy, który odchodzi zasmucony, jest trzecią wskazówką, która pozwala zrozumieć niebezpieczeństwo, w jakim znajdował się ów człowiek. Narracja w tym miejscu odsłania fakt, że dla rozmówcy Jezusa posiadanie życia wiecznego nie było pragnieniem ważniejszym od wszystkiego, co miał. Traktował je na równi z posiadaniem innych dóbr. Nie pojmował jednak istoty bogactwa, jakim jest życie wieczne, tak jak nie pojął istoty zachowywania przepisów Prawa.
To, co dla człowieka nie jest możliwe, dla Boga nie jest żadną przeszkodą
W dalszej części narracji ewangelista wprowadza odbiorców na jeszcze głębszy poziom rozumienia sensu tego dialogu, eksponując rolę Boga jako Dawcy daru życia wiecznego. (...)
Narrator pokazuje, że uczniowie nadal nie nadążają za wyjaśnieniami Jezusa. Właściwie są na podobnym poziomie myślenia, co opisany przed chwilą rozmówca Jezusa. Widać to wyraźnie w pytaniu, jakie sobie zadają: „kto więc może się ocalić?", które zdradza, że to właśnie człowieka uznają za głównego sprawcę osiągnięcia Królestwa Bożego. Dlatego Jezus jeszcze raz koryguje takie myślenie wskazując, że to, co dla człowieka nie jest możliwe, dla Boga nie jest żadną przeszkodą i podkreśla, że to Bóg jest sprawcą, On udziela daru Bożego Królestwa.
Dwie wątpliwości
Następująca po tym wypowiedź Piotra, która brzmi jak samopochwała, wyraża dwie kwestie teologiczne, które nurtowały już autorów Starego Testamentu. Po pierwsze nosi cechy myślenia w kategoriach należnej retrybucji (dobro jest wynagrodzone a zło ukarane). Kwestię tę rozważa na przykład dopiero co czytana w liturgii Księga Hioba, podejmująca problem zrozumienia niezawinionego cierpienia.
Uczniowie spodziewają się jakiejś nagrody za pozostawienie wszystkiego i pójście za Jezusem. Uznają więc taki wybór za dobro, które powinno zostać wynagrodzone. Zobaczmy, że Jezus nie neguje takiego myślenia, przeciwnie. Jego obietnica akcentuje hojność darów Bożych – nikt, kto pójdzie za Jezusem nie pozostanie bez nagrody.
Drugą kwestią jest natura spodziewanej odpłaty i jej czas. W wypowiedzi Jezusa nagroda ta nie jest enigmatyczna, nie dotyczy tylko sfery ducha ani też nie zostaje przesunięta w całości na czasy ostateczne. Jezus nie mami łatwym życiem, ale zapowiada doświadczenie hojności Bożej pośród utrapień tego życia. Jednocześnie jednak pokazuje, że szczyt hojności Boga wyraża się w obdarowaniu dziedzictwem życia wiecznego, czyli daniem udziału w Bożym życiu, którego doświadczenie wykracza poza doczesność.
Źródło: Centrum Heschela KUL