Ewa Kowalewska: istnienie podziemia aborcyjnego nie jest żadnym argumentem za legalizacją aborcji

To, że istnieje podziemie aborcyjne, nie jest i nie może być argumentem za legalizacją aborcji. Równie dobrze można by dowodzić, że występowanie jakiegokolwiek przestępstwa: kradzieży, napaści, prowadzenia samochodu po spożyciu alkoholu jest argumentem za jego legalizacją. Należy raczej zastanowić się, dlaczego można bezkarnie łamać prawo, wskazuje Ewa Kowalewska.

Telewizja Polsat opublikowała porażający raport na temat rozkwitu podziemia aborcyjnego w Polsce, które ma zagrażać bezpieczeństwu kobiet. Lewicowe posłanki wmawiają, że jest to mocny argument dla zmiany prawa w kierunku legalizacji aborcji.

Polskie prawo nie karze matki za aborcję uznając, że jest ona drugą ofiarą. Zarówno Konstytucja RP, jak i ustawa o planowaniu rodziny, stoją na straży ludzkiego życia.  Polskie prawo chroni życie każdego człowieka od chwili, gdy zaistnieje, aż do śmierci. Chroni też kobietę – matkę w zakresie zdrowia i fizycznego, i psychicznego.  

Zwolennicy aborcji próbowali jednak przegłosować w Sejmie projekt tzw. ustawy o niekaralności za pomocnictwo i wykonywanie przerwania ciąży, prezentując go jako „najłagodniejszy”. Prowadził do całkowitej bezkarności i de facto do aborcji na życzenie. Ten szkodliwy projekt ustawy został przez Sejm odrzucony.

W tej sytuacji na polecenie premiera minister sprawiedliwości ogłosił wytyczne, w których zaleca prokuratorom i sędziom umarzanie spraw za pomocnictwo w aborcji uznając, że mają one małą szkodliwość społeczną. Chociaż te wytyczne nie mają mocy prawa, ich ogłoszenie i stosowanie bezpośrednio wpływa na sytuację.

Oczywistym efektem bezkarności w łamaniu prawa jest podziemie aborcyjne!

Czy o to chodziło? Logicznym i łatwym do przewidzenia skutkiem jest coraz bardziej jawne działanie handlarzy pigułką aborcyjną w pełnym poczuciu bezkarności. Środek ten powoduje poronienie do 10. tygodnia ciąży, a nawet później i jest znacznie bardziej niebezpieczny niż „tradycyjna” aborcja chirurgiczna.

Od dawna staramy się zwracać uwagę opinii publicznej, jak bardzo niebezpieczna jest aborcja farmakologiczna. Powikłania w wyniku jej zastosowania bywają tak poważne, że konieczna jest interwencja w szpitalu, aby ratować nie tylko zdrowie, ale życie kobiety. Dzieje się tak również w tych krajach, gdzie stosowanie aborcji farmakologicznej jest legalne.

W Polsce te niebezpieczne preparaty nie są dopuszczone do obrotu. Warto podkreślić, że nie są one lekami, gdyż ciąża nie jest chorobą, z której można się „wyleczyć”.

Pigułkę aborcyjną w Polsce nielegalnie oferowały i nadal oferują proaborcyjne organizacje feministyczne i ich liderki pod hasłem: „Zażyj sobie tę bezpieczną pigułkę!” Nikt nie odnotowuje przypadków koniecznych hospitalizacji. Zdarzały się jednak sprawy sądowe i wyroki skazujące za sprzedaż tych nielegalnych preparatów medycznych. Pomimo tego proaborcyjne posłanki Lewicy, łamiąc prawo, reklamowały te środki nawet z mównicy sejmowej.  

Teraz podnoszą wielki krzyk, że pigułka aborcyjna jest bardzo niebezpieczna dla kobiety, gdyż jest rozprowadzana nielegalnie i dla dobra oraz bezpieczeństwa kobiet trzeba aborcję zalegalizować.

Co w takiej sytuacji nakazuje rozsądek? Otóż należy chronić kobiety egzekwując zapisy prawa! Ale nie! Cała medialna akcja, ukazująca potworność podziemia aborcyjnego w Polsce, ma na celu doprowadzenie do pełnej legalizacji przerywania ciąży! Totalny absurd logiczny!

Zdarzają się kierowcy prowadzący pojazdy pod wpływem alkoholu czy napady, w których ludzie tracą zdrowie lub życie. Czy z tego powodu mamy wprowadzić bezkarność dla pijanych kierowców czy napastników, a może nawet zalegalizować takie postępowanie? Oczywiście, że NIE! Prawo karne w każdym społeczeństwie działa również prewencyjnie — każdy wie, że za złamanie prawa może zostać ukarany.  

Przedstawiciele biznesu aborcyjnego uparcie wmawiają, że  tzw. usługi aborcyjne są ważnym elementem zdrowia reprodukcyjnego kobiet, co ułatwia im  pozyskiwanie finansowania przez rządy z kieszeni podatników. Podstawową propagandową tezą, jaką szeroko upowszechniają, jest fałszywe twierdzenie, że aborcja bez całkowicie bezpieczna, jeżeli jest legalna.

Znaczący jest pozew do sądu złożony przez  amerykańskich lekarzy ginekologów z organizacji Alliance for Hippocratic Medicine (Sojusz dla Medycyny Hipokratesa) przeciwko Agencji Żywności i Leków, w którym kwestionują zezwolenie na stosowanie tych preparatów na rynku amerykańskim bez starannej analizy szkodliwości dla kobiet. Zastrzeżenie to zgłosili kompetentni lekarze specjaliści, którzy leczą te kobiety w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia.

Ostatnio opublikowano badanie dr. Caluma Millera z Uniwersytetu Oksfordzkiego, które kwestionuje twierdzenie, że legalizacja aborcji ratuje życie i zdrowie kobiet. Przeprowadził on badania porównawcze dotyczące zgonów kobiet z powodu macierzyństwa na przykładzie Etiopii, gdzie aborcję zalegalizowano w 2005 roku. 

Zamiast być „srebrną kulą” zmniejszającą liczbę zgonów matek spowodowanych aborcją, legalizacja spowodowała ogromny wzrost liczby przerwanych ciąż bez znaczącego spadku śmiertelności związanej z aborcją lub ogólnie ze śmiertelnością matek — podsumowuje dr Miller.

W swoim badaniu dr Miller wykazał, że legalizacja aborcji w rzeczywistości pogorszyła sytuację. Powołując się na dane Instytutu Guttmachera, udowodnił, że w Etiopii po legalizacji zarówno liczba aborcji, jak i wskaźnik aborcji na kobietę, znacznie wzrosły i podwoiła się liczba powikłań. Badanie to pt. „Legalizacja aborcji a śmiertelność matek w Etiopii” zostało opublikowane w „Ethiopian Medical Journal”.

Porównanie z danymi z innych krajów również wykazuje, że po legalizacji w Holandii i w Rwandzie proporcjonalnie wzrosła okołoaborcyjna śmiertelność kobiet. Po wprowadzeniu prawa zakazującego aborcję w Polsce i Chile, w tych krajach występuje jeden z najniższych wskaźników śmiertelności kobiet z powodu macierzyństwa.

Po wprowadzeniu zakazu aborcji w Polsce w 1993 roku, według oficjalnych raportów rządowych, nastąpiło znaczące zmniejszenie liczby zgonów kobiet w wyniku ciąży, porodu i połogu (1990 r. — 70,  1993 r. – 44, 1994 r. — 36, 1995 r. — 26); Ponadto nastąpiło znaczące obniżenie umieralności niemowląt — podawane na 1000 urodzeń żywych (1990 r. — 19,3; 1993 r. — 16,2; 1995  r.— 13,6; 1997 r. — 10,2; 1998 r. — 9.6).

Sumując, legalizacja aborcji nie przyczynia się do ratowania zdrowia i życia kobiet! Wręcz przeciwnie, zabija się coraz więcej nienarodzonych dzieci, a wiele kobiet poważnie choruje i umiera. Coraz więcej konkretnych dowodów sprawia, że ​​biznesowi aborcyjnemu trudniej jest argumentować swoją tezę, że legalizacja aborcji ratuje zdrowie i życie kobiet. Robią to jednak całkowicie ignorując fakty biologiczne oraz konkretne badania przeprowadzane w renomowanych ośrodkach naukowych.

Źródło: KAI / Ewa Kowalewska — Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia — HLI Polska

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama