„Lekarz nakłaniał mnie do zabicia dziecka”. Matka przestrzegała w Sejmie przed ginekologami-aborterami

„Po co ci Down w domu, lepiej zajść w nową ciążę” – usłyszała od ginekologa Weronika Krawczyk. Lekarz naciskał, by „usunęła problem”. Tymczasem Franek urodził się zdrowy, ma dziś 7 lat. Ginekolog podał panią Krawczyk do sądu, bo ostrzegała przed nim inne kobiety.

Weronika Krawczyk była jedną z 367 osób zgłoszonych do udziału w wysłuchaniu publicznym w sprawie aborcji, które odbyło się 16 maja w Sejmie. Na mównicę weszła ze zdjęciami swojego 7-letniego synka, Franka, którego lekarz chciał abortować ze względu na wykrytą u niego wadę genetyczną, i który wytoczył jej proces o zniesławienie po tym, jak ostrzegała przed nim inne mamy.

„Na tych dwóch zdjęciach jest uśmiechnięty, piękny chłopiec. Gdybym osiem lat temu, przy wykonywaniu USG prenatalnego, uległa presji lekarza, dziś tego chłopca by nie było” – mówiła w Sejmie. „Lekarz nakłaniał mnie do zabicia dziecka, bo jak twierdził, miało urodzić się z zespołem Downa. To był 12. tydzień ciąży, jakie było wówczas prawo aborcyjne, każdy wie, lekarz wpisałby w papiery «wada genetyczna» i po sprawie. Nie dałam zabić swojego syna, nie przekonał mnie, nie przestraszył. Urodziłam zdrowego, silnego i pięknego chłopca, mimo że urodzony był przedwcześnie” – dodała.

Z mównicy pytała zwolenników aborcji, czy nie jest im wstyd „wołać o prawo do mordowania takich dzieci”.

„Spójrzcie mojemu synowi w oczy i powiedzcie, że miał być zabity, że prawo jest ważniejsze niż on. [...] Jesteście jak ten lekarz, bezwzględni, ohydni, bez wstydu, chcecie mordować niewinne dzieci pod przykrywką feministycznego bełkotu. Opamiętajcie się!” – apelowała.  

W rozmowie z Opoką Weronika Krawczyk wyjaśniła, że przyjechała do Sejmu, by przestrzec kobiety przed lekarzami-aborterami. „Jest mnóstwo porad, w których lekarz naciska na usunięcie ciąży. Kobiety godzą się na to, bo czują się słabe, niegotowe na bycie mamą. W takiej sytuacji czasami jedna propozycja wystarcza, żeby tego dziecka nie było. Franek miał wielkie szczęście, że trafił na taką mamę, a ja miałam wielkie szczęście do ludzi, którzy byli wokół mnie i mnie wspierali. Chodzi o to, żeby zwyciężyła miłość do dziecka, żeby rodzić dzieci i żyć w zaufaniu do Boga, że wszystko będzie dobrze” – powiedziała Opoce.

Historię mamy, która nie chciała ulec namowom abortera, a teraz ma sprawę w sądzie, za ujawnienie prawdy, opisała Fundacja Życie i Rodzina, która udzieliła pani Weronice także prawniczego wsparcia.

„Pani Weronika stawiana jest przed sądem za to, że nie chciała zabić swojego dziecka i broniła inne dzieci, przestrzegając na forum internetowym inne mamy przed aborterem. To jest skandaliczna sytuacja” – wyjaśnia Krzysztof Kasprzak z Fundacji.

W zamieszczonym na stronie Fundacji Życie i Rodzina reportażu pani Weronika opowiada swoją historię, jak w 2016 roku udała się z wizytą do ginekologa ze Starogardu Gdańskiego. 

„Od samego początku tak naprawdę to badanie przebiegało bardzo niefajnie. Lekarz zezłościł się na przykład na to, że nie powiedziałam mu, że mam tyłozgięcie macicy, dlatego musiał troszeczkę dłużej wykonywać to badanie, naciskając mi na brzuch. Był bardzo arogancki, po czym stwierdził, że nie zauważył kości nosowej u syna. […] Zasugerował, jak on to nazwał, terminację ciąży, gdyż jego zdaniem syn będzie miał zespół Downa. Wtedy również zaczął opowiadać mi o tym, jak to abortował dwoje dzieci” – mówi w nagraniu pani Weronika.

„Poprosiłam go, żeby przestał o tym mówić, dlatego że ja na pewno aborcji nie dokonam, tylko że urodzę każde dziecko, on to doskonale wiedział” – powiedziała. Na kolejnej wizycie lekarz zaproponował jej adresy klinik, gdzie można „usunąć problem”. „Usłyszałam: «po co ci Down w domu, lepiej zajść w nową ciążę». Nazwał mnie «odważną», że chcę urodzić dziecko z zaburzeniami” – wspomina w nagraniu.

Syn pani Weroniki urodził się zdrowy. Kiedy miał trzy lata, przypadkiem – jadąc na szczepienie – pani Weronika spotkała lekarza-abortera. „«To jest ten chłopiec, którego chciał pan abortować. Jest piękny, zdrowy i kochany» – powiedziałam do lekarza. Doktor absolutnie słówkiem nie pisnął, zrobił się bardzo czerwony” – mówiła. „Powiedziałam do niego, żeby uważał, co mówi do kobiet w ciąży, ponieważ mogło trafić na kobietę, która się po prostu przestraszy i takiego zdrowego, pięknego chłopca by nie było” – dodała.

W lipcu 2022 roku, kiedy pani Weronika była w trzeciej ciąży, na prośbę jednej z mam opisała na forum internetowym swoje doświadczenie z lekarzem-aborterem. „Odpisałam, że doktor chciał zabić moje dziecko, ponieważ podejrzewał zespół Downa. Dużo osób wsparło mnie komentarzami, odezwały się mamy, które straciły w ten sposób swoje dzieci” – mówi.

W sierpniu 2022 r. pani Weronika została wezwana na rozprawę sądową jako osoba „podejrzana z artykułu 212.2 KK, czyli o zniesławienie lekarza w strefie publicznej”. „W związku z odmową ugody ze strony abortera sprawa będzie kontynuowana” – czytamy na stronie Fundacji.

„Dużo osób hejtuje mnie, myśląc, że to ja wytoczyłam lekarzowi proces, co nie jest prawdą. Odpowiadając na forum, czy polecam tego lekarza, napisałam, że absolutnie nie! Opisałam całą sytuację, że naciskał, żebym zabiła swoje dziecko. W internecie jest mnóstwo podobnych opinii na jego temat. Nawiązałam także kontakt z mamami, które straciły swoje dziecko przez tego człowieka” – wyjaśniła w rozmowie z Opoką.

Ostrzegła inne kobiety przed aborterem. Ten... podał ją do sądu!
Fundacja Życie i Rodzina

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama