„Papiernictwo” kwitnie – naukowcy zamiast prowadzić rzetelne badania, produkują bezwartościowe publikacje

Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) z głębokim niepokojem obserwuje rozwój zjawiska tzw. paper mills – zorganizowanych systemów umożliwiających manipulację danymi naukowymi oraz masową produkcję nierzetelnych publikacji. Nie ma to nic wspólnego z rzetelną pracą naukową.

Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) w opublikowanym kilka dni temu dokumencie w sprawie przestrzegania zasad etyki w badaniach naukowych i upowszechniania ich wyników napisała, że z głębokim niepokojem obserwuje rozwój zjawiska tzw. paper mills – zorganizowanych systemów umożliwiających manipulację danymi naukowymi oraz masową produkcję nierzetelnych publikacji.

Nic nie zwalnia badaczy i organizacji reprezentujących środowiska naukowe z troski o przestrzeganie fundamentalnych zasad etycznych w prowadzeniu badań i publikowaniu ich efektów.

Papiernie (z ang. paper mills), czyli fabryki artykułów naukowych, są to grupy osób i firmy, które tworzą publikacje na żądanie na podstawie sfałszowanych i zmanipulowanych danych oraz plagiatów cudzych prac. Niektórzy badacze stosują takie praktyki, by zwiększyć liczbę swoich publikacji i cytowań. Papiernie za opłatą „produkują" artykuły i oferują dopisywanie ich współautorów.

Z tym zjawiskiem od miesięcy „walczy" chemik dr hab. Hubert Wojtasek, profesor Uniwersytetu Opolskiego, który wykazał nieprawidłowości w pracy kilku naukowców renomowanych polskich uczelni, w tym dr. Muhammada Bilala z Politechniki Gdańskiej.

„Główny nurt jego badań jest zbieżny z tym, co robię. Obaj zajmujemy się tymi samymi enzymami, choć pod kątem innych zastosowań" – tłumaczył profesor.

Zaznaczył, że po czterech latach od uzyskania przez Bilala tytułu doktora miał on na swoim koncie m.in. ok. 700 publikacji w czasopismach, napisał 150 rozdziałów w książkach, został autorem 25 edycji książkowych i 10 innych artykułów naukowych o zróżnicowanej tematyce naukowo-inżynieryjnej.

Wojtasek przeprowadził merytoryczną ocenę artykułów Bilala. Zajęło mu to prawie 2 miesiące. Po analizie, w październiku ub.r. przesłał do rektora Politechniki Gdańskiej prof. Krzysztofa Wilde pismo w sprawie – jego zdaniem – nieuczciwości naukowej dr. Muhammada Bilala.

„Tematyka tych publikacji jest niezwykle szeroka. Choć dominują pozycje z zakresu zastosowań enzymów w oczyszczaniu ścieków i biotechnologii, znajdujemy tam także artykuły poświęcone ekonomii, energii ze źródeł odnawialnych (głównie wiatrowej), geologii, botaniki, immunologii, neurofizjologii, regulacji ekspresji genów czy interferencji RNA" – napisał prof. Wojtasek.

W liście podkreślił, że dr Bilal w swoich tekstach zajmował się również nowotworami, cukrzycą, nadciśnieniami, malarią czy wirusowym zapaleniem wątroby.

„Przede wszystkim jednak dr Bilal jest ekspertem od koronawirusów, którym stał się natychmiast po tym, jak pandemia COVID-19 zaatakowała ludzkość w roku 2020. Jego pierwsze publikacje z tej tematyki pojawiły się już w czerwcu 2020, a przez następne 2 lata ich liczba przekroczyła 30. Ich tematyka jest również bardzo szeroka i obejmuje cykl rozwojowy wirusa, mechanizm infekcji, prace nad szczepionkami i lekami, a także aspekty epidemiologiczne" – wykazał profesor Wojtasek.

Według niego dr Muhammad Bilal jest członkiem międzynarodowej siatki papierniczej zajmującej się fabrykowaniem artykułów naukowych – w większości opartych na fałszywych lub splagiatowanych wynikach. Jego zdaniem w przypadku artykułów przeglądowych są one zazwyczaj pisane przez AI i ich treść nie jest weryfikowana przez „autorów", którzy zazwyczaj są niezłymi fachowcami w swojej tematyce.

Po upublicznieniu tych zarzutów w Forum Akademickim gdańska uczelnia techniczna opublikowała oświadczenie dr. Muhammada Bilala, które wydał 16 stycznia br. Zapewniał w nim, że nigdy nie brał udziału w żadnych działaniach związanych z tzw. paper mills, ani ich nie wspierał.

„Zawsze przestrzegam etycznych zasad badań naukowych oraz najwyższych standardów. Ponadto potwierdzam, że nie pracowałem z fałszywymi danymi. Wszystkie moje publikacje opierają się na oryginalnych danych i przeszły rygorystyczną ocenę w procesie recenzji naukowej" – napisał.

Politechnika Gdańska poinformowała jednocześnie, że z uczelnią współpracowały trzy osoby o takim samym imieniu i nazwisku, a niektóre dotychczasowe komunikaty medialne łączą ze sobą te osoby w jedną postać.

Jak wynika z informacji PG, dr Muhammad Bilal, o którym informował prof. Wojtasek był zatrudniony na Wydziale Inżynierii Lądowej i Środowiska w ramach dwuletniego kontraktu na stanowisku naukowca w programie NOBELIUM. Nie jest pracownikiem Politechniki Gdańskiej od 1 stycznia 2025 roku.

Z kolei Muhammad Bilal Hafeez, to były doktorant Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Okrętownictwa. Dopełnił studia w ramach Szkoły Doktorskiej i został skreślony z listy doktorantów Politechniki Gdańskiej za niezłożenie w terminie rozprawy doktorskiej.

Natomiast dr Muhammad Bilal Riaz, adiunkt ze stopniem naukowym doktora był zatrudniony przez 7 miesięcy w latach 2022–2023 w grupie pracowników badawczo-dydaktycznych na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej (Instytut Matematyki Stosowanej).

Wojtasek podkreślił, że zanim zainteresował się karierą naukową dr Muhammada Bilala przeanalizował prace Muhammada Bilala Hafeeza, który będąc studentem szkoły doktorskiej opublikował ze swoim promotorem 25 artykułów.

„Uważam, że jak na doktoranta nauk technicznych jest to liczba bardzo wysoka, np. mój doktorant opublikował w tym czasie 5 artykułów" – powiedział profesor.

Prof. Wojtasek wskazuje, że problem z nieuczciwością naukową występuje w większości polskich uczelni.

„Szacuję, że takich przypadków jest w polskiej nauce kilkaset, raczej liczba ta nie przekracza tysiąca. Łatwo policzyć, że gdybym miał je opracować wszystkie sam, zajęłoby to minimum 160 lat" – stwierdził.

Jego zdaniem, żeby sprawdzić wszystkich, potrzebny by był zespół składający się z minimum 100 osób o różnych specjalizacjach.

„Niestety, chociaż papierników jest prawdopodobnie nie więcej niż 1 proc., ich wpływ na naukę w Polsce i na świecie jest nieproporcjonalnie większy, ponieważ dzięki swoim +wybitnym osiągnięciom+ sięgają po wysokie stanowiska, zdobywają ogromne środki na badania, zostają redaktorami i członkami rad redakcyjnych czasopism, a więc są w stanie tworzyć wirtualną rzeczywistość przyjmując tysiące artykułów swoich kolegów" – ocenił.

Jego zdaniem przez tzw. papiernie marnowane są publiczne pieniądze m.in. w publicznych instytucjach, w których zatrudnieni są nieuczciwi naukowcy. Do tego – jak wskazuje – dochodzą opłaty za publikacje w tzw. drapieżnych czasopismach.

„To są setki milionów złotych rocznie, które mogłyby być przeznaczone na rozwój polskiej nauki, a zostają zmarnowane" – ocenił.

Zaznaczył, że największe szkody ponoszą uczciwi naukowcy, którzy np. opierają swoje badania na fałszywych publikacjach, przez co tracą czas i pieniądze.

Naukowiec zauważył, że ujawnianie przypadków nieuczciwych zachowań ma bardzo negatywny wpływ na wizerunek nauki i naukowców w społeczeństwie, co powoduje, że osoby niezwiązane ze środowiskiem naukowym tracą zaufanie do naukowców.

Według niego, żeby proces nieuczciwości naukowej się zakończył, musi on przestać się opłacać. „Na razie papiernicy zgarniają wszystko: stanowiska, granty, nagrody. Trzeba wprowadzić surowe konsekwencje dla osób, którym się udowodni takie przewinienia" – ocenił i dodał, że jeśli ktoś dopuszcza się oszustw naukowych, czyli fabrykuje dane, plagiatuje, manipuluje czy fałszuje recenzje, nie mówiąc już o papiernictwie, to nie powinien pracować w tym zawodzie" – stwierdził.

„Przed ujawnieniem tych przypadków spotykałem się z opiniami kolegów, którzy próbowali mnie przekonać, żeby tego nie robić, ze względu na skutki społeczne. Jednak moim zdaniem to jedyna, choć bolesna, droga do oczyszczenia środowiska naukowego z tych patologii" – powiedział Wojtasek.

Źródło: Logo PAP

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama