„Kiedy po dziesięciu dniach czuwania przy szpitalnym łóżku odebrano nam nadzieję pozostała jeszcze wiara i miłość. Tylko tyle i aż tyle” – mówiła Emilia Sitek na pogrzebie syna, sierż. Mateusza Sitka, który zginął ugodzony nożem na granicy.
W kościele św. Anny w miejscowości Nowy Lubiel odbyły się uroczystości pogrzebowe 21-letniego sierż. Mateusza Sitka, który zginął ugodzony nożem na granicy polsko-białoruskiej. Żołnierza żegnali najbliżsi, żołnierze i generałowe Wojska Polskiego oraz przedstawiciele władz państwowych m.in. prezydent Andrzej Duda minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Podczas pogrzebu kilka słów do zebranych skierowała matka zmarłego Emilia Sitek. „Życie to krótkie westchnienie, lecz przede wszystkim dar od Boga. Nigdy nie wiemy, co przyniesie nam jutro. Jedyne, co możemy, to w pełni wykorzystać każdą sekundę tak, aby być z siebie dumnym. Duma to właściwe słowo” – powiedziała matka zmarłego żołnierza.
Dodała, ze to uczucie towarzyszyło jej synowi, gdy wstąpił w szeregi wojska polskiego. Spełniał tam swoje największe marzenie, a w jego realizacji pomogła mu odwaga, hart ducha i niezłomność. „Marzenia Mateusza stały się rzeczywistością. Wojska Obrony Terytorialnej w Zegrzu, później 1 Warszawska Brygada Pancerna im. gen. Tadeusza Kościuszki i etat kierowcy Abramsa. Już wtedy wiedział, co chce robić w życiu. Kiedyś powiedział, że wolałby się zderzyć z tirem, niż nie dostać się do wojska. Opowiadał z podziwem o jednostkach specjalnych takich jak GROM, Agat, Nil czy Formoza” – mówiła.
Wyjaśniła, że jej syn miał cichą nadzieję, że może kiedyś go tam przyjmą. „Ale Bóg powołał Mateusza na inną służbę. Trudno nam się z tym pogodzić” – wyznała.
Dała, że mimo bólu, jako rodzice czują wdzięczność, że było im dane pożegnać się z synem. „Kiedy po 10 dniach czuwania przy szpitalnym łóżku odebrano nam nadzieję, pozostała jeszcze wiara i miłość. Tylko tyle i aż tyle... Mając serce przepełnione miłością dla naszego syna, wierzymy, że kiedy Bóg wyznaczy czas, wszyscy się z nim spotkamy. Dla nas nie umarłeś, będziesz zawsze w naszych sercach. Kochani, nie płaczemy. Nie patrzymy w podłogę. Mateusz by tego nie chciał, bo miał żołnierski charakter. Patrzymy z wiarą do góry” – powiedziała.
Na koniec poprosiła, by modlić się za Wojsko Polskie, gdyż jak wyjaśniła – oni dokonują na granicy rzeczy niemożliwych. „Jeśli ich zabraknie, nikt nas nie obroni” – dodała.
Podziękowała także za ogromne wsparcie oraz pomoc dla Mateusza oraz całej rodziny. W trudnym czasie walki o życie syna „wojsko nie opuszczało nas na krok”.
„Szczególne podziękowania kieruję do gen. Artura Kozłowskiego i płk Marcina Wdowiaka, którzy byli dla Mateusza i dla mnie jak troskliwi rodzice. To ludzie o wielkich sercach. Pragnę podziękować również mjr Grzegorzowi Misiakowi, kpt Patrykowi Pindelskiemu, st. szer. Mateuszowi Konradowi Mikuckiemu i wielu innym wspaniałym żołnierzom z żołnierskiej rodziny Mateusza. Podziękowania kieruję również do pani psycholog wojskowej. Dziękuję, Paulinko. Kochani, módlmy się za naszą ojczyznę. Niech rządzący naszym krajem zawsze podejmują mądre i odpowiedzialne decyzje, aby żadna matka nie musiała płakać nad trumną swojego dziecka, a synowie i córki mogli wracać bezpiecznie do swoich rodzin. Niech Mateusz jako żołnierz Wojska Polskiego będzie symbolem walki o nasze bezpieczeństwo. Mateusz pozostawił testament każdemu Polakowi: dbałość o niepodległą i bezpieczną ojczyznę, dbałość o Polskę. Czekaj na nas, nasz synu. Kiedy Bóg wyznaczy czas, znów będziemy razem” – zakończyła.